Często słucham muzyki The Cure, gdy "mam doła", jest mi źle i w ogóle chciałbym skończyć z wszystkim. Ta muzyka jest wtedy jak balsam na duszę, oczyszcza i stanowi jakieś panaceum na zbolałe, cierpiące serce. Szczególnie uwielbiam utwór "Pictures of You", którego mógłbym słuchać w nieskończoność. Znakomite są również: "Lullaby", "Just Like Heaven", "Lovesong", "Untitled", "All Cats Are Gray", "Funeral Party", "A Forest", "Close To Me", "Lovecats". Dlugo można by wymieniać... The Cure to wspaniały zespół, warto go słuchać, choć to muzyka z pewnością nie dla każdego.
ich muzyka jest genialna ale np: "the blood" daje takiego powera! Oprócz teko oczywiście klasyk czyli "lullaby", "a forest", "this a lie" są genialne!
Chyba nie da się wymienić jednej, ulubionej piosenki tej grupy, bo zbyt wiele ma na koncie świetnych utworów.Mnie szczerze powiedziawszy najbardziej podobają się te mniej "przebojowe" kompozycje np: PROMISE, LABIRYNTH, FASCINATION STREET, TRUST, LAST DAY OF SUMMER, ONE HOUNTRED YEARS czy TWILIGHT GARDEN.Długo by wymieniać...To także zależy od nastroju(chodz wiadomo przecież iż najlepiej się ich słucha jak ma się lekkiego doła, bo muzyka The Cure jest niczym katharsis).
"Trust" - po prostu czyste piękno.
"Pictures of you" -jw.
"Underneath the stars" - baaardzo romantyczny kawałek.
"Treasure" - kolejny wspaniały kawałek o miłości.
No i klasyka : Lullaby, I'll stop the world, Just like heaven oraz optymistyczne Friday i'm in love.
Błogosławię ten dzień, kiedy dowiedziałam się o tym zespole, a było to kompletnie przypadkiem, naprawdę genialna muza :)
"Friday I'm in Love", "Lovecats", "See The Children", "Lovesong", "Just Like Heaven", "Pictures Of You", "Lullaby" ... - te utwory (jak i zresztą wiele innych) naprawdę potrafią poprawić mi humor właśnie wtedy, kiedy mam doła. Więcej na temat muzyki The Cure raczej nie napiszę, bo w sumie napisano już wszystko, co o niej myślę. :)
Za cudowną muzykę kocham "cold", "lullaby" i "one hundred years"
Podobają mi się rówież "lovecats", "see the children", "six different ways" no i oczywiście "friday i'm in love".
Mi zawsze pomaga utwor faith i seventeen seconds w wersji koncertowej. Jak ich slucham to wydaje mi sie ze otoczenie synchronizuje sie ze mna. A tak w ogole to wszystkie piosenki The Cure dzialaja jak lekarstwo. Kazda jest na cos innego. Pozdrawiam:-)
Czasy, kiedy słuchałam non stop The Cure, dawno minęły, ale do dziś słucham płyty "Pornography" i jako "ulubioną" wymieniłabym każdą, która się tam znajduje. Z pozostałych to byłoby "Burn" z "Kruka" i "Charlotte Sometimes ".
Z całą pewnością "The Funeral Party" na zmianę z "The Walk" i "The Lovecats". Jest coś takiego w muzyce The Cure, że każdego utworu dobrze jest posłuchać pięćdziesiąt razy i odetchnąć z myślą, że jeszcze niektóre rzeczy w życiu mają sens.
Przecież ta muzyka jest dołująca a ich najbardziej przygnębiający album to Disintegration który jest swoistym przejściem z niewinności i młodości w dojrzały wiek męski, tak jakby ci kolesie nagle zdali sobie sprawę z szybko upływającego czasu. Smith nawet nie chce być stary więc w jednej z piosenek modli się o deszcz żeby to wszystko zatrzymać. Znam dobrze muzykę The Cure i jest idealna ale nie żeby się wyleczyć z doła a prędzej trochę zdołować.
Ulubione utwory: 1. Disintegration, 2. Play, 3. From the edge of deep green sea, 4. Untitled, 5. All cats are gray, 6. Halo, 7. Bloodflowers, 8. A night like this, 9. Wendy time, 10. A foolish arrangement i Cold.