Recenzja filmu

Upiór w operze (2004)
Joel Schumacher
Gerard Butler
Emmy Rossum

"Upiór" upiorny czy anielski?

Musical "Upiór w operze" ("The Phantom of the Opera"), właśnie przeniesiony na ekrany kin przez Joela Schumachera, jest jednym z klasyków gatunku. Jaki jest sam musical? Pomimo jego
Musical "Upiór w operze" ("The Phantom of the Opera"), właśnie przeniesiony na ekrany kin przez Joela Schumachera, jest jednym z klasyków gatunku. Jaki jest sam musical? Pomimo jego nieprawdopodobnej i wieloletniej popularności oraz milionów sprzedanych nagrań spektaklu, pojawiały się opinie zarzucające mu kicz i wtórność (kalka oper włoskich doprawionych chwytliwymi rockowymi brzmieniami). I właściwie te głosy mają rację, musical ten jest uosobieniem kiczu. Ale czy kicz nie jest też formą sztuki? Film Schumachera przenosi oryginalny musical w zasadzie bezpośrednio na ekrany film. Andrew Lloyd Webber dopisał wprawdzie fragmenty muzyki, aby uzupełnić (i zapewne nieco odświeżyć) blisko dwudziestoletnią kompozycję, ale to wciąż ten sam "Upiór", tyle że odkurzony, po elektronicznym liftingu przy pomocy efektów specjalnych i z zupełnie nową obsadą (nie są to wbrew niektórym recenzjom debiutanci, ale aktorzy mniej znani szerokiej publiczności). Film nieco kojarzy się z naszym swojskim Teatrem TV, chociaż - oczywiście - na skalę nieporównywalną (budżet "Upiora" szacuje się na 60 mln dolarów). Są wnętrza, są plenery, wszystko jednak wygląda nieco nierealnie (sztucznie?), co po części jest efektem przepychu dekoracji, kostiumów i kolorów, ocierającego się wręcz o przesyt. Fabuła prosta. Musical właściwie skupia się na wątku romantyczno-tragicznym - miłosny trójkąt, wybór, złamane dzieciństwo, odrzucenie, miłość, która zmienia świat. Ani to oryginalne, ani głębokie. Z pierwowzoru literackiego (powieść Gastona Leroux z 1911 roku) "wypadła" większość wątków, a sam musicalowo-filmowy Upiór jest papierowy jak jego maska. Nierealny, papierowy, kiczowaty... Czy "Upiór w Operze" Schumachera nie jest więc warty obejrzenia? Wręcz przeciwnie. Niezależnie od uproszczeń, przesady inscenizacyjnej czy wątlutkiej fabuły. Warto zobaczyć "Upiora", a właściwie usłyszeć, bo to muzyka jest kluczowym elementem, a cała reszta to w zasadzie tylko oprawa. Może musical Webbera jest wtórny, może nie. Może przenoszenie musicalu na ekrany kin ma sens, może nie. Nie ma niczego, co podobałoby się każdemu, ale ktoś, kto nie filmu nie zobaczy, straci - być może jedyną - szansę na przekonanie się, jaki fenomen kryje się za popularnością musicalu. Idąc na "Upiora" nie spodziewajmy się przełomu w kinematografii czy odkrywczej gry aktorskiej. Film lepiej potraktować jako po prostu musical (tylko i aż) - gdyż w takim ujęciu jest bez zarzutu. Rozpatrywanie go w innych kategoriach od razu skazuje "Upiora" na przegraną. Nie rozśmieszy nas jak "Skrzydełko czy nóżka", ani nie przestraszy jak "Krąg". Od biedy - można oczekiwać wzruszenia na poziomie "Titanica" (który niektórych jednak doprowadzał do łez... śmiechu), ale nie o to w końcu chodzi. Z pewnością film ma "coś", dzięki czemu przynajmniej dla części widowni jest dziełem sztuki. Ale czym jest to "coś"? O tym właśnie każdy musi przekonać się sam.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Softly, deftly, music shall caress you Hear it, feel it, secretly posess you Open up your mind, Let... czytaj więcej
"Jak przygoda, to tylko w Warszawie", jak musical, to tylko Webbera. Sięgając po "Upiora w operze" z... czytaj więcej
Twórcy filmu, o których chcę powiedzieć, nie postarali się, nie trzymają godnie linii współczesnego,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones