Recenzja wyd. DVD filmu

Straight Outta Compton (2015)
F. Gary Gray
O'Shea Jackson Jr.
Corey Hawkins

"Fuck Tha Police"

Film Gary'ego Graya zaczyna się z wielkim hukiem. Zapomnijcie o powolnym budowaniu napięcia w celu zaznajomienia widza z postaciami pierwszoplanowymi. Na scenę wkracza Eazy-E, który przy
Filmy biograficzne są przedstawicielami dość specyficznego gatunku filmowego, do którego zawsze należy podchodzić z dużym dystansem. Filmy traktujące o niezwykle ciekawych losach znanych osobistości można zakwalifikować do dwóch, stanowczo odmiennych grup. Pierwsza to produkcje uparcie trzymające się faktów. Widowiska ukazujące nam prawdziwe oblicza powszechnie znanych i cenionych osób. Druga zaś to wyidealizowane opowieści, będące swoistym argumentem przemawiającym za tym, że jeśli się czegoś bardzo chce, to można to osiągnąć. Bez względu na miejsce i czas. Produkcje te spotykają się z mieszanymi opiniami krytyków, którzy doskonale znają definicję słowa "biografia". Wyłomem w kanonie realizacji tego typu, wymagających obrazów stanowią produkcje poświęcone artystom wychowanym w kulturze hip-hop. Nie tylko ukazują nam prawdziwą historię gwiazd, lecz także otoczenie, w którym się znajdowali. Konflikty z prawem, handel narkotykami, terror, rasizm, wulgarność. To tylko nieliczne elementy stanowiące wybuchową mieszankę zatytułowaną "Straight Outta Compton" - produkcji opowiadającej o powstaniu i upadku legendarnej dziś formacji N.W.A, która na zawsze zrewolucjonizowała kulturę hip-hopu, formując swoje, otwarte na świat pokolenie. 



Compton w stanie Kalifornia. W najgorszej dzielnicy Los Angeles mieszka trójka przyjaciół - Andre Young, Eric Wright i O'Shea Jackson. Cała ta trójka kocha rap i wkrótce zamierza podbić świat. Young to wieczny chłopiec pracujący jako DJ. Ma żonę i dziecko. Chce im zapewnić lepsze życie, lecz na skutek mizernej pensji i braku dobrego wykształcenia nie stać go na utrzymanie rodziny. O'Shea to pilny uczeń, który zajmuje się pisaniem "mocnych" rymów dla swych kolegów. Mieszka on wraz z rodzicami. Nie igra z policją, stara się być przykładnym obywatelem. Eric natomiast to handlarz narkotyków, który po nieudanej transakcji postanawia zainwestować pieniądze w wytwórnię muzyczną. Razem z Ice Cube'em (Jackson) i Dr. Dre (Young) zaczyna nagrywać swoje pierwsze utwory. Do grupy dołączają także MC Ren i DJ Yella. Tworzą oni formację N.W.A (Niggaz Wit Attitudes). Zamykają usta samozwańczym stróżom prawa, stając się głosem młodego pokolenia. Niestety nie wszystko idzie tak, jak powinno. 


Film Gary'ego Graya zaczyna się z wielkim hukiem. Zapomnijcie o powolnym budowaniu napięcia w celu zaznajomienia widza z postaciami pierwszoplanowymi. Na scenę wkracza Eazy-E, który przy akompaniamencie zbliżających się stróżów prawa próbuje uciec z domu, w którym doszło do nieudanej transakcji narkotykowej. W tej niewielkiej scenie zawarto tyle głębi, iż widzom naprawdę ciężko jest usiedzieć na miejscu. Prymitywne metody działań ukazują potęgę i siłę tamtejszej policji, zaś groźby rzucane w stronę nieuczciwego klienta potęgują fakt, że gangsterski świat rządzi się okrutnymi prawami. Potem jest już tylko lepiej. Twórcy podążają bowiem utartymi ścieżkami, zgrabnie omijając charakterystyczne dla tego typu filmów pułapki. Obowiązkowym elementem okazuje się etap poznawania głównych bohaterów. Nikt nie bierze się znikąd. Obserwujemy ich relacje, a także okoliczności stworzenia Najniebezpieczniejszej grupy świata. Etap ten jest jednak na tyle przemyślany, że nie nuży spragnionego wrażeń widza. Wręcz przeciwnie - zaostrza apetyt, który jak doskonale wiemy - rośnie w miarę jedzenia. 


Tym czym dla polskiej sceny muzycznej była grupa Paktofonika stworzona przez nieżyjącego już wokalistę - Magika, jest dla amerykańskiej sceny formacja N.W.A powołana do życia pod koniec lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia. Niggaz Wit Attitudes w czasie swej dość burzliwej wizyty w raperskim królestwie dokonali niemożliwego. Z uwagi na ówczesne wydarzenia ciężko było mówić o spokojnie przespanych nocach czy też swobodnym spacerze po ulicy. Wierni swym przekonaniom funkcjonariusze bez powodu nękali czarnych obywateli, podejrzewając ich o handel narkotykami bądź kradzież. Już sam ich widok dawał policji do zrozumienia, że są winni. Pobicie kierowcy, absurdalne aresztowanie Ice Cube'a wychodzącego z domu przyjaciela czy też słowny pojedynek między Dr.Dre stającym w obronie brata oraz stróżem prawa, rozganiającym wrogo nastawione towarzystwo. Nikt nie miał swojego miejsca. Tak powstała legendarna grupa zrodzona w bólu i strachu. Ból zamieniono w siłę, a strach w odwagę. N.W.A udało się na otwartą wojnę z policją, która nie dość, że wstrząsnęła ówczesnym światem, to jeszcze zapewniła im ogromną sławę, która trwa do dziś. W kraju zza Wielkiej Wody są symbolem, legendą. To dzięki nim świat poznał Tupaca czy też Snoop Dogga. To dzięki nim gangsta rap stał się sztuką, możliwością wyrażenia złości na okrutny świat. Twórcy "Straight Outta Compton" składają zatem swoisty hołd tym, którzy odegrali ogromną rolę w formowaniu swojego pokolenia. 



Oprócz rzecz jasna - doskonałej muzyki, największą zaletą filmu jest naprawdę świetnie napisany scenariusz, uwzględniający wszystkie istotne wydarzenia z życia zespołu. Od jego początków, aż do okrutnego końca. Początkowo miałem spore obawy, że producenci filmu - Ice Cube i Dr.Dre znacząco wpłyną na obraz, który przyjmie formę rozprawy sądowej przeciwko nieżyjącemu Eazy'emu, który z oczywistych przyczyn nie może wyrazić swojej własnej opinii. I choć niektóre wątki zostały potraktowane z przymrużeniem oka (okoliczności powstania utworu "Fuck Tha Police"), to najważniejsze wydarzenia zostały doskonale przedstawione. Jak to w tego typu produkcjach bywa, pominięto kilka wątków, które mogłyby postawić, któregoś z bohaterów w niekorzystnym świetle. O relacjach Dr.Dre z przedstawicielkami płci pięknej bądź potyczkach słownych pomiędzy nim a Erickiem możemy tylko pomarzyć. Scenarzyści zadbali również o poprowadzenie historii N.W.A do końca. Oznacza to, że "Straight Outta Compton" nie kończy się w momencie odejścia Dre, lecz zaraz po śmierci Eazy'ego i pamiętnym odejściu z Death Row Records. Wątek fabularny został także wzbogacony o postać magnata gangsta rapu - Suge'a Knighta, założenie wspomnianej wcześniej wytwórni, chorobę, na którą cierpiał pan E, jak i również występ znanych raperów, którzy to sławę zawdzięczają właśnie Dr. Dre. Nie zapomniano także o słynnym koncercie w Detroit, na którym pomimo przestrogi policji zagościł utwór "Fuck Tha Police", jak i również singlu "No Vaseline" autorstwa Ice Cube'a skierowanego przeciwko N.W.A. Ukazano także solowe kariery Cube'a i Dre



Nieco wcześniej wspomniałem o zgrabnym ominięciu pułapek. Zaniechano próby wplecenia do filmy długich retrospekcji, zbędnych bohaterów czy też wydarzeń, nie mających wpływu na powstanie lub upadek legendarnej formacji. Także utwory zostały umiejętnie dobrane. "Straight Outta Compton", "Gangsta Gangsta", "Fuck Tha Police" czy też "Boyz N' Tha Hood" dawno nie brzmiały tak dobrze. 

Aktorsko film wypadł wyśmienicie. I choć trójka bohaterów takich jak MC Ren, DJ Yella czy też The D.O.C. zostali świadomie zepchnięci na drugi plan - i tak dali radę. O'Shea Jackson Jr. świetnie zagrał ojca, ukazując jego charakterystyczne miny i sposób mówienia. Corey Hawkins zagrał zbyt ugrzecznioną postać, lecz wydobył z niej to, co najlepsze. Jason Mitchell to prawdziwy kandydat do Oscara. Eazy-E to trudna postać, lecz Jason stanął na wysokości zadania. Jego zachowania, sposób mówienia, poruszania się. Wszystko to wypadło wspaniale. Paul Giamatti to aktor o wielu twarzach. Tym razem w niecodziennej roli kłamliwego Jerry'ego, który przyczynił się do upadku grupy. Ciężka rola, lecz bardzo dobrze odegrana.
Aktorzy doskonale sprawdzili się także w dramatycznej, wzruszającej końcówce, gdzie po latach konfliktów spotykają się w szpitalu przy łóżku Eazy'ego. Kilka klepnięć po plecach i uścisk dłoni znaczą więcej niż tysiąc słów. 


"Straight Outta Compton" to piękny film, będący pięknym hołdem złożonym zarówno w stronę Eazy'ego E, jak i całej grupy N.W.A. Jest to obraz wypełnionym bólem, nienawiścią i radością. Film, na który grupa niewątpliwie zasługiwała. To najlepszy film biograficzny jaki do tej pory widziałem i jako miłośnik gangsta rapu gorąco polecam. 
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Czy "Straight Outta Compton" wniesie trochę świeżości na froncie filmów o wielkich raperach? Definitywnie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones