Recenzja filmu

Raj na ziemi (2012)
David Wain
Paul Rudd
Jennifer Aniston

Za otwartymi drzwiami

Jeśli potrzebujecie doładowania pozytywną energią i macie dużą granicę tolerancji w kwestii poczucia humoru, "Raj na ziemi" to film dla Was.
Pewnie każdemu z nas choć raz taka myśl chodziła po głowie: pokazać środkowy palec temu burakowi z plakietką "kierownik", porzucić mieszkanie z kredytem, który trzeba będzie spłacać do emerytury, a potem wsiąść do pociągu byle jakiego i zacząć wszystko od nowa. O tym, co się dzieje, gdy marzenie staje się rzeczywistością, opowiada "Raj na ziemi".

Bohaterowie komedii, małżonkowie George (Rudd) i Linda (Aniston), są podręcznikowymi ofiarami recesji gospodarczej. On dostał wymówienie w tej samej chwili, gdy jego nieuczciwy szef opuścił firmę w kajdankach. Ona została odprawiona z kwitkiem, próbując sprzedać HBO dokument o pingwinie z rakiem jąder (Więcej seksu i przemocy! – domaga się szefowa stacji). Pary nie stać już na mikroskopijne mieszkanko w prestiżowej dzielnicy Nowego Jorku. Pakują więc graty do starego samochodu i wracają do Atlanty, gdzie brat George'a prowadzi świetnie prosperujący biznes z toi toiami. Tak na marginesie: jest w tym coś symbolicznego, że  w kryzysie najlepiej sprzedaje się gówno.

Na trasie bohaterowie trafiają przypadkowo do tytułowego raju. Elizjum to mająca korzenie w epoce dzieci-kwiatów komuna. Jej członkowie utrzymują się z płodów matki Ziemi, a  wolny czas (czyli 24 godziny na dobę) spędzają na uprawianiu wolnej miłości, zażywaniu dragów i podróżach do innych wymiarów duchowości. Dla małżeństwa Elizjum wydaje się spokojną przystanią po latach żeglugi na zdradliwych wodach korporacyjnego bagienka.

Komiczny haj powstaje w scenach, gdzie twórcy konfrontują odhibernowane ideały kontrkultury z postawą przyjezdnych. Kluczowa w tym kontekście wydaje się scena, w której George chce skorzystać z toalety, co skutecznie uniemożliwiają mu kolejni członkowie wspólnoty. W Elizjum nie ma drzwi i prywatności – nawet robienie kupy staje się doświadczeniem zbiorowym. Takich obleśnych, ślizgających się na granicy dobrego smaku żartów jest w "Raju na ziemi" dużo więcej. Część z nich skutecznie uaktywnia pracę przepony, a część (np. przemowa Rudda przed lustrem) powinna wylądować w koszu na śmieci w montażowni. Wśród dowcipów nieco subtelniejszych i nieobciążonych grzechem kloaki warto wyłowić dialog Lindy z szefową telewizji i jej asystentem. To przenikliwa niczym rentgenowskie promienie wiwisekcja karierowiczostwa i zasad rządzących wielkimi firmami.

Reżyser David Wain powtarza mniej więcej przesłanie ze swojego poprzedniego filmu, "Wyrolowanych": ucieczka od rzeczywistości jest dobra dla abnegatów i loserów lubiących obarczać winą za własne niepowodzenia dziurę w budżecie, dziurę ozonową albo okonia nilowego. Chcesz coś osiągnąć w życiu? Weź się w garść, znajdź sobie właściwy cel, a potem uparcie do niego dąż. Pamiętaj także o tym, by nie zaniedbać bliskich. To oni wesprą cię w najtrudniejszych chwilach.

Jeśli potrzebujecie doładowania pozytywną energią i macie dużą granicę tolerancji w kwestii poczucia humoru, "Raj na ziemi" to film dla Was.
1 10
Moja ocena:
6
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones