Recenzja filmu

Teksas - Pola śmierci (2011)
Ami Canaan Mann
Sam Worthington
Jeffrey Dean Morgan

Pola śmierci

Jak pokazuje przykład "Texas Killing Fields", talentu do kręcenia dramatów sensacyjnych nie dostaje się wraz z genami. Ami Canaan Mann nie jest z pewnością Michaelem Mannem w spódnicy.
Jak pokazuje przykład "Texas Killing Fields", talentu do kręcenia dramatów sensacyjnych nie dostaje się wraz z genami. Ami Canaan Mann nie jest z pewnością Michaelem Mannem w spódnicy.

Scenariusz drugiego filmu córki autora "Gorączki" zainspirowały prawdziwe wydarzenia. Tytułowe pola śmierci to znajdujące się w stanie Teksas bezludzie, które przez ostatnie czterdzieści lat służyło jako przechowalnia zwłok dla seryjnych morderców. Śledztwo w sprawie najnowszej "lokatorki" pól – młodej prostytutki – prowadzą dwaj detektywi. Zgodnie z prawidłami gatunku, panowie różnią się od siebie pod prawie każdym względem. Brian (Jeffrey Dean Morgan) jest przykładnym mężem ojcem, który dostał przeniesienie z nowojorskiej policji po tym, jak jedno z jego dochodzeń zakończyło się fiaskiem. Jake (znany z "Avatara" Sam Worthington) to miejscowy zabijaka, świeżo rozwiedziony z koleżanką po fachu (Jessica Chastain). W trakcie przesłuchań wypatruje tylko okazji, by pokazać podejrzanym, kto ma władzę.

Choć "Texas Killing Fields" wyprodukował Mann Senior, w filmie nie czuć "zmęczonego", podszytego melancholią klimatu, jaki znamy chociażby z "Łowcy" czy "Miami Vice". Z kolei psychologiczne portrety bohaterów są niemal zupełnie bezmięsne. Ani Brian, ani Jake nie zadadzą sobie pytania o to, jak daleko mogliby się posunąć,a by dopaść zabójcę. Moralne dylematy i zawodowe obsesje, które byłyby w stanie wznieść kryminał ponad przeciętność, zostały przycięte do poziomu serialu kryminalnego w stylu "CSI". W filmie nie brakuje za to lania po pyskach i wulgarnych odzywek. Bartosz Żurawiecki pisał kiedyś przy okazji "Hurt Locker", że jego autorka, Kathryn Bigelow, zapuszczając się brutalny świat brzydszej płci, próbuje być bardziej męska od mężczyzn. Coś podobnego widzę w przypadku Mannówny. Stężenie testosteronu musi utrzymać się na wysokim poziomie, aby tylko nikt nie pomyślał, że kobieta nie nadaje się do kręcenia thrillerów policyjnych.

"Texas Killing Fields" ogląda się mimo wszystko bezboleśnie, jeżeli tylko zapomnimy o prestiżowej nominacji do Złotego Lwa (gdzie Rzym, gdzie Krym?) oraz rodzinnych koligacjach reżyserki. Strzelaniny zostały nakręcone z biglem, zaś aktorzy dobrze czują się w powierzonych rolach. Jak zwykle z przyjemnością patrzyłem na Chloe Moretz oraz Stephena Grahama, który tutaj wygląda jak brat-bliźniak pewnego znanego polskiego dziennikarza kulturalnego. Szkoda, że tak rzadko pojawia się na ekranie.
1 10
Moja ocena:
6
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones