Recenzja filmu

Delegacja (2018)
Bujar Alimani
Richard Sammel

Podróż z cieniem

Los bohaterów determinuje ich wolna wola, iście egzystencjalny absurd sprawia jednak, że można odnieść wrażenie, że gdyby nie upór, każda z ról mogłaby być odwracalna - więzień mógłby stać się po
"Delegacja" - jedna z nielicznych albańskich produkcji, które trafiają nad Wisłę, to dzieło złote, ale skromne. Akcja filmu jest genialna w swojej prostocie, bo rozgrywa się na poboczu gór, przez które tytułowa delegacja przedziera się z prowincjonalnego więzienia dla politycznych (w 1990 r.) do Tirany. Pisarz, działacz skazany na ciężkie więzienie, wieziony jest na spotkanie z delegatem francuskim, który odwiedza Albanię w momencie dziejowej transformacji. Jego eskorta to trójka: agent służb bezpieczeństwa, strażnik i kierowca. 

Każda z postaci jest krwista i stanowi samodzielny byt na tyle wyraziście, że mimo że akcja cały czas toczy się w jednym miejscu, nie ma się poczucia zmęczenia monotonią, a wręcz odczuwa się niedosyt ukazanych tu mikroświatów. Dysydent, początkowo zahukany i stłamszony więzieniem, z czasem ożywa i wstępuje w niego buntownicza energia przejawiająca się w coraz jawniejszej ironii. Agent, jako jedyny mogący wyjawić prawdziwy cel podróży, strzeże swej tajemnicy przed więźniem, łączy skrajności: zarówno daje mu nadzieję, jak i pozostawia go bez złudzeń co do całkowitego uwolnienia. Kierowca - pracownik cywilny, chce być najbardziej ludzki dla skazańca, on też odpowiada za samochód, który nagle psuje się na trasie. Strażnik - pełen dumy i drażliwy, najbardziej surowy z eskorterów - jest nie tylko przedstawicielem służby więziennictwa, reprezentuje opresyjne państwo, które samo w sobie jest więzieniem. 

Bujar Alimani na tyle subtelnie opowiada całą historię, że takie wielkie, okrągłe sformułowania nie padają; nawet przez sekundę nie uderza się tu w publicystyczne tony, historia dzieje się tu i teraz ze wszystkimi konsekwencjami - ani eskortujący, ani więzień nie są wszechwiedzący, nie wiedzą, co się stanie, nie wiedzą nawet, co się dzieje w kraju, ba! nie ogarniają ani rzeczywistości, ani nawet zepsutego auta na drodze. Mimo to odnosi się wrażenie, że każda z postaci niesie swój wewnętrzny świat jako jedyny uznawany - nikt nie idzie na kompromis, swoich postaw broni się tu do końca - jaki by nie był. Los bohaterów determinuje ich wolna wola, iście egzystencjalny absurd sprawia jednak, że można odnieść wrażenie, że gdyby nie upór, każda z ról mogłaby być odwracalna - więzień mógłby stać się po politycznym odwróceniu ról rewanżystą - strażnik jest więc psychologicznym cieniem skazańca.

Symbolika "Delegacji" nie jest natrętna; może być przez widza dopowiedziana, ale nie musi -  stopniowe napięcie, kafkowski klimat niewiadomego zagrożenia i niepewności budują nastrój filmu, ale ponieważ przebieg akcji jest dość powolny, a styl kreślenia charakterów surowy - wszystkiego można się w finale spodziewać.   

Alimani tworzy tym samym kino w pełni artystyczne - minimalistycznie, precyzyjnie wyważa to co chce powiedzieć, by nie powiedzieć za dużo. Biorąc od niego przykład dość rzec w skrócie, że "Delegacja" wygrywa tegoroczny Warszawski Festiwal Filmowy i nie dzieje się tak bez przyczyny - to najlepszy film tej edycji. 
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones