Recenzja filmu

Taqwacores (2010)
Eyad Zahra
Noureen DeWulf

Islamski punk

Dla europejskiej publiczności "Taqwacores" może być bardzo ciekawą lekcją socjologiczną pokazującą problemy młodych dzieci Mahometa, o jakich wiele osób do tej pory raczej nie zdawało sobie
Czy może być coś bardziej absurdalnego niż islamskie punki?  Arabowie modlący się do Allaha ze skrętem marihuany w jednej i puszką piwa w drugiej ręce? Czy to się aby nie wyklucza? Czy muzułmanie w ogóle mają prawo do rebelii? Być może to prawda, że zachodni świat wie niewiele na temat mahometan. Jedno jest jednak oczywiste – bunt rodzi się tam, gdzie nie ma wolności.

"The Taqwacores" Eyada Zahry to ekranizacja pierwszej powieści Michaela Muhammada Knighta. Ten amerykański pisarz  jest szczególnie popularny wśród muzułmańskiej młodzieży żyjącej w Stanach Zjednoczonych. Jakkolwiek górnolotnie to zabrzmi, można o nim powiedzieć, że jest głosem arabskiej społeczności, która właśnie odkryła wolność. Tytuł powieści Knighta to bowiem połączenie dwóch znaczących słów – arabskiego taqwa oznaczającego miłość do Allaha i jednocześnie strach przed nim z hardcore’em. Krótko mówiąc, taqwacore to islamskie kapele punkowe wyśpiewujące swój bunt przeciwko ograniczeniom swojej religii.

Głównym bohaterem filmu Zahry jest pakistański student inżynierii, który trafia w samo jądro taqwacore’u. Józef jest poczciwym chłopakiem trzymającym się ściśle wpajanym przez całe życie zasadom, które de facto sprowadzają się do samych zakazów – żadnych papierosów, zero alkoholu i seks tylko po ślubie. Nowi przyjaciele Józefa ze squatu doszli jednak do wniosku, że skoro trafili na ten świat, będą korzystać z jego uroków. Robią więc głośne imprezy, upijają się do nieprzytomności, uprawiają miłość na wszelkie sposoby i sprawdzają, jak mocno mogą jeszcze nagiąć ograniczające ich zasady. Co najważniejsze, nie zapominają jednak o swoim Bogu. Uważają, że modlić można się na różne sposoby, także przez hardcore’ową muzykę.

Znamienne w "Taqwacores" jest to, że jego bohaterowie mieszkają w Ameryce, która jest symbolem ich wolności. Daje im prawo do wyzwolenia spod rygorystycznych przykazań. Wygląda to tak, jakby tylko tu mogli żyć jak "inni", otwarcie mówić o swojej seksualności i bluźnić przeciwko Bogu. Czy łamanie surowych zasad daje im szczęście? Zahry daje na to pytanie jednoznaczną odpowiedź. Naznaczeni piętnem islamu nie potrafią odnaleźć się w przybytku wolności, rozkoszy i zepsucia. Każdego z nich męczy wewnętrzne rozdarcie, grzeszą i jednocześnie odwracają się, żeby sprawdzić, czy Bóg patrzy. Jeden z bohaterów, pozornie najbardziej wyzwolony, w rzeczywistości jednak najbardziej zagubiony, wielokrotnie wygłasza w filmie monologi, w których wyraża marzenie o prawdziwej, niczym nieograniczonej wolności.

Dla europejskiej publiczności "Taqwacores" może być bardzo ciekawą lekcją socjologiczną pokazującą problemy młodych dzieci Mahometa, o jakich wiele osób do tej pory raczej nie zdawało sobie sprawy. Nie tylko poszerza spojrzenie na islam i jego wyznawców, ale stawia też uniwersalne pytanie o to, czy wolność rzeczywiście polega na braku ograniczeń. I trudno ocenić, czy to islam ze swoimi konserwatywnymi zasadami krzywdzi indywidualne jednostki najbardziej, czy też Ameryka składająca obietnicę wolności i szczęścia, której w rzeczywistości nie może spełnić. Niezależnie od odpowiedzi na to pytanie film Zahry wart jest obejrzenia, chociażby dlatego, by przekonać się, że inni mają gorzej.
1 10
Moja ocena:
7
Absolwentka Wydziału Polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie ukończyła specjalizację edytorsko-wydawniczą. Redaktorka Filmwebu z długoletnim stażem. Aktualnie także doktorantka w Instytucie... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Islam – albo go kochasz albo nienawidzisz. Nawet jeśli to stwierdzenie jest nieprawdziwym uproszczeniem,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones