Recenzja wyd. DVD filmu

Jekyll + Hyde (2006)
Nick Stillwell
Bryan Fisher
Bree Turner

Co dwóch to nie jeden

Historię genialnego naukowca Jekylla, który swą osobowość dzieli z mrocznym panem Hydem znają niemal wszyscy. Kino temat ten wyeksploatowało niemal do granic przyzwoitości. Mieliśmy klika
Historię genialnego naukowca Jekylla, który swą osobowość dzieli z mrocznym panem Hydem znają niemal wszyscy. Kino temat ten wyeksploatowało niemal do granic przyzwoitości. Mieliśmy klika wiernych adaptacji oryginalnej książki, wariację w tonacji komediowej, a nawet historię doktora widzianą oczami pokojówki. Po co więc kręcić kolejną wersję? "Jekyll + Hyde" jest uwspółcześnioną wariacją na temat książki Roberta Louisa Stevensona. Z oryginałem film łączy jedynie ogólny zarys fabularny i nazwiska głównych bohaterów. Na tym istotne podobieństwa się kończą. Sama historia opowiedziana jest w dość oryginalny, lecz niestety nieciekawy sposób. Trudno dostrzec tu co dzieje się w teraźniejszości, a co jest jedynie wspomnieniem. Nie rozjaśnia tego nawet wyjątkowo naciągany finał całej opowieści. Fabuła więc choć opiera się na wielkim książkowym oryginale jest chyba najsłabszym elementem produkcji. Jako rasowy horror "Jekyll + Hyde" nie sprawdza się najlepiej. Nie ma tu ani scen gore ani scen przyprawiających o szybsze bicie serca. Twórcy wyraźnie skłaniali się ku konwencji mrocznego thrillera z elementami dramatu. Próby te jednak okazały się sromotną porażką. Pewnie dlatego, że ugładzonego i poczciwego Jekylla wcale nie poznajemy. Przytłaczającą większość produkcji poświęcono jedynie mrocznemu alter ego studenta medycyny. Trudno więc też wyczuć ducha oryginału traktującego o rozdwojonej naturze, o dylemacie i sztuce wyboru między złem a dobrem. We współczesnej wersji mamy samo zło. Bryan Fisher jako pan Jekyll i Hyde nie sprawdził się najlepiej. Producenci wybrali młodego, nieznanego, przystojnego aktora, który nie potrafił jednak oddać na ekranie dramatu swego bohatera. Aktor wizualnie więc pasuje do swej kreacji doskonale, ale wyraźnie brak mu pomysłu na zbudowanie wiarygodnej psychologicznie sylwetki. Jeszcze gorzej wypada Bree Turner, która jest dobitnie słabą aktorką. Do tej pory grała ogony w różnych produkcjach, lecz ostatnio coraz częściej pojawia się na pierwszym planie. Widać jednak uroda jest podczas castingów coraz ważniejszym atutem. Sam film ma jednak dwa niezaprzeczalne atuty. Jednym z nich jest świetna ścieżka dźwiękowa. Monumentalne i zarazem bardzo piękne melodie zapadają na długo w pamięci. Twórcy więc udowodnili, że w kinie grozy można wykorzystać inne gatunki muzyczne niż ciężki rock czy dynamiczne techno. Wrażenie również robi jedna ze scen na szczycie wieżowca. Hyde gra w rosyjską ruletkę z swą ofiarą a w tle rozbrzmiewa przepiękna melodia. Zestawienie piękna z brzydotą dało tu niesamowity efekt zbliżając na chwilę produkcję do nieco ambitniejszych tytułów pokroju "Milczenia owiec" czy "Siedem". To jednak tylko jedna scena, która niestety ginie w gąszczu dziesiątek słabych sekwencji. Film jest dobitnie nieprzemyślany. Twórcy nie za bardzo wiedzieli czy chcą stworzyć horror dla nastolatków czy też może produkcję, która przemyca pod płaszczykiem kina grozy jakieś głębsze treści. Wyszedł z tego wyjątkowo niestrawny pseudofilozoficzny bełkot.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones