Recenzja gry PS4

Ukryty Plan (2017)
Katie Cassidy
Catherine Haena Kim

Kto zabił człowieka z padem?

Niby "Ukryty plan" nie kryje swojej przynależności gatunkowej – ba, nawet się z nią obnosi – ale nie takie deklaracje już widywaliśmy, stad można mówić o paradoksalnym zdumieniu, że pod często
"Ukryty plan" - recenzja
Niby "Ukryty plan" nie kryje swojej przynależności gatunkowej – ba, nawet się z nią obnosi – ale nie takie deklaracje już widywaliśmy, stad można mówić o paradoksalnym zdumieniu, że pod często używanym eufemizmem "interaktywny film" istotnie nie kryje się nic innego. Brytyjczycy z Supermassive Games co prawda dostarczyli nam już przed dwoma laty pozornie podobny produkt, czyli znakomite "Until Dawn", lecz oparty na intencjonalnie stereotypowych rozwiązaniach narracyjnych slasher, zakładający znajomość przez gracza konwencji, to materiał szyty na miarę. A tutaj mamy do czynienia z nieco rozmemłaną sensacją, która raz uderza w tony dreszczowca na miarę "Milczenia owiec", a raz skleconego naprędce odcinka serialu dochodzeniowego. Owa dychotomia przekłada się na niechlujnie rozłożone skoki i spadki napięcia i kiedy już człowiek zdoła się w całą tę sprawę wkręcić, następuje taniuchny zwrot akcji, rujnujący jako tako zaplecioną intrygę. Żeby już dać sobie na spokój z obowiązkowymi chyba porównaniami z "Until Dawn", wypada też odhaczyć punkt o stopniu interaktywności, bo wychodzi na to, że im ona mniejsza, tym większe wrażenie owej filmowości, gdyż w "Ukrytym planie" za tempo przebiegu rozgrywki odpowiedzialni są wyłącznie twórcy gry, a my stajemy się widzami tylko trochę mniej biernymi.

   

Posiedzenie przed konsolą przypomina nieco oglądanie programu "Decyzja należy do ciebie" przemieszanego z perypetiami trolla Hugo emitowanymi niegdyś przez Polsat, gdzie dzwoniący do studia kierowali ruchami animowanej postaci przy pomocy klawiszy telefonu. "Ukryty plan" nie przewiduje bowiem użycia kontrolera. Aby zagrać, konieczne jest ściągnięcie na smartphone'a darmowej aplikacji z serii PlayLink, która umożliwi interakcję z grą. Ta ogranicza się praktycznie do wyboru kwestii dialogowej, okazjonalnego poszukiwania dowodu na miejscu zbrodni (wodzimy promieniem latarki po ekranie, a może raczej palcem po ekranie telefonu) i rzadkich okazji do sprawdzenia swojego refleksu, kiedy należy prędko najechać kursorem na odpowiednia kratkę, aby, dajmy na to, przeskoczyć przeszkodę. Trudno oprzeć się wrażeniu, że "Ukryty plan" napisano pośpiesznie, żeby zaprezentować możliwości owej aplikacji, która faktycznie jest czymś nowatorskim i funkcjonalnym. Póki co katalog gier powiązanych z PlayLink ogranicza się do rzeczy, które ogrywać należy z przyjaciółmi, do czego nie będą potrzebne cztery pady, tylko cztery smartphone'y. Gra od Supermassive także sprawdza się lepiej przy rozgrywce wieloosobowej, bo to raptem dwie godziny i koniec seansu. Możemy ze sobą rywalizować, podkładając sobie świnie (ale narzucone przez program i czasem, wybaczcie słowo, debilne), albo współpracować. Oba tryby są niedopracowane, bo, na przykład, aby przejść dalej, z reguły wszyscy obecni muszą zgodzić się co do dalszego rozwoju akcji, a poza kartami "przejęcia decyzji", których jest niewiele i które gracze mogą wykorzystać, nie ma innego systemu pozwalającego na wybór lidera, batalię o możliwość dokonania wyboru po naszej myśli lub przekonanie pozostałych do swojej racji. Co nie paraliżuje jednak gry, bo ekipa skupiona wokół konsoli może – a nawet powinna! – negocjować dalszą drogę rozwoju akcji, choć częstokroć ścieżki oferowane przez grę są dość enigmatyczne. Aspekt towarzyski eliminuje nieco napięcie, dlatego "Ukryty plan" nie jest przeżyciem tak trzewiowym jak, przepraszam za kolejne przywołanie tego tytułu, "Until Dawn", lecz potrafi zainteresować pomiędzy jednym łykiem z butelki a drugim. Scenariusz zdecydowanie nie jest oscarowy i historii tej bliżej do takiego "Clock Tower" niż – znowu to robię – poprzedniej produkcji brytyjskiego studia, ale sprawdza się na imprezowe posiedzenie. Do tej pory unikałem przywołania fabuły i to nieprzypadkowo, bo przecież atrakcją jest wielość możliwych zakończeń i rozmaite odnogi, jakimi da się podążyć, dlatego poprzestanę na tym, że chodzi o polowanie na seryjnego mordercę, niejakiego Wnykarza, który, jak twierdzi skazany przed laty za jego zbrodnie facet, nadal jest na wolności. Kto faktycznie jest zabójcą? Czy damy się wciągnąć w jego grę? Czy nas to obchodzi?

   

Sam jestem cokolwiek zdziwiony swoim jadowitym tonem, bo jednak "Ukryty plan" dał mi trochę frajdy. Takiej, jakie oferuje obejrzenie z kumplami szeregowego thrillera przy piwku i pizzy. Kto lubi podobne wieczory – a kto nie lubi? – ten niech nie słucha mojego biadolenia i sięga po portfel.
1 10
Moja ocena:
6
Krytyk filmowy i tłumacz literatury. Publikuje regularnie tu i tam, w mediach polskich i zagranicznych, a nieregularnie wszędzie indziej. Czyta komiksy, lubi kino akcji i horrory, tłumaczy rzeczy... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones