aktor był z niego całkiem całkiem... ale jego powołaniem był G-rap... facet stworzył kilka niezłych i naprawdę godnych podziwu kawałków... tylko myślę, że bezsensowna była ta wojna z Biggiem... rozumiem, show-business i pieniądze, ale Chrostopher nie był dla Tupaca żadnym zagrożeniem... fani przez jednego wykonawcę nie zmieniają poglądów z west coast na east coast... ehhh... ale teraz możemy tylko gdybać... okazało się, że Tupac stał się dla kogoś innego zagrożeniem i musiał odejść...
mimo, że nie zgadzam się z pośmiertnym rozejmem między Tupaciem i Notoriousem i choć moje serce leży gdzieś na wschodnim wybrzeżu, to szanuję obu raperów, za to, co udało im się osiągnąć... oboje zamieszali w świecie G-rapu tak mocno, że ich legendy będą żyły wiecznie...
(niestety nie mogę się powsztrzymać od napisania, że jednak Christopher Wallace był lepszy i mniej komercyjny od Tupaca Amaru Shakura :P ) ale nie gniewajcie się... :P