Recenzja filmu

Doktor Mabuse (1922)
Fritz Lang
Rudolf Klein-Rogge
Alfred Abel

Władca marionetek

Fritz Lang tuż po sukcesie poetyckiej "Zmęczonej śmierci" postanowił zrobić obrót o 180 stopni w stosunku do swojej wcześniejszej twórczości. W tym celu nakręcił pełen akcji thriller, który do
Fritz Lang tuż po sukcesie poetyckiej "Zmęczonej śmierci" postanowił zrobić obrót o 180 stopni w stosunku do swojej wcześniejszej twórczości. W tym celu nakręcił pełen akcji thriller, który do dziś stanowi niedościgniony wzorzec kina sensacyjnego. Już wcześniej mieliśmy na ekranach do czynienia z historią pojedynku demonicznego przestępcy o wielu twarzach ze sprytnym policjantem w "Fantomasie" z 1913 roku oraz jego kontynuacjach. Niestety Francuzi poprzez powolny rozwój akcji oraz trywialnie proste intrygi stworzyli serię, którą można dziś potraktować jedynie jako ciekawostkę. Tymczasem "Doktor Mabuse" to opowieść, która mimo upływu 90 lat od premiery wciąż mrozi krew w żyłach.

Tytułowy bohater to na pozór zwyczajny psychoanalityk, zarabiający spore pieniądze na leczeniu we własnej klinice. Tak naprawdę Mabuse jest jednak geniuszem zbrodni, który codziennie obmyśla plan kolejnych rozbojów, rabunków i wymuszeń. Już w pierwszych scenach dokonuje zuchwałej kradzieży umowy handlowej, by wywołać krach na giełdzie i kupić akcje, które po odnalezieniu zaginionego dokumentu stają się dużo bardziej wartościowe. Na co dzień nasz czarny charakter ima się mniej spektakularnych przekrętów, oszukując ludzi podczas gier karcianych w nielegalnych jaskiniach hazardu. Pomaga mu w tym jego umiejętności w zakresie hipnozy. Gdy ofiarą kolejnego oszustwa Doktora Mabuse pada wpływowy milioner Edgar Hull, sprawą zaczyna interesować się prokuratura. W pościg za zbrodniarzem rusza młody i sprytny Inspektor Norbert von Wenck, który jak się okazuje, ma na tyle silny charakter, że potrafi się przeciwstawić hipnotycznym umiejętnościom Mabuse'a.

Głównym wątkiem całego filmu jest starcie dwóch twardych charakterów. Reszta postaci, może z wyjątkiem Graefin Told (Gertrude Welcker), zdaje się tylko marionetkami podatnymi na zło, które nie potrafią stawić oporu własnym problemom. Ulegają nie tylko urokowi złoczyńcy oraz jego sztuczkom, ale także słabościom do hazardu, narkotyków oraz wyidealizowanych, fikcyjnych miłości. Mabuse (genialnie wykreowany tutaj przez Rudolfa Klein-Rogge), jak sam twierdzi, popełnia swoje zbrodnie nie dla pieniędzy czy sławy, ale dla samej przyjemności kontrolowania innych. To dlatego tak bardzo pragnie posiąść Graefin i zabić Wencka, ponieważ są to jedyne osoby, którymi nie potrafi zawładnąć. Jednocześnie Mabuse jest niewolnikiem własnych marzeń o władzy. Klein-Rogge idealnie wykorzystuje styl aktorstwa praktykowany w dobie niemieckiego ekspresjonizmu i uzewnętrzniając jedynie negatywne emocje. Widz jest w stanie uwierzyć, że ma do czynienia z prawdziwym potworem. W oczach Mabuse'a nie ma cienia empatii, jest tylko destrukcyjna wola władzy. Jego przeciwnik, grany przez Bernharda Goetzke jest równie przekonywujący dzięki teatralności swojej roli. To osobnik pełen spokoju, pewny siebie i konsekwentnie dążący do aresztowania swojego przeciwnika. Obaj aktorzy stanowią dowód na to, że czasami ograniczając artystę jakąś konwencją, można uzyskać znakomity efekt. Wątpię, by Mabuse był tak przerażającą postacią, gdyby posiadał głos i warsztat współczesnego aktora. Te elementy mogłyby mu nadać cień człowieczeństwa, przez co przestałby być tak demoniczny.

Jak pisałem we wstępie, "Doktor Mabuse" stawia również podwaliny pod gatunek thrillera, a także ogólnie pojęte kino sensacyjne. Trudno było się spodziewać po filmie z lat 20. tak dynamicznego obrazu, ale akcji tutaj co niemiara. O ile pierwsza część obfituje w tylko jeden pościg, to już w drugiej dzieje się sporo. Dostajemy nawet motywy obecne w wielu współczesnych obrazach. By zlikwidować świadka koronnego, snajper ostrzeliwuje konwój. W biurze inspektora bandzior podający się za montera podkłada bombę. Finałowa strzelanina to rozpierducha na miarę najlepszych westernów. Lang był wizjonerem dla niejednego gatunku. W "Doktorze Mabusie" zapewnił nam rozrywkę na wysokim poziomie, nie rezygnując przy tym z onirycznych scen i dekoracji tak typowych dla ekspresjonizmu. Trudno zapomnieć choćby surrealistyczną scenę w kryjówce złoczyńcy, gdzie skradzione pieniądze przeliczają ślepcy, by nie wydać jego tożsamości.

"Doktor Mabuse" to prawdziwy klasyk. Film, który nie tylko wpłynął na obecne kino, ale również sprawia taką samą satysfakcję, gdy ogląda się go, przymykając oko na znaczenie historyczne. Warto więc poświęcić 4 godziny na seans. Myślę, że żaden kinoman nie będzie zawiedziony.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Doktor Mabuse" jest jednym z pierwszych filmów Fritza Langa oraz drugim ważniejszym po "Zmęczonej... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones