Recenzja filmu

Straight Outta Compton (2015)
F. Gary Gray
O'Shea Jackson Jr.
Corey Hawkins

Gangsta rap made me do it!

Jak wyglądałaby dzisiejsza scena rapowa, gdyby nie wydarzenia przedstawione w "Straight Outta Compton"? Prawdopodobnie świat nie poznałby Eminema, 50 Centa czy innych znanych i cenionych dziś
Czy "Straight Outta Compton" wniesie trochę świeżości na froncie filmów o wielkich raperach? Definitywnie tak. Mieliśmy bardzo kameralną "8 mile"zEminemem, kiepską komedię "The Wash" zDr. DreiSnoop DoggSnoop Doggiemoraz kilka innych mało znanych produkcji. To wszystko do czasu gdy w 2015 na ekrany weszła produkcjaF. Gary Gray'a, która z widzem się nie pierdoli. Hajs, dziwki, koncerty, zioło... ale przy tym wszystkim również świetna muzyka, wielki ruch społeczny, przyjaźń i niezliczone pokłady rasizmu. Zapraszam natournéez największymi raperami lat 90.!

Jak wyglądałaby dzisiejsza scena rapowa, gdyby nie wydarzenia przedstawione w "Straight Outta Compton"? Prawdopodobnie świat nie poznałby Eminema, 50 Centaczy innych znanych i cenionych dziś raperów. Pójdźmy kawałek dalej. Może nawet ruch społeczny będący tworem "Gangsta Rap" nie miałby takiego rozgłosu i dzisiejsze czarnoskóre dzieciaki miałyby nadal problemy z policją na taką skalę jak w latach 90.? Sam mimo, że znam i lubię kawałki Ice Cube'a, Dr. Dre, Snoop Doggaoraz kilku innych, nie zdawałem sobie sprawy z rozmiaru poruszenia, jakie zostało wywołane za ich sprawą na przełomie lat 80. i 90. XX wieku. Obraz F. Gary Grayaotwiera oczy tym niedoinformowanym, ale również daje do myślenia tym, którzy z gangsterskim rapem mieli do czynienia tyle co w "Grand Theft Auto: San Andreas".


NWA po dzień dzisiejszy wzbudza wiele emocji. Albumy wydane za kadencji utalentowanej grupy wciąż cieszą się wielkim uznaniem, a ich odsłuch pozostaje na wysokim levelu. Kto przecież nie zna "Chin Check" będącej motywem przewodnim "GTA: San Andreas"czy sławetnego "Fuk da Police". Mimo że te kawałki same w sobie są wystarczająco popularne, warto znać trochę głębiej twórczość muzyków, aby odbiór filmu był pełnowartościowy. Osoba, która się nie "jara" tą muzyką, może odebrać film jako dłużący się, a 2 i pół godziny to nie rurki z kremem.


Nominowany do Oscara tytuł faktycznie scenariusz ma świetny, dobrze przemyślany, zwięzły i przedstawiający ważne wydarzenia. Akademia słusznie doceniłaJonathana Hermanaoraz Andrea Berlofaza to odpowiedzialnych. Scenarzyści zadbali o to, aby "Straight Outta Compton" nie było dramatem młodych chłopaków pokazującym wczesne lata. Od pierwszych minut filmu producenci przedstawiają nam rozkwit karier znanych po dziś dzień artystów. To w tym filmie jest właśnie fajne, że nie dostajemy kolejnego motywacyjnego obrazu pokazującego skrajną biedę utalentowanego człowieka, który kroczek po kroczku dochodzi do zmiany w swoim życiu (czyt. "8 mila").

Aktorsko film wypada rewelacyjnie. Są momenty, w których odnosi się wrażenie, że angaż w produkcji ma sam CubeczyDre. Mimo, że NWA oryginalnie tworzyła grupa sześciu osób na pierwszy plan wybija się trójka: Eazy E, Dr DreorazIce Cubei to oni właśnie odgrywają główne role. Ten ostatni grany przez OShea Jackson Jr.O'Shea Jackson Jrnajbardziej mnie ujął. Duży respekt dla tego początkującego aktoraz którego ojciec powinien być dumny, bo w końcu odegrał jego rolę. Spory plus dlaPaul GiamattiPaula Giamattiego, który świetnie przekazał jakie panują zasady między chciwym menadżerem, a utalentowanym młodym artystą. Dodatkowo serwowane są takie smaczki jak Suge Knight (R. Marcos Taylor) czy Tupac, którego zagrałMarcc Rosei otrzymujemy naprawdę świetną obsadę, w większości młodych aspirujących aktorów.


Produkcja posiada jeden dość spory problem. Otóż, cała treść jest osadzona na przełomie lat 80. i 90., a niestety nie da się tego odczuć. Wiadomo, są stare kultowe auta, muzyka na winylach i wielkie analogowe szpule w studiu. To jednak nie wystarcza. Wielka szkoda, że producentom nie udało się uchwycić tego niepowtarzalnego klimatu tamtych lat. Ciężko to wytłumaczyć, ale niemalże identycznie wyglądałby film wpasowany w XXI wiek.

Ocena 9/10 wydaje się zawyżona, ale tylko pozornie. Wszystko rozchodzi się o muzykę. Szczerze mówiąc, "Straight Outta Compton" z powrotem odesłał mnie na półkę z płytami Cube'a orazTupacai za to producentom dziękuje. Wspominałem, że wykonanie, scenariusz i gra aktorska stoją na wysokim poziomie, ale to właśnie cała magia ukryta jest w muzyce i to ona nadaje wyjątkowości filmowi.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Filmy biograficzne są przedstawicielami dość specyficznego gatunku filmowego, do którego zawsze należy... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones