Recenzja filmu

Confetti (2006)
Debbie Isitt
Martin Freeman
Jessica Hynes

Trzy wesela i dom

<b>Trzy zabawne historie, trzy pary i trzy śluby jak ze snu. Brytyjski humor i naturalność nie pozwalają się nudzić na fikcyjnym dokumencie <a
Trzy zabawne historie, trzy pary i trzy śluby jak ze snu. Brytyjski humor i naturalność nie pozwalają się nudzić na fikcyjnym dokumencie Debbie Isitt. Ekskluzywny magazyn dla nowożeńców "Confetti" organizuje konkurs na najbardziej oryginalny ślub. W drodze eliminacji wyłonione zostaną trzy pary, które zaproponują najciekawszy pomysł na własne wesele. Zobaczymy ślub na korcie tenisowym, hollywoodzki musical oraz naturyzm w wersji "idźmy na całość", czyli ceremonia nago. Rozpoczynają się żmudne przygotowania. Wszyscy liczą na zwycięstwo. Nagrodą, oprócz zorganizowania imprezy, jest dom za pół miliona funtów. Najważniejszy dzień w życiu budzi niemałe emocje, zarówno u młodych par jak i organizatorów. Między innymi dlatego jednym z punktów w umowie, jaką młodzi zawierają z "Confetti" jest terapia przedmałżeńska. Jak pogodzić własne wyobrażenia z linią pisma? Wszystko wskazuje na to, że naturyści będą musieli się ubrać, sporo namiesza również nos tenisistki. Zrealizowany w konwencji dokumentu film Debbie Isitt nie jest kolejną, głupawą hollywoodzką komedią. "Confetti" inteligentnie punktuje wszelkie humorystyczne akcenty kojarzące się z przemysłem ślubnym, medialnym szumem i kreowaniem wydarzeń. Wesela to idealny temat do żartów i wzruszeń, emocje i działanie na zwiększonych obrotach są tu nieodzowne. Im więcej spontaniczności, tym lepiej. Debbi Isitt zdecydowała się pójść na żywioł i nie trzymać się scenariusza. Aktorzy grający w "Confetti" przez dwa miesiące przygotowywali się do ślubu, w czym towarzyszyła im kamera. Grali bez prób i bez tekstu, wedle zasady jak najwięcej naturalności, świetnie wykreowując charakterystyczne postacie, jakie preparuje się na potrzeby mediów. Jak na improwizowany film, efekt jest zaskakująco dobry. Issit udało się oddać atmosferę towarzyszącą gorączce przedślubnej, tu zintensyfikowaną za sprawą wartościowej nagrody. Jakby się do tych przygotowań nie zabierać, nie da się chyba do końca uciec od nerwów, kiczu i patosu. Niby wszyscy starają się tego unikać, a atmosfera robi się coraz bardziej podniosła. W pewnym momencie trudno nad tym panować, zwłaszcza, że w takich sytuacjach zawsze znajdują się rzesze niezastąpionych doradców, czyli rodzina, znajomi, organizatorzy odpowiedzialni za wystrój czy choreograf. Zasada jest jedna: każdy z nich wie najlepiej, jak to ma wyglądać. No cóż, życie to sztuka kompromisu. Ślub także.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones