Przystanek Alaska po drugiej stronie lustra

Z czym właściwie mamy tu do czynienia? Dokumentem? Biografią? Te kategorie tracą na znaczeniu w zetknięciu z nieskrępowaną wyobraźnią reżysera.
Guy Maddin jak mało kto zasługuje na określenie "twórca osobny". Jego filmy, choć często bywają stylizowane na kino epoki niemej, trudno przyrównać do obrazów kogoś innego. Już bardziej przypominają dzikie sny neurotyka. Do tej pory Maddin był znany w Polsce przede wszystkim wśród festiwalowej publiczności (w tym roku na festiwalu Era Nowe Horyzonty miała miejsce jego retrospektywa), ale to dobrze, że przynajmniej "Moje Winnipeg" ma szanse dotrzeć do szerszej grupy widzów. Bowiem mimo całej swojej nietypowości, położeniu na biegunie najodleglejszym od hollywoodzkiego stylu zerowego, Maddin jest uniwersalny i wcale nie taki znowu trudny w odbiorze: widzów potrafi sobie zjednać chociażby zaskakującymi, humorystycznymi wstawkami oraz licznymi odwołaniami do kina popularnego. Winnipeg, Winnipeg. Śnieżne, lunatykujące Winnipeg – fraza powtarzana wielokrotnie z charakterystyczną intonacją nadaje rytm tej filmowej podróży, naśladując rytm kół uderzających o tory. Naszą hipnotyzującą wycieczkę odbywamy pociągiem razem z bohaterem, alter ego reżysera. Wciąż bezskutecznie, od nowa ucieka on z zaśnieżonego, sennego Winnipeg, a w pogłębiającym się letargu przywołuje wspomnienia dzieciństwa spędzonego w tytułowym mieście. Stolica kanadyjskiego stanu Manitoba, położona niby w centrum Ameryki Północnej, a jednak sprawiająca wrażenie, jakby leżała gdzieś w odosobnieniu, pogrążona w półśnie, to jedna z centralnych figur w mitologii Maddina. Właśnie mitologii, bo trudno o odtwarzaniu historii w tym przypadku mówić. Jak informuje nas narrator, Winnipeg ma 10 razy więcej lunatyków niż inne miasta na świecie… Z czym właściwie mamy tu do czynienia? Dokumentem? Biografią? Te kategorie tracą na znaczeniu w zetknięciu z nieskrępowaną wyobraźnią reżysera. Maddin nie udaje, że wiernie przywołuje fakty i odtwarza zdarzenia z przeszłości: raczej stara się uchwycić atmosferę miasta i przywołać magię dzieciństwa, wyolbrzymiając czy nawet wymyślając niektóre sytuacje. Prawda przeplata się tu z fikcją, ale wszystko razem składa się na obraz niesłychanie sugestywny. W niektórych scenach w ten krajobraz mentalny wkracza rzeczywistość, przywrócony zostaje czas teraźniejszy: miejsca zapamiętane znikają, a zamiast nich pojawia się bezduszna nowoczesność. Jak w scenie, w której lodowisko hokejowe, na które uczęszczał mały Guy, zostaje zastąpione centrum handlowym. Równie istotne co przestrzeń publiczna jest w "Moim Winnipeg" to, co prywatne; bez kamuflażu pojawiają się wątki autobiograficzne. Jak refren powracają ujęcia dominującej matki (Ann Savage) i prowadzonego przez nią salonu piękności. Wspomnienia chwilami są  karykaturalnie przejaskrawione, jakby miały wyglądać na odgrywane: na przykład groteskowo-przerażająca rozmowa matki oskarżająca córkę o złe prowadzenie się. Autotematyzm na szczęście nie przechodzi w nużące, artystowskie babranie się we własnych traumach, za to zagęszcza znaczenia w sposób pod wieloma względami literacki (sam reżyser przyznaje się do inspiracji między innymi prozą Brunona Schulza). Północne krajobrazy i sceny rodzinne chwilami giną w mrokach, częściej – w nieostrości. To kolejna niesamowita cecha kina Kanadyjczyka: wystrzega się on technicznej doskonałości, mimo to jego kadry urzekają z wielką mocą. Powstał poemat czarno-biały, a jednak mieniący się przeróżnymi odcieniami: jest tu znużenie, pragnienie, niespełnienie, ułomna pamięć. Nawet obcokrajowcom nieznane bliżej Winnipeg wyda się po obejrzeniu filmu krainą bliską, wyjętą z własnego snu. W końcu zimna, nieprzyjazna prowincja wszędzie wygląda podobnie – niezależnie od tego, czy leży w środku Ameryki, czy Europy. Co czyni z "Mojego Winnipeg" film idealnie skrojony na polską melancholijną jesień.
1 10
Moja ocena:
8
Rocznik '82. Absolwentka dziennikarstwa i kulturoznawstwa na UW. Członkini Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych FIPRESCI. Wyróżniona w konkursie im. Krzysztofa Mętraka. Publikuje w "Kinie",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones