Recenzja filmu

Marzenia o karierze (1941)
Sidney Lanfield
Rita Hayworth
Fred Astaire

Tancerz na manewrach

Film osiągnął duży sukces kasowy. Przypominał najlepsze musicale Astaire'a i Ginger Rogers. Przywrócił Astaire'a do czołówki Hollywood, a Hayworth wyniósł na szczyty popularności. Publiczność z
Po "transferze" Freda Astaire'az wytwórni RKO do MGM szef wytwórni, Louis B. Mayer, Broadway Melody of 1940 (1940)nie miał żadnego pomysłu co zrobić z nowym aktorem. Najpierw obsadził go w "Broadway Melody of 1940Druga zwrotka (1940)" z Eleanor PowellPaulette Goddard, mając nadzieję na stworzenie nowego kasowego duetu. Pomysł jednak nie wypalił. Powell była zbyt silną indywidualnością. Następnie Astaire został wypożyczony do Paramountu i zagrał u boku Paulette GoddardRobert Benchleyw "Drugiej zwrotce". W kolejnym roku Mayer wypożyczył go nadwa filmy Columbii. Tak właśnie powstały "Marzenia o karierzeFred Astaire".

Robert Curtis (Fred AstaireEleanor Powell) jest tancerzem i choreografem i teatrze rewiowym Martina Cortlanda (Robert BenchleyCole Porter). Cortland ma zwyczaj obdarowywać najpiękniejsze tancerki bransoletami z ich imieniem. Gdy jego żona znajduje u niego biżuterię z dedykacją "dla Sheili" (Rita Hayworth), Cortland tłumaczy jej, że to Robert kocha się w dziewczynie i on tylko przechowuje prezent dla niej. Żeby uwiarygodnić całą historię, prosi Curtisa, by zaprosił Sheilę na kolację do lokalu, w którym on będzie razem z żoną. Tak nawiązuje się między nimi nić sympatii. Curtis otrzymuje powołanie na ćwiczenia wojskowe. Wkrótce w jednostce pojawia się również Sheila, a w ślad za nią przybywa Cortland z nową podopieczną, Sonyą. Jego knowania doprowadzają wkrótce do nieporozumienia między Sheilą i Robertem...

Jak to bywa w musicalach, fabuła nie jest specjalnie ambitna. Siłą filmu są dialogii humor sytuacyjny. Choć po 75 latach niektóre gagi już nie prezentują się tak efektownie, jak kiedyś, dzięki nim film jest ciekawy i uroczy, choć niektóre wydarzenia są naprawdę "kosmiczne" i niewiarygodne. Niezbyt podoba mi się natomiast pomysł osadzenia większości akcji filmu w koszarach.

Sidney LanfieldGinger Rogersdobrze spisuje się jako reżyser. Jego dzieło jest lekkie i zabawne, dobrze poprowadził też aktorów. Nie są nachalni i pompatyczni, tworzą zabawne i ciekawe role. Cały film ogląda się jednym tchem.

Autorem partytury jest Cole PorterSidney Lanfield. Stworzył on kilka naprawdę wspaniałych piosenek. Najpiękniejsza z nich jest chyba "So Near and Yet So Far" (AstaireEleanor Powell, tańczą Hayworth i AstaireEleanor Powell). Bardzo ładna jest też nominowana do Oscara "Since I Kissed My Baby Goodbye" śpiewana przez chór, odtańczona przez AstaireEleanor Powell'a. Mamy tu jeszcze "więzienny" taniec Astaire'a, wielki numer "Shootin' The World For Uncle Sam" (chór, AstaireEleanor Powell),Astaire'ai Hayworth tańczących Boogie z zespołem (Boogie Barcarolle) oraz wielki, końcowy show "Wedding Cake Walk" (Hayworth, AstaireEleanor Powell, zespół).

Trzy kluczowe postaci, Curtis, Cortland i panna Whintrop są zagrane bardzo dobrze. Fred AstaireEleanor Powell jest świetny jako Robert, gra lekko, zabawnie, z polotem i dystansem do siebie. Rita Hayworth jest jako Sheila dumnai uparta, choć w końcu jej serce topnieje. Robert Benchleydobrze sprawdza się jako lubieżny Cortland, chociaż nie da się ukryć, że jego sposób gry jest przestarzały nawet w stosunku do Rity i Freda, a co dopiero w dzisiejszych czasach.

Film osiągnął duży sukces kasowy. Przypominał najlepsze musicaleAstaire'ai Ginger Rogers. PrzywróciłAstaire'ado czołówki Hollywood, a Hayworth wyniósł na szczyty popularności. Publiczność z miejsca go pokochała. I Wy też go pokochacie.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones