Recenzja filmu

Ostatni wojownik (1975)
Robert Clouse
Yul Brynner
Max von Sydow

Gniot

"Ostatni wojownik"Roberta Clouse'a to doskonały przykład na to, że w latach 60. czy 70., kiedy kinocharakteryzowało sięciekawą i przyciągającą widza techniką kręcenia, również powstawały
"Ostatni wojownik"Roberta Clouse'a to doskonały przykład na to, że w latach 60. czy 70., kiedy kinocharakteryzowało sięciekawą i przyciągającą widza techniką kręcenia, również powstawały klasyczne gnioty. W dodatku filmowi urosła już całkiem długa broda izwyczajnie nie przetrwał on próby czasu. Mimo że mamy do czynienia wcale nie z budżetową produkcją, do której w dodatku zaangażowano dobrych (Max Von Sydow) i popularnych (Yul Brynner) aktorów, owa technika zamiast przyciągać, dziś odpycha, dodając jeszcze doprodukcji szczyptę dziwaczności.

Tak jak teraz straszy się nasw filmach zagładą świata związaną z 2012 rokiem, tak i w latach Zimnej Wojny straszono widzów postapokaliptycznymi wizjami. Czasy, w których dwa ogromne mocarstwa codziennie mierzyły w siebie rakietami z głowicami jądrowymi, były doskonałą pożywką dla producentów filmowych.W "Ostatnim wojowniku", już w pierwszej scenie, mamy jednak odpowiedź amerykańskiej wizji takiej zagłady. Monumentalny symbol USA, czyli stojące wieże World Trade Center, żwawopodkreślają kto z efektów globalnego konfliktu wyszedłby z mniejszym szwankiem. Akcja filmu przenosi nas zatem do zniszczonegoNowego Jorku przyszłości, gdzie ludzkość podzielona na liczne, prymitywne bandy próbuje się organizować, ale także zwalczać siebie nawzajem.

Najbardziej prawa i sprawiedliwa grupa zabarykadowała się w jednej dzielnicy tego ogromnego miasta, broniąc się za przed innymi. Choć biorąc pod uwagę rozszarpanie jednego ze swych członków, a także wygnanie (czyli rozszarpanie przez dzikich) tylko na podstawie domniemania winy, toze sprawiedliwością i prawością wydają się mieć mało wspólnego. Przyjmijmy jednak, że jest to grupa najporządniejsza inajlepiej zorganizowana w tymbrutalnym świecie przyszłości. Na jej czele stoi mądry i charyzmatyczny Baron (Max Von Sydow). Po grupie tej można wywnioskować, że zaraza czy też mór, o którym mówi się w filmie,miała miejsce dawno temu, gdyż w świecie filmu nie ma na przykład broni palnej, a tylko wszelkiego rodzaju noże, pałki i kije, co świadczy, że resztkom cywilizacji brakło już amunicji, albo broń nie przetrwała próby czasu mimo jejkonserwacji. Nie przeszkadza to jednak naszej prawejspołeczności nadal na przykład modnie się ubierać. Luźne, rozszerzane spodnie, kolorowe koszule, a także długie, modne fryzury, zapewne pełne pcheł, wesz i innego robactwa są tutaj na porządku dziennym. Jak widać, w przypadku zagłady,oprócz Word Trade Center przetrwa również stylowa moda.

Są to czasy kiedy oprócz rozszarpania żywcem przez swoichczy band dzikich, najbardziej należy obawiać się kierującego w nas oskarżycielskiego palcai słów: "Ty jesteś za gruby, więc musisz podkradać żywność". I rzeczywiście, bycie zbyt grubym to tutaj prawdopodobna śmierć, a pewne wygnanie. Wszyscy bohaterowie filmu są zatemdość chudzi, cozresztą nie jest dziwne skoro jedynym zaopatrzeniem w pożywienie jest prowadzony warzywniak na dachu jednego z wieżowców. Nie chudy jest tylko główny przeciwnik naszych prawych bohaterów, szef jednej ztych brutalnych band,Carrot (William Smith). Właściwie to mięśnie wystają mu z każdego miejsca spod modnej koszuli, co może oznaczać, że bandy dzikich wcale nie są takie dzikie i słabiej zorganizowane jak jest to powiedziane. Największym absurdem tego filmu jest jednak sam główny, tytułowy przecież bohater, czyli ostatni wojownik (Yul Brynner).

Poznajemy go w bardzo specyficznej sytuacji. Ot, stoi sobie z założonymi rękami i zamkniętymi oczyma na jednym z wraków samochodów - zawierzając słowom Barona - podobno jużdrugi dzień. Nikt go nie tyka, nikt go nie rusza, choć znajduje się niemalże w epicentrum terenu kontrolowanego przez bandydzikich. Twardziel, pomyślimy,skoro im się nie dał.Ja nawet wpadłem na pomysł, żejeżeli dzicy są uzbrojeni w kuszeczy łuki i bez problemu mogliby zdjąć goz odległości, to musi to być jakiś cyborg lub android. Nic z tych rzeczy. Ostatni wojownik nieokazuje się ani cyborgiem, ani androidem, leczcałkiem miłym panem. Na tyle miłym, że zwerbowany przez Barona szybko dostaje szansę poprowadzenia ważnej i kluczowej misji dla losów całego globu. Dowiemy się z niej, że w postapokaliptycznym świecie przyszłości, ważniejsze od życia człowieka (a właściwie dwóch, ponieważ chodzi o kobietę w ciąży) będzie garstka nasion.

Robert Clouseposzedł bardzo w stereotypy. By lepiej zidentyfikowaćwidza z bohaterami, mówio prawości naszej modnej grupy, ale zarazobok tego podkreśla brutalność świata bez zasad. Wszystko fajnie, ale motyw wygnania członka grupy pokazany był o wiele lepiej i bardziej realistycznie w wielu innych filmach, chociażby w "Kolonii karnej". W "Ostatnim wojowniku" razi sztucznością. Negatywny bohater też nie mógł być przecież żadną chudziną, a musi budzić respekt i przerażenie. Również próba nadania tajemniczości postaci granej przez Brynnera spaliła na panewce. Zamiast zagadkowego bohatera,przybysza znikąd, dostajemy postać absurdalną i groteskową. Oczywiście, na filmnależy spojrzeć z wielu innych perspektyw, które pominąłem. Ot choćby od strony technicznej, aktorskiej czy narracyjnej. Nie będę poświęcał im miejsca, choć w skrócienależy zaznaczyć, że film zrobiony jest dość rzetelnie, choć bardzodziwacznie.

Przez pewien czas podczasseansu można zastanawiać się, czy "Ostatni wojownik" to rzeczywiście próba nakręcenia klasycznego sci-fi czy może bardziej film akcji, a właściwie sztuk walki? Robert Clouse nakręcił przecież kiedyś bardzo dobre "Wejście smoka". Jest to jednak klasyczna pozycja sci-fi i w takich kategoriach należy ten film odbierać, bochoć bijatyk jest w nim sporo, tosą one słabe, bez wymyślnej i finezyjnejchoreografii, a wyprowadzane uderzenia i ciosybardzo proste. Ciosem, równie prostym,bez finezji, ale za to samobójczym, jest zakończenie filmu. Żaden widz nie przejdzie obok niego bez poczucia zażenowania lub chociaż bez delikatnego uśmieszku politowania dla absurdalnych rozwiązań, jakie zostały tam zastosowane.
1 10
Moja ocena:
2
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones