Recenzja filmu

Małe dzieci (2006)
Todd Field
Kate Winslet
Patrick Wilson

Wyprowadzka z Nibylandii

Jednym z najmodniejszych ostatnio tematów refleksji antropologicznej jest analiza przyczyn i skutków postępującej infantylizacji. Próba ujęcia, skąd się wziął ten zalew Calineczek i Piotrusiów
Jednym z najmodniejszych ostatnio tematów refleksji antropologicznej jest analiza przyczyn i skutków postępującej infantylizacji. Próba ujęcia, skąd się wziął ten zalew Calineczek i Piotrusiów Panów - i dokąd nas on zaprowadzi. Czemu wydaje się, że ludzie dziś nie dorastają, zastanawia się choćby F.M. Cataluccio na łamach swej wydanej niedawno w Polsce książki "Niedojrzałość - choroba naszych czasów". Dlaczego dorośli uwielbiają Kubusia Puchatka? Skąd popularność sportów ekstremalnych? Czym jest wysyp stylu życia tzw. singli? Czemu moment zakładania rodziny przesuwa się na coraz późniejsze momenty życia? I dokąd nas to wszystko zaprowadzi? Czy wszyscy pozostaniemy małymi dziećmi? Co ciekawe jednak, bardzo mało współczesnych książek czy filmów wątek ten porusza. Swego czasu wszyscy zaczytywali się Gombrowiczem, ale nowych głosów artystycznych w dyskusji na ten temat - ze świecą szukać. Z tym większą frajdą (a jakże) ogląda się "Małe dzieci" Todda Fielda (twórcy "Za drzwiami sypialni") - bo wydaje się, że wreszcie ktoś nakręcił obraz o wielopoziomowej niedojrzałości. Będący nieomal idealną ilustracją tez Gombrowicza i Catalucciego. "Małymi dziećmi" są tu bowiem wszyscy mieszkańcy małego amerykańskiego miasteczka. Od głównych bohaterów (świetna, nominowana do Oskara i Złotego globu Winslet i - oczywiście - piękny jak młody bóg Wilson), przez role drugo- (zagubiony w życiu  były policjant czy postać pedofila, może najbardziej dosłownie ilustrująca paradoks współczesnej fascynacji dzieckiem przy jednoczesnej pruderii) i trzecioplanowe (fantastyczne mamusie na placu zabaw czy urocze starsze panie w klubie miłośników literatury). Jakby czas się dla wszystkich ludzi, sportretowanych w tym filmie, zatrzymał - mniej więcej na przełomie liceum/gimnazjum - i bohaterowie nadal w tak samo naiwny sposób patrzą na świat. Nadal mają takie same marzenia. Nadal podchodzą do egzaminów, rumienią się, rozmawiając o seksie, czytają wiersze, onanizują się, gapiąc na rozbierane zdjęcia, grają w futbol i kibicują, kochają się na zabój, wściekają, gdy coś pójdzie nie po ich myśli, są zbyt nieśmiali, by prosić o numer telefonu. Zbyt niedojrzali, by poważnie porozmawiać. W "Małych dzieciach" nie ma ani jednej poważnej rozmowy - a najmądrzejsze słowa padają tu z ust osób "z innego świata": starej matki i wszystkowiedzącego narratora. Ale czy w końcu nie trzeba zostawić Nibylandii za sobą? Kultury dawne miały rytuały przejścia - które określały, co czyni z chłopca mężczyznę (patriarchalne społeczności w mniejszym stopniu zwracały uwagę na dojrzewanie kobiet). Dziś takich rytuałów nie ma. Co więc może je zastąpić? Według Fielda i Perrotty czymś takim może być szok. Mocne, arcymocne przeżycie. Bowiem narodziny dorosłości nie są sprawą prostą i bezbolesną. Muszą być okupione krwią, strachem, bólem i wysiłkiem. Gdyż tylko wysilając się nieomal ponad swe siły, motyl może wyjść z poczwarki. "Małe dzieci" to bardzo dobre, ważne i mądre kino - po "Małej miss" i "Bablu" kolejny niebanalny film zza oceanu. Jak widać, nie tylko "Fantastyczne czwórki" i "Piły" tam powstają. Cóż, pozostaje więc może jakaś nadzieja na to, że "małe dzieci" zarówno za kamerami, jak i przed ekranami kin - dorosną.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Pozornie szczęśliwe życie na amerykańskich przedmieściach jest tematem coraz częściej poruszanym przez... czytaj więcej
Mali chłopcy lubią bawić się samochodami i wyruszać na wojnę, dziewczynki - być gospodyniami oraz ubierać... czytaj więcej
Zabawne, że najlepsza historia jest tak prosta. Tak też jest i z tym filmem. Nie jest to bowiem kolejna... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones