Poza 2001, żaden z filmów tego dziwaka nie dał mi nic, nad czym mógłbym się zastanawiać. Nie rozumiem fenomenu tego reżysera. Może to jest tak, że dla ludzi z IQ niższym od 110 - czyli średniej społecznej - ten film stanowi jakaś poprzeczkę intelektualną i stąd zachwyt jego filmami?
Relacja między Kubrickiem a fanami przypomina relację między moherami a księdzem proboszczem. Tyle spuszczania sie i wazeliny, ile widzę choćby w tutejszych komentarzach... az sie ślisko od tej wazeliny robi.
A według mnie gość był jakimś paranoikiem i debilem. 120 razy powtarzać jedno ujęcie? Dobremu reżyserowi wystarczy kilka powtórzeń.