Szanuję Kubricka głównie ze względu na Dr.Strangelove oraz Odyseję, natomiast Lśnienie było
średnio udanym przedsięwzięciem.
Kocham wszystko, co wyszło spod jego ręki i co widziałem, ale "Oczy szeroko zamknięte" mnie zawiodły. Spodziewałem się po tym filmie więcej. Z wyjątkiem genialnej sceny monologu Kidman i całej sekwencji w tajemniczej rezydencji nie było tu nic, co zaparłoby mi dech w piersiach, jak to się działo przy innych jego filmach.
U mnie było właśnie przeciwnie. Przed zobaczeniem "Oczu..." nie uważałem Kubricka za jednego z najlepszych reżyserów wszechczasów, co nie zmienia faktu, że wszystkie jego filmy bardzo mi przypadły do gustu. To był właśnie jeden z tych filmów przy których ciarki przechodziły mi po plecach i nie mogłem oderwać wzroku od ekranu. Można by powiedzieć, że "Oczy szeroko zamknięte" otworzyły mi oczy na mistrzostwo Kubricka.
Ja miałem podobnie z Barrym Lyndonem - z tą różnicą, iż byłem świadomy geniuszu Kubricka. Gdy zabierałem się do tego filmu, liczyłem na wielkie kino, ale nie arcydzieło. Zdziwiłem się bardzo, szczególnie gdy zahipnotyzowała mnie scena gdzie dwie osoby siedzą przed stołem i rozmawiają. Pozornie banał, ale tak to we mnie weszło, że nawet po skończonym seansie nie wiedziałem czy już się obudziłem. ; p
Ja szanuję Kubricka za Odyseje kosmiczną. A 'gnoje'? Z tego co widziałam to żaden film nie był czymś czego Kubrick mógłby się wstydzić. Podobno dla aktorów był surowy więc za to ma małego minusa.
Dla mnie to żaden dobry reżyser oprócz Spartakusa nie nakręcił nic co da się obejrzeć zupełnie nie rozumiem zachwytów nad Mechaniczną Pomarańczą albo Lśnieniem .
Kubrick nakręcił sześć arcydzieł, były to jego ostatnie filmy moim zdaniem. Z wcześniejszych prac nieudana była Lolita, w której kompletnie nie oddano relacji między bohaterami, a fakt ich współżycia był tylko niejasno zasugerowany. Kubrick bez koloru traci jeden ze swych największych atutów, jakim było wyczucie estetyczne, wystarczy wspomnieć czerwony stół bilardowy w Oczach szeroko zamkniętych, był to dla mnie ten właśnie szczegół, który zmienił odbiór całości. Spartakusowi, mimo barwy, brakowało jednak odważniejszej stylizacji, czegoś, co pozwoliłoby na odróżnienie tego widowiska od innych, podobnych mu fresków historycznych tamtych czasów, choćby wysmakowanej elegancji, jaka już narzuca się w Barrym Lyndonie. Oczywiście, wtedy Kubrick nie miał swobody artystycznej i to główna przyczyna, jednak zaczynając filmografię "od końca", rozczarowujące jest to, że przed Odyseją kosmiczną nie nakręcił niczego zbliżonego poziomem, w mojej opinii niczego wybitnego.