Recenzja filmu

Wyrok śmierci (2007)
James Wan
Kevin Bacon
Garrett Hedlund

Logika w zawiasach

Tak, wiem, kino gatunkowe. Ma być akcja, zemsta, krew i dramat. Tragiczna postać anemicznego ojca szukającego sprawiedliwości, wszczynającego wojnę z gangiem i płacącego za to najwyższą cenę,
Tak, wiem, kino gatunkowe. Ma być akcja, zemsta, krew i dramat. Tragiczna postać anemicznego ojca szukającego sprawiedliwości, wszczynającego wojnę z gangiem i płacącego za to najwyższą cenę, jest żywa dzięki kreacji Kevina Bacona. Ale nawet jego drapieżne i smutne oczy nie wystarczą, żeby stała się na dłuższą metę wiarygodna.

Gdy Nick Hume spędza czas ze swoją rodziną, przyglądamy się sielance na przedmieściach, jak gdybyśmy mieli do czynienia z jednym z odcinków "Pełnej chaty". Jest słodko i radośnie, wszystko to uwiecznione na VHS, nostalgicznym symbolu minionej wspaniałej przeszłości. Przestaje być przyjemnie, kiedy ginie pierworodny syn głównego bohatera, oczko w głowie rodziny, hokeista u progu sportowej kariery. Przemoc pojawia się na ekranie nagle, choć nie do końca niespodziewanie, i wywraca świat Nicka do góry nogami. Wobec braku perspektywy właściwej sądowej kary dla sprawcy chęć osobistej zemsty jest naturalna. I gdy zdesperowany ojciec sam chwyta za nóż, czujemy ten szczególny rodzaj solidarności, przyzwalający w naszych oczach na samosąd i powrót do starej dobrej metody oko za oko.

Niestety, dalszy bieg wydarzeń jest brutalną groteską, posklejaną naprzemiennie scenami pościgów i strzelaninami w różnych sceneriach. Zaczyna królować ciężki klimat zadusznych zaułków i podejrzanych spelun, gdzie każdy ma pod ręką swoją działkę, dziwkę i maczetę. Nick Hume ucieka całej bandzie wytatuowanych, umięśnionych mężczyzn, zabijając przy okazji kilku z nich, coraz kreatywniej posługując się broniami wszelkiego rodzaju i przechodząc metamorfozę rodem z "Taksówkarza".  I choć dochodzi do nieubłaganej konfrontacji z panią detektyw Wallis, nic się nie zmienia. Karty są wyłożone na stół, ale jedyne, na co stać służby bezpieczeństwa, to zbyt długie drzemki w radiowozie i opóźnione w czasie interwencje – funkcjonariusze przepadają na długie godziny, po czym wbiegają heroicznie do domu bohatera, kiedy jest już po wszystkim. Pod tym względem nie różnią się niczym od karykaturalnych policjantów ze slapstickowych komedii, okładających się pałkami po głowach.

John Goodman błyszczy przez chwilę w swoim podziemnym królestwie, dopóki nie zaczyna częstować napotkanego Nicka koślawymi sentencjami, okraszającymi konfrontację dwóch ojców. Oboje przeżyli stratę i oboje mają nabite spluwy, ale na tym podobieństwa się kończą. Świat zabaw dla dużych chłopców wciąga ich bezpowrotnie w krwawą procesję. W tej grze nie ma wygranych, są tylko bardziej i mniej zagubieni. James Wan puszcza do widza oko (fani "Piły" wiedzą, w którym momencie), ale częstuje też gorzkim morałem.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Wyrok śmierci" w reżyserii Jamesa Wana to współczesna wersja "Życzenia śmierci" z 1974 roku, w roli... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones