Recenzja filmu

Angelo (2018)
Markus Schleinzer
Makita Samba
Alba Rohrwacher

Zawłaszczanie kultury

"Angelo" to historia życia, a nawet parę dni dłużej, czarnoskórego mężczyzny, który jako małe dziecko zostaje sprzedane na aukcji niewolników pewnej austriackiej hrabinie. Idealnie oddaje ciągle
"Angelo" to historia życia, a nawet parę dni dłużej, czarnoskórego mężczyzny, który jako małe dziecko zostaje sprzedany na aukcji niewolników pewnej austriackiej hrabinie. Kobieta stawia sobie za cel wychować go zgodnie z etykietą i wszystkimi przywilejami pozornie wynikającymi z obracania się w tak wysoko postawionym towarzystwie. W tej roli znana europejskiej publiczności Alba Rohrwacher. Oczywistym staje się, że w tym bardzo dystyngowanym światku posiadanie przedstawiciela rasy z dalekiego Czarnego Lądu, który potrafi zachowywać się kulturalnie w towarzystwie białego człowieka i dodatkowo wykazuje talenty artystyczne to nic innego, jak ozdoba domu. Niedługo zajmuje mu przykucie sobą uwagi wiedeńskiego dworu i cesarza, który chętnie przyjmuje go pod swoje skrzydła, aby i swoich gości mógł raczyć tym niecodziennym widokiem. W trakcie organizowanych spotkań, bali i bankietów, tytułowy bohater, ubrany w pstrokate kolory od stóp do głów, opowiada o dalekiej krainie w sercu Afryki, gdzie słońce topi skały, a z dziury w ziemi bucha ogień. Dziury tak głębokiej, że wrzuceni do niej wrogowie nie umierają, cierpiąc katusze, wiecznie spadając.


Pierwszy przejaw indywidualności i próby usamodzielnienia, którym jest romans Angelo i wspólne mieszkanie ze szlachecko urodzoną białą kobietą kończy się karą cesarską w postaci zwrotu wolności. Jednak w tym miejscu zwanym Europą, do którego trafił nie z własnej woli, a siłą uprowadzony z odległego domu, którego nawet nie pamięta, zawsze będzie przez innych traktowany z ciekawością, pogardą, zachwytem, nienawiścią. Nigdy jak równy. Dana mu wolność, z której nie może w pełni korzystać, jest niczym popchnięcie w przepaść, o której tak pięknie potrafił opowiadać. Przepaść bez dna, gdzie nawet po śmierci nie zazna spokoju. Być może zaczął już spadać w momencie, kiedy biała stopa postawiła pierwszy krok w jego rodzinnej wiosce.

Postać Angelo została napisana na podstawie autentycznej osoby, wokół której obrósł mit austriackiego przykładu idealnej asymilacji czarnych imigrantów, czemu film najwyraźniej przeczy. Reżyserowi Markusowi Schleinzerowi, znanemu przede wszystkim ze współpracy przy castingu w produkcjach Michaela Haneke, bardzo zależało na pokazaniu prawdy i zerwaniu z jego ojczystą tradycją kolorowania pewnych wydarzeń i przeobrażaniu ich w bajki dla dzieci, jak sam to stwierdził. Wydaje się być to cechą wielu narodów.


Po co jest piękno, jeśli nie ma, kto go podziwiać? Po co jest przykład, jeśli nie ma, kto go badać?

Takie pytania padają z ust kuratora muzeum oprowadzającego dorosłego Angelo po wystawie w remontowanym budynku, pochylając się nad skrzyneczkami z wypchanym egzotycznym i kolorowym ptactwem. Odpowiedź ciśnie się sama na usta. Po to, by żyć, ćwierkać i latać. Ta scena zapowiada przykry los Angelo. Moim zdaniem, niemal kwadratowy format obrazu (4:3) również nawiązuje do finału całej historii, zamykając drogi ucieczki w każdym kadrze i zwiastując zamknięcie w muzealnej gablocie. Same kolory działają klaustrofobicznie i przewaga czerni jeszcze bardziej ogranicza przestrzeń, podobnie jak horyzont wciskający w ziemię w scenie pogrzebu. Skoro jesteśmy przy sferze wizualnej to zdjęcia są wprost przepiękne, a pauza w losowym momencie zostawia widza z obrazem wartym druku i obramowania. Niektóre ujęcia przypominają genialne dzieła barokowych malarzy jak Caravaggio lub de la Tour.

Osoby, które znają legendę Angelo Solimana lub nie straszne im spoilery, mogą wiedzieć, że jego ciało pośmiertnie zostało obdarte ze skóry, którą wypchano i jako rekwizyt umieszczono we wspomnianym wcześniej muzeum. Zajmuje miejsce w sekcji afrykańskiej na tle egipskich piramid i pustynnych krajobrazów namalowanych na ścianie i zestawionych ze sobą w sposób wręcz karykaturalny. Film idealnie oddaje ciągle bardzo aktualną manierę białej rasy do zawłaszczania egzotycznych kultur i przeobrażania ich na własne upodobanie, bez oddania należytego szacunku w miejscu ich korzeni. To może być animacja dla dzieci o chińskiej wojowniczce czy kolekcja ubrań znanego projektanta mody pełna wzorów nawiązujących do afrykańskiej kultury plemiennej i z ani jedną czarnoskórą modelką na wybiegu. W każdym z tych przykładów mamy do czynienia z porwaniem małego Angelo, odcięciem od rodziców, obdarciem ze skóry i umieszczeniem na wystawie przy blasku fleszy i aplauzie nowoczesnego XXI-wiecznego dworu.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Przepraszam, jestem Austriakiem - ostrzegał widzów reżyser Markus Schleinzer przed seansem "Angelo" na... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones