Przedsiebiorca pogrzebowy i jego kumple.

Gdy jakiś reżyser stworzy film oryginalny, łamiący pewne schematy, zaraz pojawia się kilku naśladowców chcących na fali sukcesu tego przełomowego dzieła wylansować własne nazwiska. Jednym z
Gdy jakiś reżyser stworzy film oryginalny, łamiący pewne schematy, zaraz pojawia się kilku naśladowców chcących na fali sukcesu tego przełomowego dzieła wylansować własne nazwiska. Jednym z takich naśladowców jest Swicegood, którego "The Undertaker and His Pals" rażąco przypomina dokonania Herschella Gordona Lewisa. Podobnie jak w filmach Lewisa, również w tym obrazie, poruszony został pewien ważny problem społeczny. Dotyczy on czerpania przez zakłady pogrzebowe korzyści materialnych z cudzej śmierci. Problem ten jest aktualny chociażby w Polsce, na przestrzeni ostatnich lat. Nie można zaprzeczyć temu, że również w czasach Swicegooda proceder taki mógł być praktykowany. Nie wydaje się jednak, aby reżyser tego filmu celowo poruszał taką tematykę, chcąc naświetlić widzom skalę problemu. Przedstawione w "The Undertaker and His Pals" wydarzenia są jedynie pretekstem... Są pretekstem do pokazania sporej ilości krwawych scen przemocy okraszonych pewną dawką czarnego humoru. Na tym głównie opiera się ten film i jest to kolejna cecha budząca skojarzenia z dokonaniami Lewisa. Sceny gore z pewnością mogły zrobić duże wrażenie na widzach pod koniec lat 60. Reżyser filmu wziął to chyba pod uwagę, gdyż na sam koniec ujrzeć możemy wszystkie postacie, które wcześniej zostały zabite. Wygląda to tak, jakby chciał on potwierdzić, iż tak naprawdę nikt nie zginął. Obecnie sceny gore w tym filmie mogą jedynie śmieszyć wykonaniem. A nawet w czasach współczesnych reżyserowi mało kto mógłby chyba uwierzyć, że to, co ujrzał to nie filmowa fikcja. Nie można zapomnieć też o tym, że już 3 lata wcześniej, w "Blood Feast" przełamana została pewna granica. Film Swicegooda nie jest więc niczym szczególnym pod względem pokazywanej na ekranie przemocy. "The Undertaker and His Pals" to bardzo nieudana próba naśladownictwa. Praktycznie w każdym elemencie można dostrzec jakieś podobieństwa do filmów Herschella, lecz całość prezentuje jeszcze gorsze wykonanie niż produkcje "Ojca Chrzestnego Gore". Wystarczy wspomnieć tu o słabym, momentami wręcz teatralnym aktorstwie, beznadziejnej, drażniącej ucho widza muzyce, złym montażu, czy wreszcie żenującej końcówce. Scenę pościgu Undertakera za dziewczyną powinni zobaczyć wszyscy miłośnicy filmowej tandety. Pod tym względem jest to prawdziwy majstersztyk i zdecydowanie najzabawniejszy fragment filmu, w którym poczucie humoru również nie jest zaletą. O tym obrazie można by mówić dużo złego, bo praktycznie pod każdym względem jest to produkcja bardzo słaba. Ci, którzy nabiorą się na interesujący tytuł mogą poważnie żałować straconej godziny.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones