Recenzja filmu

Essential Killing (2010)
Jerzy Skolimowski
Vincent Gallo
Emmanuelle Seigner

Okrucieństwo nie do przyjęcia

Po pół godziny trwania seansu "Essential Killing" chciałem krzyczeć wniebogłosy, że oto ukazał mi się wreszcie film, który z czystym sumieniem mogę nazwać arcydziełem. Zobaczyłem coś
Po pół godziny trwania seansu "Essential Killing" chciałem krzyczeć wniebogłosy, że oto ukazał mi się wreszcie film, który z czystym sumieniem mogę nazwać arcydziełem. Zobaczyłem coś zawierającego w sobie wszystko, co kocham w kinie najbardziej - osamotnionego bohatera, brutalną, bezkompromisową historię, a także magnetyzm, który nie pozwala oderwać wzroku od ekranu. I całe szczęście, że film jest tak magnetyczny, bo przykrywa tym (choć nie całkowicie) swój największy mankament - długość. Ale o tym za chwilę.

Skolimowski od razu wrzuca nas w sam środek akcji. Trwa wojna w Afganistanie. Główny bohater (Vincent Gallo) zostaje schwytany przez amerykańskich żołnierzy i wywieziony do jednej z tajnych baz na terenie Europy Wschodniej, w której jest brutalnie przesłuchiwany. Udaje mu się jednak uciec. Rozpoczyna się brutalna walka o przetrwanie. Reżyser nie przejmuje się klasycznym podziałem dramatu, dzięki czemu dokonuje rzeczy naprawdę genialnej - widz sam czuje się jak zagubiony uciekinier, który nie jest niczego pewien. Nic nie zostaje powiedziane wprost, liczy się tylko to, żeby przeżyć. To absolutne mistrzostwo narracyjne, dzięki któremu "Essential Killing" oglądałem niczym zahipnotyzowany. O otaczającej bohatera rzeczywistości wiemy dokładnie tyle co on (czyli nic), a cały seans jest jak potężne uderzenie w głowę. Skolimowski, z dokumentalną wręcz precyzją, śledzi dramatyczną podróż człowieka, który stał się ofiarą przemocy. Ofiarą wojny i jednym z milionów ludzi, którzy też zostali "wrzuceni w sam środek akcji", bez żadnego przygotowania. To wszystko składa się na coś niezwykłego, świeżego i absolutnie genialnego, ale, jak już wcześniej pisałem, ta historia cierpi na jedną bardzo poważną chorobę - jest za długa. Tak, brzmi to trochę absurdalnie przy osiemdziesięciu trzech minutach projekcji, ale to po prostu nie jest materiał na tak długi obraz. To, co przez pierwsze pół godziny wydaje się świeże i błyskotliwe, z każdą minutą staję się coraz bardziej nużące. Wszystko sprawia wrażenie jakby reżyser, chcąc nakręcić film pełnometrażowy, specjalnie wydłużał czas jego trwania. Moment kulminacyjny, swoją drogą naprawdę wyśmienity, następuje zdecydowanie za późno, w momencie gdy większość widzów jest już znudzona ciągłą obserwacją gościa idącego przez śnieg.

Ten film to aktorski Mount Everest, zdobyty przez jednego śmiałka. I tu też objawia się ta genialna surowość - jeden aktor, który na dodatek, przez cały obraz, uwaga, nie wypowiada ani jednego słowa. Gallo stworzył kreację, która chwyta za gardło i do końca nie chce puścić. Nie wiemy o jego postaci nic, wszystko to tylko domysły, a on, mimo wielu okrucieństw, których się dopuszcza, budzi w widzach współczucie, a wręcz rodzaj "sympatii". Majstersztyk.

"Essential Killing" to twardy orzech do zgryzienia. Zimny jak lód obraz Skolimowskiego jest zarazem najgorętszym ładunkiem emocjonalnym w kinie od bardzo dawna. Efekt psuje jednak jego długość i fakt, że "surowość" staje się w pewnym momencie męcząca. Jednak, mimo wszystko, jestem w tym filmie zakochany. Niech będzie za długi, niech będzie wręcz nudny, ale dawno nic tak "nudnego" nie zaangażowało mnie emocjonalnie tak bardzo.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Bardzo intensywnie i długo zastanawiałem się, jak wygląda ten rzekomo wybitny film Jerzego... czytaj więcej
Już niemal od samego początku filmu główny bohater najnowszej produkcji Jerzego Skolimowskiego pt.... czytaj więcej
Filmy Jerzego Skolimowskiego nie są znane szerszej publiczności - mi także. Dzieł reżysera jest niewiele... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones