Recenzja filmu

Notre-Dame de Paris (1999)
Gilles Amado
Hélène Ségara
Garou

Il est venu le temps des cathédrales

"I nadszedł czas katedr..." - tymi słowami poeta Gringoire wprowadza nas w świat XV wiecznego Paryża. Poznajemy historię wielkiej miłości i szaleńczego pożądania, zagłębiamy się w opowieść o
"I nadszedł czas katedr..." - tymi słowami poeta Gringoire wprowadza nas w świat XV wiecznego Paryża. Poznajemy historię wielkiej miłości i szaleńczego pożądania, zagłębiamy się w opowieść o niepohamowanej zazdrości, pragnieniu wolności, potrzebie akceptacji, o znaczeniu poezji i sztuki. Grupa cyganów poszukuje schronienia u bram Paryża. Jako poganie nie mogą liczyć jednak na poparcia archidiakona – Klaudiusza Frollo. Postanawia on wygnać ich ze swoich włości, aby nie zakłócali spokoju mieszkańców miasta. Zadanie to powierza kapitanowi królewskich łuczników Febusowi Châteaperes. Uwagę obu mężczyzn przyciąga jedna z cyganek, tańczących przed katedrą Notre Dame, przepiękna Esmeralda. Jej uroda jest tak niezwykła, że oczarowuje nawet dzwonnika najsłynniejszego kościoła w stolicy Francji – oszpeconego przez naturę, kulawego i garbatego Quasimodo. Musical Notre Dame De Paris, na podstawie powieści Wiktora Hugo, powstał w roku 1998 i przyniósł swoim twórcom międzynarodową sławę. Scenografia przedstawienia jest dosyć uboga, ograniczona do niezbędnych elementów. Stroje postaci uwydatniają znakomicie ich pochodzenie, a czasami podkreślają ich osobowość. Zwróćmy uwagę, iż strój Esmeraldy odbiega od odzienia pozostałych cyganów, a szaty Febusa nie wyróżniają go spośród innych bohaterów (może dlatego, że tak naprawdę nie jest on w żaden sposób wyjątkowy). Spektakl zachwyca widza swoją choreografią. Tancerze są doskonałym dopełnieniem gry aktorskiej, a ich ruchy w znakomity sposób wpasowują się w nastrój chwili. Tym, co jednak najbardziej oczarowuje, są słowa i muzyka. Za pierwszy czynnik odpowiedzialny był Luc Plamondon, a za drugi Richard Cocciante. Gdy trzeba, muzyka jest ciepła i spokojna, by za chwilę napełnić widza niepokojem, lub wzruszyć do łez. Poszczególne frazy piosenek łatwo zapadają nam w pamięć, nie pachną jednak banałem. Idealnie oddają uczucia, rozdarcie wewnętrzne głównych bohaterów, ukazują namiętności, które prowadzą do samodestrukcji, bezlitośnie demaskują świat, w którym piękny znaczy lepszy. Niestety nie da się ukryć, że na interpretacji tekstu Hugo, jaką proponuje nam Cocciante, stracili Cyganie. Musical ukazuje co prawda na chwilę ich wesołe i hulaszcze życie w Jaskini Cudów, jednakże nie oddaje w całości ducha bohemy. Czyni tą społeczność nieco jednowymiarową. Są po prostu grupą ludzi niesłusznie uciskanych, bojowników o swoje słuszne prawa. Z kreacji aktorskich na uwagę zasługuje rola Garou (Quasimodo). Piosenkarz ma tutaj szansę pokazać wszystkie walory swojego głosu i udowodnić tym, którzy mają jakiekolwiek wątpliwości, że natura nie poskąpiła mu talentu. Jednak największe brawa należą się Brunonowi Pelletier (poeta Gringoire). Już na wstępie jego głos wybija się ponad inne. Jest to śpiew prawdziwego trubadura, króla poetów francuskich ulic (jak sam siebie bohater określa) Nieczęsto zdarza się, by aktor tak idealnie odzwierciedlał rolę, która mu przypadła. Można zaryzykować, że utwór, wykonywany właśnie przez niego jako pierwszy, Le temps des cathédrales to najlepsza ze wszystkich piosenek musicalu. Spokojne wprowadzenie widza, zachęcenie do wysłuchania opowieści o „miłości i pożądaniu”, pochwała ludzkiego umysłu, gloryfikacja człowieka jako kreatora, który tworzy w kamieniu i szkle, buduje katedry na swoją chwałę, sięga gwiazd i jednoczesne potępienie nas, współczesnych, za bezmyślne niszczenie dzieła przodków, za wandalizm. To wszystko przekazuje nam Pelletier w zaledwie 3 minuty. Przejmująca jest również pieśń La monture wykonywana przez Julie Zenatti (Fleur-de-Lys). Grana przez nią bohaterka to narzeczona Febusa, która postanawia dać jeszcze jedną szansę ich uczuciu, tylko i wyłącznie wtedy gdy ten zabije Esmeraldę. Nienawiść, zraniona duma, zawiść, niepohamowany gniew to emocje, które artystka włożyła w postać pozornie cichą, uległą, bierną. To wszystko razem decyduje o nieprzeciętności owego dramatu. Historia wielkich namiętności, odtrącenia opowiedziana w niezwykle przejmujący sposób. Klasyka, która przemawia do współczesnego widza, pobudza jego wyobraźnię, odrzuca banały i utarte środki przekazu, zagląda na samo dno ludzkiej duszy, przemawia obrazem, ale przede wszystkim słowem i dźwiękiem, muzyką, która pozwala zapomnieć, że to tylko spektakl, wymyślona historia, doprowadzając nas do najgłębszych wzruszeń.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones