Recenzja filmu

Avengers: Czas Ultrona (2015)
Joss Whedon
Waldemar Modestowicz
Robert Downey Jr.
Chris Hemsworth

Choć goni nas czas

Finansowy sukces nowych "Avengerów" nie będzie miał nic wspólnego z jakością tego widowiska. Stanowić będzie skutek świetnie przeprowadzonej kampanii promocyjnej i efekt przynależności do jednej
Kiedy trzy lata temu Joss Whedon dał światu "Avengers", zarówno krytycy, jak i widzowie przyjęli ich z entuzjazmem, wskazując, z jednej strony, na wyłonienie się nowego stylu opowiadania o superbohaterach, z drugiej - na opozycję wobec tego, co oferowało DC ze swoją serią o "Mrocznym Rycerzu". Produkcja okazała się też niezwykle intratna finansowo, toteż świat ujrzały kolejne filmy ze stajni Marvela, będące częścią "fazy drugiej", która miała zostać zamknięta w "Avengers 2". "Czas Ultrona" nadszedł. Tylko co w związku z tym?

Główną osią historii jest zagrożenie, jakie dla świata stanowi Ultron – potężny robot obdarzony sztuczną inteligencją. Został on stworzony przez Tony'ego Starka (Robert Downey Jr.) jako narzędzie obrony Ziemi przed kosmitami. Uzyskawszy za pośrednictwem internetu nieograniczony dostęp do informacji, dochodzi do wniosku, że zmiecenie ludzi z powierzchni planety da światu szansę na rozwój. Avengers po raz kolejny muszą więc uratować ludzkość przed zagładą, przezwyciężając trapiące ich wewnętrzne podziały i sługusów Ultrona w postaci armii robotów i dwóch "ulepszonych" - szybko poruszającego się Quicksilvera (Aaron Taylor-Johnson) i posiadającą telekinetyczne umiejętności Scarlet Witch (Elizabeth Olsen).

Głównym zarzutem wobec najnowszej odsłony uniwersum Marvela są problemy z traktowaniem jej jak autonomicznego bytu. Wszystkie filmy fazy pierwszej prowadziły do "Avengers", który był ich zwieńczeniem i ostatecznym rozstrzygnięciem pewnej historii, a co za tym idzie, zamknięciem konkretnego etapu. W fazie drugiej natomiast każdy bohater otrzymał własną, krótką, ale samodzielną opowieść, która rozwijała charakter i psychologię postaci, a jedynie w niewielkim stopniu budowała fundament pod kolejne części cyklu. Stąd pewna niekompatybilność, którą da się zaobserwować w "Czasie Ultrona". Pomimo obecności drugo- czy nawet trzecioplanowych postaci z innych filmów, takich jak War Machine, Falcon, Heimdall, Agentka Carter czy doktor Selvig, główny problem w filmie wydaje się wyabstrahowany i bez większego związku z innymi produkcjami. Oczywiście, wciąż pojawiają się odwołania do Kamieni Nieskończoności, które to od momentu pojawienia się Thanosa w pierwszych "Avengers" stanowią obiekt spekulacji i przypuszczeń fanów na całym świecie, mających prawdopodobnie znaleźć swój finał w "Avengers: Infinity War". "Czas Ultrona" wydaje się w tym wszystkim niepotrzebnym odkładaniem wydarzeń w czasie, by wyciągnąć z widzów więcej pieniędzy i przygotować ich na kolejne filmy: wprowadza nowych bohaterów, sugeruje kolejne wątki, które będzie można rozwinąć później, sam w sobie nie oferuje jednak wiele.

Jednym z największych rozczarowań jest sam Ultron, który jako twór buntujący się przeciw swojemu stworzycielowi, miał w sobie naprawdę spory potencjał na groźnego przeciwnika dla mścicieli. Niestety, gdy wydostaje się na wolność, trudno w nim odnaleźć psychopatycznego geniusza zła, bo zachowaniem przypomina on raczej przesyconego popkulturą nastolatka, który dysponuje potężnymi umiejętnościami. Trudno inaczej odbierać jego beztroskie zachowanie w trakcie walk czy traktowanie piosenki z "Pinokia" jako leitmotivu własnej egzystencji. Większym zagrożeniem są konflikty między poszczególnymi członkami drużyny, co z pewnością też nie jest przypadkiem, biorąc pod uwagę, że w przyszłym roku na ekrany wejdzie "Captain America: Civil War" traktujący o konflikcie na linii Kapitan Ameryka – Iron Man.

"Avengers: Czas ultrona" choć zrealizowany efektownie i z rozmachem ma też podstawowe problemy narracyjne. Przez mnogość bohaterów, z których w zasadzie każdy otrzymuje na ekranie swoje pięć minut, są w filmie momenty, gdzie dynamika wyraźnie osiada, przez co można odczuwać znużenie. Oczywiście dialogi wypełnione są żartami, mniej lub bardziej zabawnymi, ale zdarzają się też kwestie poważne, refleksje nad problemami wielkimi, nie zawsze wpadające w patetyczny ton, chociaż i takie się zdarzają. Sceny akcji, w których dochodzi najczęściej do radosnej destrukcji otoczenia, dostarczają oczekiwanej rozrywki, nie ma w nich jednak nic zaskakującego. Mimo wielu elementów, od których napięcie mogłoby wzrastać, temperatura emocjonalnego odbioru filmu jest co najwyżej letnia.

Finansowy sukces nowych "Avengerów" nie będzie miał nic wspólnego z jakością tego widowiska. Stanowić będzie skutek świetnie przeprowadzonej kampanii promocyjnej i efekt przynależności do jednej z najbardziej dochodowych serii we współczesnej kinematografii. Pytanie brzmi: jak długo jeszcze będziemy oglądać pełnometrażowe przygody superherosów. Plany są bowiem dalekosiężne, a zyski wciąż duże. Co raz słabiej jednak widoczna jest pasja, która stała u podstaw sukcesu pierwszego "Iron Mana" czy "Avengerów", wyraźniejsze stają się natomiast schematy i skróty, na które decydują się twórcy. Z każdym kolejnym filmem czas Avengerów drastycznie się skraca.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Film "Avengers" z 2012 roku był swoistym przełomem dla gatunku – Joss Whedon, reżyser i scenarzysta... czytaj więcej
Herosi znani z kart komiksów Marvela powracają na duży ekran w filmie "Avengers: Czas Ultrona" i ponownie... czytaj więcej
Joss Whedon wyszedł naprzeciw oczekiwaniom fanów. Nie tylko stworzył kolejny, wysokich lotów... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones