Recenzja filmu

Ill Manors (2012)
Ben Drew
Riz Ahmed
Natalie Press

Witam na miejskim safari

Na Wyspach nie dzieje się dobrze i pewnie nigdy wszystkich patologii społecznych się nie wypleni, nie znaczy to jednak, że nie warto próbować. Swój głos niczym broń podnosi tym razem Plan B,
Na Wyspach nie dzieje się dobrze i pewnie nigdy wszystkich patologii społecznych się nie wypleni, nie znaczy to jednak, że nie warto próbować. Swój głos niczym broń podnosi tym razem Plan B, niezwykły artysta znany z kapitalnej płyty "The Defamation of Strickland Banks" oraz kilku naprawdę udanych ról w takich świetnych brytyjskich filmach jak "Adulthood", "Harry Brown" czy "The Sweeney". Łączy on swoje filmowe jak i muzyczne zamiłowania i tworzy wielki twórczy projekt jakim właśnie jest "Ill Manors". To nie tylko film, ale i kapitalna rap-płyta, z której utwory stanowią narrację do omawianego obrazu.

Brytyjczyk zaprasza na kilkadziesiąt godzin do miasta, które za chwilę będzie gospodarzem igrzysk olimpijskich, zaprasza do rewirów, gdzie turyści raczej się nie zapuszczają, ale pokazuje jednocześnie, że nie tylko w slumsach czai się patologia. To nie żadna wyjątkowa historia, czy niezwykła opowieść. To codzienność. To bohaterowie jakich wielu. Dlatego nie ma co mówić o pojedynczych wątkach. Czego można się spodziewać, pewnie każdy się domyśla. Dilerzy, gangsterzy, ćpuny, prostytutki, samotne matki, młodociani przestępcy, porzucone niemowlaki. Reżyser przykłada jednak sporą wagę, by prześledzić ich historię, aż od wczesnego dzieciństwa. W rytm dynamicznych rapowych kawałków pokazuje widzom jedne patologie rodzące inne, błędne koło społeczne, które zatacza coraz szerszy krąg. I o to w "Ill Manors" chodzi. Pierwotna socjalizacja, otoczenie nas kształtuje, więc nie myśl, człowieku, tylko o sobie, lecz staraj się coś zmienić. Nie licz przy tym, że za dobre uczynki zostaniesz wynagrodzony. A co najważniejsze, nie niszcz wszystkich dookoła, kiedy wspinasz się na szczyt.

Zaczyna się od igrania z ogniem, później następuje dogłębne poczucie wstydu, a na końcu już tylko spadanie w dół. Ścieżka ta znana i pokazywana była nie raz już w kinie. Ben Drew robi to jednak bardzo współcześnie, bądź co bądź opowiada o swoim pokoleniu i sytuacjach, gdzie sam mógłby być, gdyby nie sztuka. Udaje mu się zawrzeć silny ładunek emocjonalny, mimo wielu postaci nie pogubić w opowiadanej historii i wszystko ładnie podsumować, choć na pewno nie skończyć. Takie koleje losów się na dobrą sprawę nigdy nie kończą. Przy tym jego film posiada tę szczerość, autentyczność i prawdziwość, której tak często brakuje chociażby w amerykańskim kinie.

"Ill Manors" nie jest ani ładny, ani rozrywkowy, ani efektowny. Nie pokazuje, jak ludzie wybijają się z szarych blokowisk, więc miłośnicy "Jesteś bogiem", mimo rapowej ścieżki dźwiękowej, mogą się na temacie zawieść. Tak sobie radzą przeciętni młodzi ludzie w Wielkiej Brytanii, tu nie ma miejsca na nadzieję, zamiast niej jest rzeczywistość. (Tak brakuje mi tego typu filmu dziejącego się w polskich realiach).
Dzieło to ilustruje jednak idealną kooperację między obrazem a dźwiękiem, filmem a muzyką. Dla wszystkich miłośników treści polecam obejrzeć najpierw film, a później zapoznać się z niezwykłą płytą pod tym samym tytułem.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Genialny film - to pierwsza myśl, jaka przeszła mi po głowie zaraz po zakończeniu seansu. "Ill Manors"... czytaj więcej
"Ill Manors" to film przedstawiający losy kilkorga mieszkańców Londynu, a właściwie londyńskiego... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones