Recenzja filmu

Wołyń (2016)
Wojciech Smarzowski
Michalina Łabacz
Arkadiusz Jakubik

Kresowy raj: utracony i odzyskany

Wojciech Smarzowski nakręcił film genialny, który moim zdaniem zaliczany będzie do najlepszych polskich filmów. Stawiam mu ocenę 10/10. Film stanowi dopracowaną całość, w którym scenariusz,
Wojciech Smarzowski nakręcił film genialny, który moim zdaniem zaliczany będzie do najlepszych polskich filmów. Stawiam mu ocenę 10/10. Film stanowi dopracowaną całość, w którym scenariusz, znakomici aktorzy, drobiazgowa scenografia, specyficzny montaż etc. doskonale się uzupełniają. Posiada też szereg warstw znaczeniowych, możliwych do odczytania na rozmaitych poziomach. Na pierwszym planie mamy warstwę fabularną, która dla każdego widza jest najbardziej zrozumiała. Stale pojawiają się w niej jednak niepokojące elementy, burzące prosty odbiór filmu, które przybierają na sile pod koniec filmu i  pozostawiają już każdego widza z pytaniami bez prostej odpowiedzi. Niżej podejmę próbę interpretacji niektórych motywów symboliki pojawiających się w filmie. 
W mojej ocenie, reżyser bardzo zręcznie posługuje się motywem idyllicznych kresów, istnego raju utraconego, częstego w polskim spojrzeniu na Kresy. Na początku filmu przecież przez długi czas obserwujemy prawdziwą sielankę: Polacy, Ukraińcy, Żydzi zgodnie ze sobą współpracują. Zresztą ta idylla podkreślona jest przez motyw zaślubin, podwójnej miłości Polek do Ukraińców i wspólnej zabawy obu narodowości na weselu. Trudno o dowód na większe zaufanie między nacjami niż mieszane małżeństwo. Ta podwójna miłość symbolizować może więź pomiędzy oboma narodami. Ale, już w tym momencie widzimy diabelskiego węża niezgody: Ukraińców podburzają agitatorzy, Zosia nie może wyjść za Petra, Polacy kilkakrotnie dają wyraz swojej pogardy dla Ukraińców, a i Żydów też. Wyraźnie pokazane jest lekceważenie państwa polskie poprzez nielegalną sprzedaż wódki. Na koniec zaś znowu pojawia się raj, do którego wchodzi Zosia z Petrem i ich wspólnym dzieckiem. Ale, to jest innego rodzaju raj: pusta i bezludna kraina spokoju i zapomnienia. Ale wróćmy do pierwotnego raju. A tam, jak wiemy, oprócz Adama i Ewy są też aniołowie i wąż diabelski kuszący do złego.

Odnoszę wrażenie, że reżyser stara się pokazać, że bez silnych więzów cywilizacji ludziom grozi popadnięcie w całkowite barbarzyństwo. Z okrucieństwem mamy przecież do czynienia już podczas wesela: zabawa z cepami, płonącą kłodą, czy chłostanie panny młodej, plus inne mniej widoczne. To wyraźne ukazanie okrucieństwa drzemiącego w wołyńskiej tradycji. Tradycji pogańskiej, którą trzymają w ryzach więzy kulturowe – religia i państwo, i sprowadzają je do pół-niewinnego folkloru. Na początku te więzy kulturowe reprezentują trzy postacie: księdza, policjanta i sołtysa. Mamy księdza nawołującego do przestrzegania prawa i ładu społecznego w imię moralności, oraz policjanta i sołtysa uosabiających państwo. To są aniołowie, którzy mają za cel zwalczać diabelskiego węża nacjonalizmu. Postacie zostały jednak symbolicznie zlekceważone i odarte z autorytetu. Ksiądz to pijak i chciwiec naginający reguły do potrzeb bogatego klienta, sołtysa Skiby. Znaczące jest, że ktoś go uderzył cepem do krwi w nogę. To pokazuje, że członkowie społeczności nie wahają się podnieść zbrodniczego narzędzia na księdza: wg religii zastępcy Boga na Ziemi. Widzimy też napaść na policjanta, ktoś uderza go od tytułu w głowę i on pada na ziemię. Wcześniej zaś policjant znacząco okazuje pogardę do Ukraińców, pomimo, że powinien stać na straży ładu dla całej wspólnoty- "Ukrainiec cham, Polak pan". Nie lepiej zachowuje się sołtys, który dla swojej egoistycznej korzyści łamie zasady społeczne-bierze sobie młodą dziewczynę (nie interesuje mnie opinia wsi, mówi), a nadto pogardza Ukraińcami. Kabanami, tj. świniami, jak słyszymy. A przecież powinien działać dla dobra całej, polsko-ukraińskiej wspólnoty. Tak więc, już na wstępie ukazane są rysy na pozornie stabilnych więzach społecznych społeczności Kresowej.

Niedoskonały porządek przedwojenny zostaje zastąpiony przez jego odwrócenie. Sołtysa Skibę zastępuje Ukrainiec, Szuma, koniunkturalista bez jakichkolwiek zasad moralnych, policjanta zastępują funkcjonariusze NKWD, a księdza w roli autorytetu moralnego, nauczycielka, ucząca nienawiści do religii i jej reguł moralnych. Nadto nadużywa zaufania uczniów do szpiegowania ich rodziców. Sowieci, a potem Niemcy uczą Ukraińców pogardy do życia ludzkiego. Funkcjonariusz sowiecki zabija człowieka za kradzież wódki. Pod rządami niemieckimi jest jeszcze gorzej. Niemcy zabijają wszystkich Żydów, od tych współpracujących z Sowietami, do małych dzieci. Policja ukraińska jest karykaturą policji jako strażników ładu: zabija Żydów, kradnie i gwałci. Polacy stają się bezwolnymi ofiarami przybierającego na sile ukraińskiego nacjonalizmu OUN-UPA  mającego oparcie w policji ukraińskiej. Jedynym, chybotliwym gwarantem elementarnego porządku pozostają Niemcy. Ale i ta wątła przeszkoda ulega zniszczeniu, gdy OUN-UPA wypowiada posłuszeństwo Niemcom i zamierza samodzielnie, ostatecznie, rozwiązać kwestię polską na Wołyniu, po prostu mordując wszystkich Polaków, od niemowląt do starców. Tak aby powstała Ukraina bez mniejszości, "czysta jak szklanka wody". OUN-UPA nie pozostawia zwykłym Ukraińcom miejsca na rozterki moralne: kto nie chce być z nimi, jest przeciwko nim i to jego głowa trafi pod siekierę na pieńku! Terror staje się narzędziem podstawowym: chodzi o wymordowanie w sposób możliwie okrutny tak wielu Polaków, aby reszta porzuciła wszystko i uciekła. Symbolicznie tę część filmu kończy okrutne zabójstwo księdza, udzielającego ślubu na początku filmu. Chaos podkreślają kazania trzech duchownych, chrześcijańskich, a mimo to rozbieżne i stanowiące istną kakofonię moralną. Oznacza to w sumie całkowite zerwanie z elementarną moralnością chrześcijańską i już pełne obudzenie przedchrześcijańskich upiorów.

Zosia i jej najbliżsi padają ofiarą wyżej opisanego triumfu chaosu. O ile jednak sceny śmierci rodziców Zosi, jej pasierba i siostry oraz szwagra są wprost pokazane, o tyle na pierwszy rzut oka Zosia i jej synek wychodzą z rzezi cało. Ja jednak uważam, że Zosia i jej synek zostają zamordowani, z tym, że poza kadrem, pozostawiając widza w hollywoodzkim złudzeniu, że bohaterka wyjdzie z kłopotów cało. Ale: otóż po nocnej scenie w trakcie napaści na wieś, scenie w której Zosia z synkiem zostaje zauważona przez sołtysa i innych morderców następuje cięcie montażowe. W kolejnym widzimy samotną Zosię, bez dziecka, "budzącą się" pośród trupów, oparta jest w nienaturalnej postaci o chatę, obok maszerują rezuni. Pozostawia to widzowi nadzieję na szczęśliwe zakończenie. Niemniej jednak jak przyjrzymy się Zosi, to widać, że ma krwawą plamę na lewej piersi i twarz także umazaną krwią. W kolejnym ujęciu nagle pojawia się u jej boku synek (3 latek). Pokazane też jest dziwne, szybkie ujęcie, jak Zosia zagląda do studni i widzi jakieś małe ciałko. Krzyczy wtedy przeraźliwie, głosem pełnym rozpaczy. Kogo ona zauważyła? Co istotne w tym ujęciu nie ma przy niej synka, który pojawia się dopiero w kolejnym, wynurzając się z mgły niczym upiór. Reasumując, moim zdaniem te sceny w połączeniu z kolejnymi pokazują, że Zosia i jej synek zostali zamordowani. A dlaczego dalej są na Ziemi? Cóż, mitologia lokalna mówi, że ofiary nagłej śmierci, nie pogrzebane w należyty sposób, nie mogą tak po prostu odejść, bo nie zakończyły wszelkich ziemskich spraw. O jakie sprawy tu chodzi? Moim zdaniem o miłość do Petra. Widzimy to w scenie z matką Petra. Ta daje jej chustkę i mówi, że powinna iść do swojej siostry. To są istotne elementy. Matka Petra jest akuszerką, a i zapewne zgodnie z lokalną tradycją pogańską czarownicą, przywykłą do obcowania z mocami nadprzyrodzonymi. Zaś chustka, symbol mężatki, rozpoczyna symbolicznie obrzęd weselny z Petrem. Dokonało się to przy martwych rodzicach Zosi. Tak więc z jednej strony Zosia rozpoczęła pożegnanie najbliższych, z drugiej rozpoczęła się jej droga do finalizacji obrzędów weselnych z ukochanym Petrem. W czasie jej dalszej wędrówki dostaje buty ślubne od jednego z rezunów, a gdy przybyła do siostry, to jej zostaje obcięta na progu domu głowa, w sposób bliźniaczo podobny do obcinania warkocza na początku filmu. Ta scena niejako kończy warstwę fabularną i następnie widzimy tylko wieloznaczną scenę jej jazdy wozem ślubnym z ukochanym Petrem i synkiem. Z jakichś przyczyn nie uczestniczy w ich radości i leży tylko niczym martwa na wozie. Wóz przejeżdża przez graniczny most, mijając straż niemiecką. Jednocześnie widzimy Zosię idącą samotnie przez most. Za mostem widzimy niejako raj, sielski i spokojny krajobraz

Fabuła zatacza koło. Rozpoczyna się przecież we żniwa i kończy się w żniwa. Tuż przed napaścią na wieś banderowców sołtys Szuma mówi do Zosi, że trzeba zakończyć żniwa. Z kolei film rozpoczyna się podczas żniw, weselem, a kończy się śmiercią ówczesnych państwa młodych i mistycznymi zaślubinami Zosi z Petrem. Narzędzia rolnicze i zwyczaje weselne używane na początku do zabaw weselnych, na koniec służą do mordów. Wesele na początku kończy odjazd wozu ślubnego i taki sam wóz widzimy na końcu filmu. Zwrot akcji następuje po śmierci księdza i Skiby, wiodących postaci pierwszego wesela. Od tego momentu może rozpocząć się mistyczna droga do zaślubin Zosi z Petrem. Oczywiście poprzez śmierć, no bo przecież Petro nie żyje. Na końcu pojawia się znów motyw raju, z tym, że zupełnie innego niż na początku. Bezludnego, spokojnego, wyciszonego i jakby pogrążonego w zapomnieniu. Czy to Polska, czy też może znowu Wołyń? Niezależnie od tego, jest on wolny od śmierci i chaosu. Graniczna rzeka stylizowana jest na antyczną rzekę zapomnienia – Letę. Czy w ten sposób reżyser mówi, że droga do pokoju miedzy Polakami i Ukraińcami prowadzi przez zapomnienie zbrodni? W każdym razie na straży tego raju stoją żołnierze niemieccy, tak jakby reżyser wątpił, aby raj mógł być ocalony bez silnej ręki, trzymającej porządek i nie wpuszczającego do nieba nacjonalistycznych upiorów. Nasuwa się tu oczywiście myśl o Unii Europejskiej, związek Zosi i Petra przypomina wspólnotę polsko-ukraińską. Film jest mostem do pojednania, o ile pilnować będziemy wejścia do raju, przed szowinistycznymi demonami. Na razie pełne pojednanie nie nastąpiło, stąd reżyser ukazuje dysonans, czy w raju jest miejsce dla obojga bohaterów, czy tylko Zosi, a głębiej patrząc – dla Polaków i Ukraińców.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Wojciech Smarzowski pragnie, aby "Wołyń" budował mosty, a nie mury. Czas pokaże, czy tak faktycznie... czytaj więcej
Filmy historyczne zawsze sprawiają mi pewien problem. Mianowicie za każdym razem po seansie głowię się,... czytaj więcej
Najnowszy film Wojtka Smarzowskiego otwiera scena wesela: oto piękna Polka wychodzi za mąż za młodego... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones