... że filmy te nie mają puenty, że nie mają przesłania, jak również cienia nadziei. Że nagle zostałem sam z historią, która nie ma zakończenia i trudno sobie nawet to zakończenie dopowiedzieć...
Jakiś czas nosiłem w sobie ten problem, żyłem naszym dniem codziennym, śledziłem wydarzenia w kraju, słuchałem różnych ludzi i tego, co mają do przekazania, i nagle Eureka! Niezwykłość zjawiska "Smarzowski" polega na tym, że ten człowiek uderza w splot słoneczny naszej rzeczywistości. Zarówno w "Domie Złym", jak i w "Róży" jest tylko jedno, mega przesłanie: zobaczcie w jakim gównie żyjemy, albowiem oba te filmy, oba światy z tamtej rzeczywistości, dziś mają swoją niewyjaśnioną, nie osądzoną, a nawet nie rozpoznaną... kontynuację. Zatem jak puentować teraźniejszość? Nie puentować, z tego gówna trzeba wyjść. Ot i całe przesłanie.
Na początku czytania Twojego postu bałam się, że to znowu jakiś trolling ;) a tu niespodziewajka ;) ja myślę,że coraz częściej filmy odchodzą właśnie od puentowania (weźmy np. 'Ki', "Made in Poland") i szczerze mówiąc mnie się bardziej takie kino podoba, kino zadające miliony pytań a nie dające odpowiedzi, w ten sposób staje się dla mnie dużo bardziej prawdopodobne a przez to mi bliższe.
Oczywiście. Życie nie wystawia nigdy puenty, to my usilnie jej szukamy i wystawiamy jej wyobrażenie na pokaz. Bo człowiek zawsze chce mieć pewność, której nigdy nie osiągnie. Tak powstały religie, prawa, nauka. Szczerze mówiąc, puenta występuje w bajkach, w dowcipach i w Hollywood, wielka sztuka jej nie posiada. Tak sądzę.
Zgadzam się z Wami. A moje odczucie jest takie, że filmy Smarzowskiego, a chyba w szczególności świetna skądinąd Drogówka, dogłębnie pokazują jakiś problem ale nie oceniają go a tym bardziej nie piętnują. A do tego są "odrobinę" przerysowane i mega realistyczne w tym właśnie moim zdaniem leży ich siła. :)