Recenzja filmu

Rabusie fistaszków (2015)
Ross Venokur
Dariusz Błażejewski
Jason Jones
Will Forte

Złodzieje żołędzi

W walce o uwagę małego widza "Rabusiom" nie pomaga też to, że bohaterowie za dużo mówią – kwestie dialogowe są za długie i zbyt skomplikowane, by dzieci mogły cokolwiek z nich zrozumieć, a co
Już na wstępie "Rabusiów fistaszków" widać, z jak różnymi filmowymi tradycjami twórcy animacji zamierzają flirtować. Czołówka przywodzi na myśl produkcje o Bondzie, Świętym i Różowej Panterze, sposób przedstawiania bohaterów nawiązuje do stylu Guya Ritchiego, intryga przypomina momentami "Mission Impossible", a główna postać – wiewiór Franek – nosi się jak Humphrey Bogart z noirowych dreszczowców. Szkoda tylko, że ta różnorodność nie służy do zabawy z widzem; autorzy wykorzystują miszmasz motywów do zamaskowania braku scenariusza. Ale niestety im się to nie udaje.



Po ucieczce z zakładu zoologicznego o zaostrzonym rygorze Frank dowiaduje się, że pod jego nieobecność ludzie doszczętnie ograbili jego miasteczko z żołędzi. W obliczu śmierci głodowej bohater postanawia odzyskać pożywienie. Wspólnie z zaprzyjaźnionymi zwierzętami: żabą, nietoperzem, wężem, szczurem, pangolinami, jeżozwierzem i wiewiórkami przeprowadza atak na siedzibę zawinionego koncernu. Tyle.

Sukces takich animacji jak "Disco robaczki" czy "Minionki" dowodzi, że historia w bajkach dla dzieci wcale nie jest najważniejsza. Uwagę małych widzów przykuwają przede wszystkim bohaterowie – byle byli przebojowi, uroczy albo po prostu zabawni – i kolorowa oprawa, oczywiście. Takie atuty powinny wystarczyć, żeby – mimo znikomej fabuły – "Rabusie" przykuli maluchy do ekranu. Ale produkcja Rossa i Lenore Venokurów  nie może się poszczycić się ani jednym, ani drugim. Postacie w "Rabusiach" to mało charakterne kalki z innych filmów, a nieciekawa, ciemna i płaska animacja świata przedstawionego nie zadowoli nawet małych widzów, rozpieszczanych od lat pięknymi, dopracowanymi w najdrobniejszym detalu obrazkami od Disneya czy DreamWorks.



W walce o uwagę małego widza "Rabusiom" nie pomaga też to, że bohaterowie za dużo mówią – kwestie dialogowe są za długie i zbyt skomplikowane, by dzieci mogły cokolwiek z nich zrozumieć, a co gorsza – wcale nie są zabawne. Cały humor "Rabusiów" opiera się zresztą na kilku przewrotkach i potknięciach jednego z bohaterów – jeżozwierza Kolca – ale jego vis comica nie zaspokoi raczej oczekiwań nawet najmniejszych widzów. 

Pozostaje pytanie: skąd w tytule fistaszki, skoro cała akcja rozchodzi się o żołędzie? Odpowiedź pada w ostatniej scenie animacji, ale żeby wysiedzieć na seansie do końca, potrzeba sporo silnej woli. Najmłodszym może jej zabraknąć.
1 10
Moja ocena:
3
Absolwentka Wydziału Polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie ukończyła specjalizację edytorsko-wydawniczą. Redaktorka Filmwebu z długoletnim stażem. Aktualnie także doktorantka w Instytucie... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones