Za to, że jesteś jednym z największych beztalenci w Hollywood i nadajesz się tylko do bijatyk.
Dla mnie aktor jest w porzadku.Każdy ma prawo go nie lubić a niektórzy go lubią.Ale nie trzeba tak brzydko wyrazać.Pozdrawiam.
Ja tez go nie lubię. Marny aktor. I z kazdym filmem jest coraz gorszy. I jak widze ta jego buzię to chce mi się wyć... Pan ,,karateka,, zawsze nieskazitelny. Świecące i pulchniutkie policzki jak pupa niemowlęcia i ta smętma kitka...:/ Dla mnie atkor jednej roli.
Pozdraiwam
:/ ... i co z tego że nadaje sie tylko do bijatyk filmy o ze scenami walk są bardzo dobre a co do naśmiewania sie z jego wygladu to ja nic do niego niemam a patrząc na wypowiedzi coponiekturych to skomentuje to tak ze zato wy jestescie super wygladacie super nie macie wad i na BANK jestescie lebszymi aktorami :|
Poprawka...Seagal nie jest aktorem. I w przeciwieństwie do innych Amerykańskich nie-aktorów ten fakt jest u niego zauważalny nieuzbrojonym okiem. Kopie nieźle, więc jeśli ktoś lubi oglądać 2 godz. kopaniny Stivi jest dobrym obiektem do zachwycania się (choć ja od przyciężkich kloców wolę Jeta Li). Jeśli ktoś chce obejrzeć jakiś choćby ledwo dostrzegalny przebłysk aktorstwa polecam kopaniny z Chuckiem Norrisem - ten facet ma stały repertuar 3 min. Po jednej wszystkomówiącej minie SS oglądanie Norrisa to prawdziwy wypas :)
Hmm role Stevena trzeba rozumieć, a nie brać tego w kryteriach ocen innych aktorów. Jest on tak specyficzny (a dokładniej był, gdyż obecne jego filmy straciły wiele ze swojego charakteru - starość nie radość) i rozpoznawalny, że dla pieniędzy powstają filmy z jego udziałem. W obecnej chwili powinny przestać powstawać gdyż wtórność jest tak rażąca, że aż fizycznie bolesna.
Nie mniej Stivi miał swoje 5 min i za to jestem mu wdzięczny. Filmy akcji lat 90 jak narazie nie zostały przebite przez żadną obecną produkcję. Szklane pułapki, zabójcze bronie, filmy ze Stallonem, terminatory i właśnie kopaniny z Stevenem są moim skromnym zdaniem kwintesencją dobrego kina akcji.
W końcowych latach 80 i początkach 90 nieźle namieszał swoją osobą , wiadomo miał kilka dobrych , mocnych filmów gdzie czekało się aż zacznie młócenie i tak od Liberatora 2 no niestety repertuar zaczął ubożeć a Stiwi
zdziadział , bo pewnie chlał na umór i żarł fast foody zapominając o aikido
Ja proponuję by Stiw zajął się już bluesowym graniem bo nawet dobrze mu to wychodzi ( jak na amatora ) a jeżeli chce gdzieś występować to proponuję aerobik lub epizodyczne role w tasiemcach , np. bezwzględny zbir czy wujek Joe :)
Jak ja widze w filmach tą jego pewną minę, cwaniacki błysk w oku i pełną bujankę, a później slyszę że od swojego ochroniarza dostał to mi się lać chce dosłownie.
Huh, jak ty lubisz J. Deppa to nic dziwnego...kocham tylko jedną scenę z udziałem Johnny'ego- jak Freddy z "koszmaru...(zgadnijcie)" wciąga go pod łóżko i wypluwa- to była scena !!!