Recenzja filmu

Franklyn (2008)
Gerald McMorrow
Ryan Phillippe
Eva Green

Samotne serca

Kiedy obejrzałam zwiastun tego filmu, sądziłam, że zobaczę ciekawy świat fantastyki, którego akcja dzieje się w przeszłości i przyszłości, którą dawne wydarzenia zapoczątkowały. Ale debiutancki
Kiedy obejrzałam zwiastun tego filmu, sądziłam, że zobaczę ciekawy świat fantastyki, którego akcja dzieje się w przeszłości i przyszłości, którą dawne wydarzenia zapoczątkowały. Ale debiutancki filmGeralda McMorrowamocno mnie zaskoczył. I to pozytywnie, chociaż nie dostałam tego czego chciałam. I choćby dla tego zaskoczenia warto ten film obejrzeć.



Milo (Sam Riley- "Byzantium") zostaje porzucony przez narzeczoną w dniu ślubu. Załamany zaczyna wspominać swoją miłość z dzieciństwa. Młoda studentka sztuki Emilia (Eva Green- "Złoty kompas") jest w trakcie niezwykle kontrowersyjnego projektu, w którym filmuje swoje kolejne próby samobójcze. Peter Esser (Bernard Hill- "Titanic") oczekuje przyjazdu syna, od czterech lat przebywającego w zakładzie psychiatrycznym, jednak ku jego zgrozie chłopak ucieka, a prowadzący go lekarze są przekonani, że planuje on kogoś zabić. Równolegle poznajemy losy tajemniczego Jonathana Preesta (Ryan Phillippe- "Szkoła uwodzenia"), mieszkającego w Tymczasowym Mieście, gdzie prawo stanowi religia i próbującego znaleźć tam niebezpiecznego mordercę.




Wydawać by się mogło, że te cztery historie nic nie łączy. Franklynswą kompozycją przypomina mi nieco późniejszyAtlas chmur, gdzie również mieliśmy kilka opowieści z pozoru ze sobą niezwiązanych, ale w miarę upływu czasu zaczynamy dostrzegać pewne powiązania pomiędzy nimi. Zagadka zaczyna się rozwiązywać powoli i nie zostaje podana wprost na tacy, ale zmusza widza do myślenia. Najdłużej zastanawiamy się nad wątkiem Milo, który wydaje się tu najbardziej nie na miejscu. Dzięki temu, aż do końca widz pozostaje w niewiedzy.




I właśnie ten finał jest najbardziej rozczarowujący w tym filmie. O ile cały film jest spokojny, bez jakichś zaskakujących zwrotów akcji, o tyle zakończenie niespodziewanie przyspiesza, rozwiązanie przychodzi nagle i wali na całego. Wygląda to tak, jakby reżyserowi zaczęło czegoś brakować: czasu?, pomysłu?, pieniędzy?, cierpliwości?, a może wszystkiego po trochu? Kolejnym minusem, jest niewielka ilość sekwencji w Tymczasowym Mieście. Akcja trzech pierwszych historii dzieje się we współczesnym Londynie, skąpanym w spokojnych barwach. Równoległa rzeczywistość jest nieco przyciemniona, panuje w niej tłok, gdy patrzymy na jego panoramę, widzimy jego ogrom, jest spowite dymem i mrokiem. Jest to o tyle ciekawe miejsce, że chciałoby się je bardziej poznać.




Aktorsko jest naprawdę dobrze. Aktorzy postarali się pokazać swoje postacie tak, aby wyróżniały się na tle pozostałych, a jednocześnie ukazać, jak bardzo są do siebie podobni. Każde z nich nosi na barkach poczucie pustki. Milo cierpi po porzuceniu i próbuje zapełnić pustkę w sercu wspomnieniami miłości z dzieciństwa. Emilia pragnie zrozumieć własne dążenie do samo-destrukcji i co je spowodowało. Peter to ojciec rozpaczliwie poszukujący swojego syna, jednocześnie nie mogąc się pogodzić z tym w kogo się ten zmienił. Oni wszyscy zmagają się z samotnością i przeszłością, która ich ukształtowała. Mocno zostaje tu zaakcentowany problem ojca (ojciec Milo zmarł, ojciec Emilii prawdopodobnie się nad nią znęcał, Peter, jako dewota prawdopodobnie, nieświadomie wypaczył psychikę syna).




Kiedy patrzymy na odgrywających ich aktorów, widzimy ich autentyczność.Rileyma więc wiecznie zasmucony wyraz twarzy, ale i rozmarzone spojrzenie, jest zagubiony i nieśmiały i jak przystało na romantyka, wierzy w przeznaczenie.Greenidealnie odmalowuje szaleństwa swej bohaterki, jej rozdarcie i niepewności. Potrafi być agresywna i jednocześnie bezbronna. Trzeba też zwrócić uwagę, że miała tu do zagrania podwójną rolę, ponieważ jednocześnie odgrywa postać Sally - wielką miłość Milo. Równie przekonywująca jest graHilla, który postarał się pokazać szczery strach o zaginione dziecko swego bohatera. Szczególne wyrazy uznania należą się jednak Ryanowi Phillippe, którego twarz jest przez dłuższy czas zasłonięta maską. Aktor wykorzystał całkowicie grę całym ciałem, a zza kadru słyszymy jego głos. Każde z nich pokazuje emocje w różny i wart zapamiętania sposób.




Franklynjest bardzo dobrze nakręconym spokojnym filmem, ukazującym ludzką samotność we współczesnym świecie i sposoby jej pokonywania. Jedni uciekają w świat marzeń, inni próbują zwrócić na siebie uwagę, jeszcze inni całkowicie zniekształcają swoją rzeczywistość. Pod koniec ścieżki wszystkich bohaterów się przecinają i jeden moment sprawi, że każde z nich dostrzeże szansę na uwolnienie się z pustki.McMorrowpozostawia nas jednak w sferze domysłów i własnych interpretacji. Jeśli jesteśmy ludźmi nadziei, możemy to uznać za prawdziwy happy end.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Eva Green to aktorka totalna, która swoim podejściem do wykonywanego zawodu nie bierze jeńców – ją się... czytaj więcej
Pierwszy pełnometrażowy film Geralda McMorrowa, absolwenta New York Film Academy i reżysera licznych... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones