Piątek, 4 maja - tego dnia nigdy nie zapomne. Po obejrzeniu kolejnego odcinka Odwróconych wiedziałem że po serii głupich reklam nadejdzie, powróci, On - mistrz nad mistrze, król nad króle- Stevie Seagal. Oglądając zapowiedź "w morzu ognia" wiedziałem dobrze-to film dla ludzi o mocnych nerwach, więc nie dla mnie... Ja -wielki fan Seagala, znający prawie całą klasykę po prostu oglądając ten film mógłbym zacząc robić takie rzeczy co mój idol i zatracic sie w zadawaniu bólu złym ludziom. Więc gdy na ekranie ujrzałem imię i nazwisko mojego mistrza wyszłem z pokoju i udałem się do własnego... Wsiadłem przed kompa uważnie nasłuchując czy przypadkiem żadne odgłosy z telewiozora nie dochodzą do mojego pokoju... Niestety... Krzyki bólu zabijanych i jakże bezradnych rywali Seagala, którzy znaleźli sie w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie słychać było pomimo włączonej muzyki w komputerze. Powiedziałem :NIE! Mistrz musi zabijać w spokoju- cicho karcąc kopniakami i tym swoim jakże przenikliwym a równocześnie zabójczym wzrokiem ... Wbiegłem więc do pokoju z telewizorem, pochwyciłem pilot i wyłączyłem telewizor. Ale jeszcze zdążyłem Jego zobaczyłem- wpatrzonego w dal z bronią w dłoni... Przestraszyłem sie niezmiernie, ale po chwili obraz znikł... Mistrz może teraz zabijać w spokoju... Odszedł w świat bezsilnych wrogów których może zabić bez problemu.. Odszedł w świat w którym wyjątkowo każda panna sie do niego garnie... Ale On powróci- nie wiem kiedy nie wiem gdzie. W jakimś Superkinie, albo Hicie na sobote... I znów wszystkich pokona: hobbitów człapających do Mordoru, Kevina, Hannibala, Rysia z Klanu, albo Chucka... Mistrzu my fani czekamy na Twój powrót z radością i jednocześnie z trwogą na samą myśl tego co czeka Twoich biednych wrogów...