Po raz pierwszy zobaczyłam ją - jeszcze jako niewyedukowane kinematograficznie dziecko z podstawówki - w "Opowieściach z Narni" i już zwróciła moją uwagę. Po latach potrafiłam już nazwać po imieniu, że jest aktorką, jakich mało. Na tle jakiś-tam-hollywoodzkich pań, których nazwisk nawet nie pamiętam, wyróżnia się naprawdę znacząco.
W "Tylko kochankowie przeżyją" stworzyła z Hiddlestonem wspaniałą parę ekranową - jak dla mnie idealną; szkoda, że nie ma takich w realnym życiu (przynajmniej ja nie widzę). Obydwoje byli po prostu piękni.
Życzę jej kolejnych trafionych ról, a sobie - że spotkam kiedyś podobnie utalentowaną artystkę, bym mogła osobiście powiedzieć, jak bardzo podziwiam taki talent.