UWIELBIAM twórczość Terry'ego Taylora. Kiedyś, wnusie i wnuczęta naszego pokolenia będą pytać: "Babciu/Dziadziu, a co ty słuchałeś, jak byłeś młody?". Niektórzy powiedzą, że Dody, inni, że "Ich Troje", że "Feel", że "Tokio Hotel" i inne takie - a ja powiem, że byłam wielką fanką Taylora :)
Jego utwory mają w sobie coś takiego... no nie wiem. Oryginalnego, wciągającego, swojskiego. Bez niego świat "Neverhood" nie miałby tego klimatu... Co prawda, uważam, że "Skullmonkeys" to już nie było to (w ogóle, cała gra mi się jakoś nie podobała - no, może poza złapaniem Klaymana na kanapkę i obgryzienie mu ręki xD).
Zachęcam do posłuchania innych płyt Taylora, naprawdę warto. Może i tak to nie klimat "Neverhood", ale i tak porusza mnie do cna.
Pozdrowienia i niech kisiel mandarynkowy będzie z Wami ^^