Recenzja filmu

Gdzie jesteś, Amando (2007)

Czy grzech zawsze jest grzechem? Czy postępując zgodnie z tym, co jest słuszne, można kogoś skrzywdzić? Czym jest miłość, czym rodzina? Te i inne pytania stawiają przed bohaterami i widzami twórcy "Gdzie jesteś Amando?" Dennis Lehane, autor książki, i Ben Affleck, reżyser kinowej adaptacji. Z pozoru prosta detektywistyczna historia o poszukiwaniach zaginionej dziewczynki jest w rzeczywistości opowieścią o mężczyźnie, którego ideały i poglądy zostają wystawione na próbę. Patrick Kenzie to prywatny detektyw działający tam, gdzie się wychował – w biednej części miasta. O jego dzieciństwie niewiele wiadomo, jednak z tego, co mówi i co widać na ekranie, nietrudno domyślić się prawdy. Jak większość dzieciaków wychowywał się praktycznie bez rodziny. Jego światem była ulica. Wszystkiego, co wie o grzechu i byciu dobrym, nauczył się od księży. W chaosie i okrucieństwie życia na ulicy katolicyzm zaoferował mu pewność, porządek i stabilizację. Jednak teraz, za sprawą przypadku zaginięcia małej dziewczynki, wszystkie te z pozoru proste prawdy zostaną przetestowane w sposób całkowicie bezwzględny. Każdy kolejny krok w śledztwie to cios dla jego przekonań. Śmierć niereformowalnego pedofila uznana zostaje za czyn bohaterski i właściwy, lecz przecież piąte przykazanie mówi wprost: Nie zabijaj. Kradzież, spisek, szantaż to rzeczy piętnowane jako grzech, lecz ich rezultaty są zaskakująco pozytywne. Patrick dochowa wierności swoim ideałom. I zapłaci za to wysoką, niemalże najwyższą cenę. Lehane i Affleck uczynili z Patricka postać tragiczną poprzez utrzymanie ambiwalentnego stanowiska wobec zasad katolickiego wychowania. Tworzy to niezwykle interesujący obraz psychologiczny, z którym Affleck jednak nie do końca sobie poradził. Nie ulega wątpliwości, że Ben Affleck zrobiłby wszystkim wielką przysługę, gdyby zapomniał o aktorstwie i skoncentrował się na reżyserii – ta wychodzi mu zdecydowanie lepiej. "Gdzie jesteś Amando?" to solidna produkcja, z dobrze zarysowanymi postaciami. Jednak filmowi zabrakło ciężaru emocjonalnego i dystansu. Affleck nie do końca potrafi pozostać obiektywnym obserwatorem. Wyraźnie czuje się, że w konflikcie ideologicznym zajmuje stanowisko, a końcowe sekwencje sprawiają wrażenie jakby zrealizowane były przez kogoś patrzącego na wszystko z góry, z pełnym satysfakcji uśmiechem "A nie mówiłem wam" na ustach. Mam niejasne wrażenie, że Clint Eastwood (świetnie zaadaptował inną powieść Lehane'a "Rzeka tajemnic") poradziłby sobie lepiej. Mimo to należą się Benowi brawa i zachęta do kręcenia dalszych filmów. Nie zawodzi za to jego brat Casey. Powoli, całkiem niepostrzeżenie wyrasta nam prawdziwy aktorski diament. I choć nie jest to kreacja tego kalibru co w "Zabójstwie Jesse'ego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda", to Affleck udowadnia, że talent posiada. Nie sposób również pominąć rewelacyjnej Amy Ryan. Póki co rola ćpunki i nieodpowiedzialnej matki to jej największe osiągnięcie aktorskie, słusznie nominowane do Oscara. "Gdzie jesteś Amando?" to bardzo dobre kino psychologiczne. Być może nie pozostanie na dłużej w pamięci widzów, lecz z całą pewnością warto się z nim zapoznać.