Recenzja filmu

Hi Way (2006)
Jacek Borusiński
Jacek Borusiński
Dariusz Basiński

Mumio w podróży donikąd

Przed seansem zadawałem sobie pytanie, jak to się stało, że kabaret Mumio, działając na scenie już osiem lat, zdobył nagrodę za debiut dopiero w 2006 roku? Jak to możliwe, że osoby odpowiedzialne
Przed seansem zadawałem sobie pytanie, jak to się stało, że kabaret Mumio, działając na scenie już osiem lat, zdobył nagrodę za debiut dopiero w 2006 roku? Jak to możliwe, że osoby odpowiedzialne za "Kopytko" czy patrzenie znad miski zostały docenione tak późno? Dlaczego przed, dziś już kultowymi, reklamami znanego operatora sieci komórkowej Mumio znało niewielu? Obejrzałem "Hi Way" i już wiem.

Jacek Borusiński, Dariusz Basiński i Jadwiga Basińska prezentują bardzo specyficzne poczucie humoru, opierające się na absurdzie i swego rodzaju szaleństwie. Robią to, czego nikt w Polsce w tej dziedzinie nie robił, bawią ludzi swoim wariactwem. I chociaż stylu nigdy nie zmienili, szersza widownia doceniła ich dopiero po telewizyjnych spotach, jakie zrobiły furorę w 2005 roku. Ich sukces polegał na zaskoczeniu. Nikt nie przypuszczał, że "aczkolwiek" trafi na lodówkę, a linie papilarne mogą być winylem. Mumio przez kilkadziesiąt sekund trzyma w ciszy, po czym rozkłada widza na łopatki czymś kompletnie niespodziewanym, co wywołuje wybuch niepowstrzymanego śmiechu. Tego w polskich reklamach nie było, bo skupiały się one na promocji danej zalety lub aktualnej niższej ceny. Tymczasem kabaret nie promuje nowej taryfy, tylko markę. Nie musi więc fabularnie podporządkowywać się pewnej stałej. Wystarczy, że w oczy rzuca się pomieszczenie przedstawicielstwa owej firmy, a konsument, widząc jej barwy, uśmiechnie się. A przecież nie ma lepszej reklamy niż miłe skojarzenia. Jeśli więc ci sami ludzie wezmą się za film, powinna powstać komedia roku. Niestety, tylko w teorii.

"Hi way" nie odbiega bardzo od stylu, z jakiego słynie Mumio. Co więcej, całość prezentuje się jak kabaret. Skecze połączone ze sobą dość luźną fabułą stylizowaną na kino drogi. Pseudo filmowcy, Jaco i Pablo jadą z Katowic do Warszawy nakręcić wywiad z panem Andrzejem, biznesmenem, człowiekiem sukcesu. Dwójka bohaterów jest przytłoczona wspaniałością domu i wysokiego statusu jego mieszkańca. Po serii kompromitujących wpadek podczas pracy panowie opuszczają willę, by w drodze powrotnej snuć pomysły na przebojowy film, najlepiej taki, w którym zemszczą się na Andrzeju. Te pomysły na film rządzą fabułą "Hi Way". Surrealistyczne historyjki o gangu dziadków wymyślających slang czy gliniarzu ścigającym przestępców tramwajami świadczą o potężnej pomysłowości scenarzysty, Jacka Borusińskiego i to autentycznie wzbudza podziw.

Niestety gorzej z tym, czego w komedii powinno być pod dostatkiem. Śmiechu. Powodzenie reklamówek Mumio w dużej mierze opiera się na ich długości. Są krótkie, więc nie męczą, a dawka absurdu jest wystarczająca – nie za mała, nie za duża. Tymczasem "Hi Way" to 90 minut spotów... Wytrzymanie tego graniczy z cudem. Widz jest bombardowany przez absurdalne dialogi, odwołania do mumiowskich skeczy z Panią Serwusową na czele i fabułę, której bohaterowie żyją jakby własnym życiem. Całość absolutnie ze sobą nie współgra, a jedyne, co rozjaśnia ciemność, na którą natrafia widz, zadając sobie pytanie, o co chodzi, są sporadyczne zabawne akcenty i niezwykle pozytywna muzyka Dariusza Basińskiego.

"Hi Way" to z pewnością kino specyficzne i nie dla wszystkich. Osoby, które kompletnie nie przepadają za reklamami Mumio, nie powinni w ogóle próbować iść na seans. Zresztą, nawet ich fani mogą zwyczajnie nie wytrzymać i opuścić salę. Bo pospać można wygodniej, w domu.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Powstał film, taki jakiego się spodziewaliśmy. Zrobiony zupełnie na luzie, z wielką nonszalancją,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones