Recenzja wyd. DVD filmu

Kult (1973)

Sierżant Howie otrzymuje anonimowy list od mieszkańca wyspy Summerisle. Nadawca listu prosi stróża prawa o pomoc w odnalezieniu zaginionej dziewczynki. Po przybyciu na wyspę Howie rozpoczyna dochodzenie. Z upływem czasu sierżant poznaje dziwne zwyczaje obywateli Summerisle. Odnalezienie dziecka na małej wyspie nie będzie, jak mu się z początku wydawało, rutynowym zadaniem. "Kult" to wspaniały thriller o podłożu religijnym. Nieznany raczej w Polsce reżyser, Robin Hardy, wprowadza nas w tajemniczy świat mieszkańców wyspy. Wyreżyserowany przez niego film można uznać za arcydzieło gatunku. Znajdziemy tu świetnie zrealizowane sceny, wiszący w powietrzu nastrój grozy i nawet nutkę poezji. W czasie seansu Robin Hardy manipuluje widzem. Mieszanie grozy z wesołą oprawą muzyczną jest dość nietypowym zabiegiem, gdyż zwykle w filmach z tego gatunku muzyka jest mroczna i przyprawia o dreszcze. W "Kulcie" odgrywa ona bardzo dużą rolę. Towarzyszy nam prawie przez cały film. Gdyby ktoś oglądał film urywkami, mógłby pomyśleć, że to musical, a nie film grozy. Warto również zwrócić uwagę na stronę techniczną tego dzieła. Fantastyczne zdjęcia w połączeniu z niezłym montażem sprawiają, że oglądanie go jest bardzo przyjemne. Operator kamery doskonale uwiecznił na taśmie filmowej scenerię wyspy. Miejsce akcji stało się piękne i pełne przyrody. Obraz w niektórych momentach został zmiękczony, co dało efekt magicznej, sennej atmosfery. Aktorstwo stoi na wysokim poziomie. Edward Woodward, grający Sierżanta Howie'ego, jest bardzo autentyczny. Rola mocno wierzącego policjanta wyszła mu naprawdę dobrze. Drugim ważnym bohaterem filmu jest wyspa, a dokładnie jej mieszkańcy. Odizolowani od świata, żyjący według własnych reguł poganie to nieprzeciętnie skonstruowane postacie. Smakowitym kąskiem dla koneserów starych horrorów jest niewątpliwie udział Christophera Lee, który gra zarządcę wyspy, Lorda Summerisle'a. Aktor, znany przede wszystkim z kreacji hrabiego Draculi, w "Kulcie" przykuwa nasz wzrok. Scenariusz jest bardzo ciekawy. Relacje między przedstawicielem prawa a mieszkańcami wyspy zostały pokazane w przedziwnych sytuacjach i w prowadzących donikąd rozmowach. Howie, podejrzewając morderstwo, zadaje pytanie, czy może szukana przez niego osoba nie żyje. Rozwiązanie zagadki jest dla niego o tyle trudne, że dla przesłuchiwanych przez niego osób śmierć jest pojęciem względnym i znaczy coś zupełnie innego. Od samego początku wiadomo, że dla zagorzałego chrześcijanina otoczonego przez samych pogan ta sprawa będzie wyzwaniem. Polecam miłośnikom starych, dobrych dreszczowców.