Zgadzam się, Smarzowski to jakiś dziwny reżyser, który pokazuje patologie, zbrodnie i inne bezeceństwa bez mrugnięcia okiem, "na żywca", jego "Wołyń" przyprawił mnie o mdłości, a przecież widziałem tak wiele filmów z przemocą nie raz na pograniczu szantażu emocjonalnego (Tarantino np. bądź T. czy R. Scott) i dotrwałem do końca, dla mnie ten facet to artystyczne polskie dno.