Recenzja filmu

Ile waży koń trojański? (2008)
Juliusz Machulski
Ilona Ostrowska
Maciej Marczewski

Koń trojański jest ciężki (ale nie w tym przypadku)

Mam nadzieję, że nie jestem osamotniony w takim odczuciu, ale filmy oparte na przemieszczeniach czasoprzestrzennych posiadają pewną magię faworyzującą je w środowisku lekkiego kina rozrywkowego.
Mam nadzieję, że nie jestem osamotniony w takim odczuciu, ale filmy oparte na przemieszczeniach czasoprzestrzennych posiadają pewną magię faworyzującą je w środowisku lekkiego kina rozrywkowego. Możliwość wyruszenia w pewne miejsce w przeszłości nadaje filmowi dodatkowy, podniecający aspekt, wywyższający ocenę utworu ponad notę dotyczącą właściwej warstwy filmowej. To chociażby sprawiło, że wciąż chętnie wracam do serii Roberta Zemeckisa "Powrót do przyszłości" oraz z optymizmem podszedłem do nowego filmu Juliusza Machulskiego pod tytułem "Ile waży koń trojański?". Twórca kultowej "Seksmisji" tym razem wykorzystał prawie dwadzieścia lat przemian w wolnej Polsce, które sprawiły, że epoka PRL-u wydaje się obecnie intrygującym i absurdalnym okresem, bardziej prawdopodobnym w świecie filmu niż w naszej rzeczywistości. Opowiedział historię czterdziestolatki Zosi, której nieprzemyślane życzenie powrotu do lat młodości zostaje niezrozumiałym trafem losu spełnione, przez co sympatyczna brunetka znów musi borykać się z absurdami PRL-u w 1987 roku. Trafiła do czasu, w którym nie znała jeszcze swojej prawdziwej miłości Kuby, natomiast tkwiła w nieszczęśliwym związku z pierwszym mężem Darkiem. Poszukiwania swojego przyszłego, ukochanego towarzysza życia w Polsce lat osiemdziesiątych są głównym wątkiem filmu i zarazem pretekstem do próby odtworzenia realiów tamtego świata. Dla samego Machulskiego zaś stanowią sposobność do powrotu do okresu największych sukcesów twórcy, których sztandarowym przykładem jest chociażby "Seksmisja". Reżyser zabawił się w odtwarzanie tamtejszej rzeczywistości, choć niezbyt odległej, to jakże odmiennej od teraźniejszości. Polska ponad dwadzieścia lat temu krajobrazowo, choć oczywiście nie tylko, była całkowicie innym krajem, z innymi samochodami, witrynami sklepowymi i pozostałymi elementami wpływającymi na wygląd przestrzeni publicznej. Reżyser zrekonstruował ją co najmniej poprawnie, dbając o oddanie ducha tamtych czasów. Co prawda najczęściej spotykanymi autobusami w 1987 roku były autosany i jelcze, ale dodanie w jednej ze scen jeszcze starszego, popularnego „ogórka” było jedynie delikatną, nie szkodzącą przyprawą. W każdym razie klimat PRL-owskiej rzeczywistości, w moim skromnym odczuciu, został odzwierciedlony bez zarzutu, co stanowi mocną stronę filmu. Minusem natomiast wydaje się być bezbarwna gra Macieja Marczewskiego w roli Kuby, której nijakość została podkreślona poprzez brawurową rolę Roberta Więckiewicza. Na ogół tak bywa, że kreacje krętaczy i cwaniaczków są bardziej widowiskowe od kreacji szlachetnych bohaterów, ale w tym przypadku kontrast wydaje się zbyt duży. Od Kuby w ogóle nie czuć charyzmy, którą w nadmiarze obdarzony został Darek, pierwszy mąż Zosi. On też jest niemal jedynym powodem, który sprawia, że w rubryce gatunek wpisujemy komedia. Bez niego czujemy jedynie mocną dawkę sentymentalizmu (nie przeczę, że często uroczego i poruszającego), nie tryskającego jednak zbytnio humorem. Ilona Ostrowska (Zosia – główna bohaterka) tworzy słodką, sympatyczną postać (charakterologicznie zbliżoną do jej Lucy z "Rancza"), ciągnącą romantyczną przestrzeń filmu, ale nieco drażniącą w inicjowanych przez nią scenkach humorystycznych. Troszkę zbyt ciężko przychodzi jej do głowy, że w PRL-u nie było kart kredytowych, ani testów ciążowych. Niemniej jednak film ogląda się z lekkością i przyjemnością, których ostatnimi czasy próżno było szukać naszym kinie. Dostawaliśmy zazwyczaj albo wartościowe filmowo, ale ciężkie i dobijające psychicznie dramaty lub też popłuczyny po kiczowatych amerykańskich komedyjkach romantycznych. Juliusz Machulski stworzył jednak ewidentnie polską komedię romantyczną bawiącą i wzruszającą przede wszystkim Polaków. Wiem, że wszelkie nacjonalizmy są obecnie niepoprawne i tępione, ale ten związany z odcięciem się kina od globalnej mody i zwróceniem ku lokalnej (w tym przypadku polskiej) tradycji filmowej i obyczajowej daje niekiedy niezły rezultat.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Podróż w czasie. Któż z nas nie chciałby jej odbyć, żeby naprawić własne błędy, kilka "tak" zamienić na... czytaj więcej
"Ile waży koń trojański?" to nowy film Juliusza Machulskiego, uznanego reżysera kultowych komedii takich... czytaj więcej
Nie ukrywam, że rzadko oglądam filmy serwowane wieczorami przez TVN. "Ile waży koń trojański?" to... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones