Pętla czasu

Ten film to hołd złożony filmowi składającemu hołd pulpowej fantastyce naukowej, filmom grozy klasy B oraz wolności seksualnej. Wydaje się, że nie może istnieć obraz bardziej postmodernistyczny
To niemalże dokładne odwzorowanie oryginału z 1975 roku. Para narzeczonych, Brad (Ryan McCartan) i Janet (Victoria Justice), pozornie przypadkowo trafia do mrocznego zamku, którego właścicielka, dr Frank N. Furter (Laverne Cox), organizuje właśnie szalony bankiet pełen śpiewów i tańca. Mimo początkowego sprzeciwu, narzeczeni zostają przyłączeni do dziwacznego przyjęcia, w trakcie którego będą świadkami narodzin sztucznego człowieka (Staz Nair), morderstwa na rockandrollowcu (Adam Lambert) oraz ataku kosmitów. A całą narracje, ku uciesze widzów w kinie, prowadzi Tim Curry, szalony doktor-transwestyta z pierwowzoru.

Niestety, fabuła, teksty piosenek i jeden aktor to wszystko, co łączy pierwowzór Jima Sharmana z nowszą wersją Ortegi. Zarówno gra aktorska, jak i aranżacja kultowych już piosenek wypada niezwykle słabo. Jednak to, co wyróżniało "The Rocky Horror Picture Show" od pozostałych musicali, i jednocześnie to, co "Let's Do the Time Warp Again" pomija prawie całkowicie, to nagromadzenie symboli i odniesień do panujących wtedy nastrojów społecznych. To, że doktor von Scott (Jonathan Adams w 1975, Ben Vereen w 2016), Niemiec z pochodzenia, służy jako domniemany głos rozsądku społeczeństwa; to, że przez cały film powtarzany jest motyw obrazu "American Gothic" Granta Wooda; nawet to, że Eddie (Meat Loaf) wyjeżdża na motorze z ogromnej zamrażarki należącej do Frank N. Furtera, a nie, jak w filmie z 2016, wpada przez okno – to wszystko miało swoje znaczenie. Oryginalny "The Rocky Horror Picture Show" nie był jedynie radosnym musicalem pełnym popkulturowych odwołań. Był przede wszystkim komentarzem na mentalność ówczesnych czasów, na ciągły i irracjonalny strach przed odmiennymi seksualnościami, na nastawienie społeczeństwa do koncepcji "inności". Był po prostu krytyką na konserwatywne amerykańskie wartości. Z tego powodu remake odchodzący znacząco od oryginału lub pozbawiony chociaż trochę zaktualizowanej krytyki wydaje się z góry skazany na porażkę.

Być może jednak to nie krytyka leżała w zamyśle twórców XXI-wiecznego remake’u. Film nie pokazuje jak od czasu premiery oryginału zmieniło się społeczeństwo, pokazuje natomiast jak od tamtego czasu zmieniło się nastawienie do pierwowzoru. Obraz Ortegi nieprzypadkowo wypełniają poniekąd łamiące czwartą ścianę sceny ludzi oglądających w kinie omawiany film. Dzieło rozpoczynają nie czerwone usta Richarda O'Briena, ale bileterka zapraszająca ludzi na seans. "The Rocky Horror Picture Show" stał się dziełem kultowym, jego pokazy w dzisiejszych czasach wiążą się często z performance’em angażującym widzów do wspólnego tańca i odtwarzania pamiętnych scen. Fragmenty filmów takich jak "The Perks of Being a Wallflower" czy "Fame", przedstawiające pokazy pierwowzoru z 1975 roku, ukazują pewien popkulturowy rytuał na stałe z tymi pokazami związany. Obraz Ortegi nie jest w tym wypadku dokładną adaptacją oryginału, ale raczej adaptacją właśnie takiego performance'u mającego miejsce w trakcie pokazu. Nietrudno sobie wyobrazić "Let's Do the Time Warp Again" jako fantazji fana oryginału, który chciałby znaleźć się wewnątrz filmu Sharmana i tańczyć razem z kosmitami z Transseksualnej Transylwanii. Niemniej jednak wydaje się, że fan ten musiałby koniecznie uczestniczyć wcześniej w inscenizowanym pokazie, aby w pełni zrozumieć zamysł remake’u. Dla widza z Europy, gdzie tego typu występy mają miejsce znacznie rzadziej, film Ortegi może wydawać się zupełnym nieporozumieniem.

Twórcom "Let's Do the Time Warp Again" trzeba przyznać, że cel ich remake’u jest pod wieloma względami niezwykły i pomysłowy. Fakt jednak, że egzekucja tego celu wiązała się z pozbyciem się wszelkiego możliwego przesłania (być może prócz optymistycznego „Don’t dream it. Be it”), skutecznie odstraszyć może fanów oryginału. Jeśli zaś nie przesłanie, to wpłynie na to zmiana estetyki obrazu z parodii gotyku na nowoczesny teledysk popowy. Mimo celu, który w pewnych okolicznościach może nawet zostać uznany za szczytny, filmowi z 2016 roku nadal brakuje tej siły, która sprawiła, że „The Rocky Horror Picture Show” stał się filmem oryginalnym, wciągającym i, być może przede wszystkim, ponadczasowo kultowym.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones