Nie wiem jak kiedyś, ale teraz w filmach w większości scen akcji ma dublerów. Można zauważyć, że podczas scen walki albo nie widać jego twarzy, albo jego postać jest pokazana z tyłu.
Pierwsze widoczne skorzystanie z pomocy dublera można zauważyć w Nieuchwytnym (uratowanie chłopaka przed samobójstwem - skok przez szybę). Później, począwszy od Mrocznej dzielnicy dubler jest widoczny bardzo często. Zwracanie przez kamerę uwagi na detale (duże zbliżenia na ręce, nogi), kręcenie w ciemnych pomieszczeniach i rejestrowanie postaci od tyłu były chyba głównymi sposobami na ukrycie udziału osób profesjonalnie zajmujących się kaskaderką. Nic jednak nie zirytowało mnie bardziej, niż sceny w niektórych obrazach (późniejszych - w stylu Protektor, Nieobliczalny), które nie wymagają wybitnej kondycji (podbiegniecie do budynku) a mimo to nakręconych z pomocą dublera. A zdubbingowanie kilku kwestii Seagala w Rusłanie chyba to już szczyt ignorancji. Nie wiem czy oni kręcą sceny z Seagalem przez jeden dzień a potem korzystają z dublera do dokręcenia reszty filmu, czy co?
Filmy z przedziału 1988 - 1997 (z wyjątkiem wspomnianego Nieuchwytnego) charakteryzują się raczej brakiem scen z dublerami.
Sceny jakoś szczególnie niebezpieczne jeszcze zrozumiem, że nie chce się narażać, ale sceny walki (którymi się wsławił) są nie do wybaczenia. Przecież nie są groźne dla zdrowia i nie jest znowu taki stary (a na pewno nie był kilka lat temu). To wynika tylko i wyłącznie z jego lenistwa i "gwiazdorzenia" . Przecież JCVD jest niewiele młodszy od niego a sam robi sceny akcji (nawet jeśli nie to pokazał, że potrafi je robic na początku filmu JCVD).