Recenzja filmu

Skóra, w której żyję (2011)
Pedro Almodóvar
Antonio Banderas
Elena Anaya

Olbrzymie rozczarowanie

Lubię szalone kino Pedro Almodóvara; tym razem zostałem dodatkowo zachęcony entuzjastycznymi recenzjami. Gdyby nie to, być może oceniłbym ten film wyżej.
Lubię szalone kino Pedro Almodóvara; tym razem zostałem dodatkowo zachęcony entuzjastycznymi recenzjami. Gdyby nie to, być może oceniłbym ten film wyżej. A może nie - tego już się nie dowiem.

Ciężko jest mi pisać o tym filmie, gdyż moje zarzuty są ściśle związane z jego fabułą, a ta zawiera kilka zwrotów akcji, których nie mogę oczywiście zdradzić. (Ostrzegam, że niektórzy inni recenzenci - dzień dobry, panie Felis - nie mają z tym problemu, więc zalecałbym ostrożność w czytaniu jakichkolwiek opinii o tym filmie. Jeśli już, to tutejsza recenzja redakcyjna autorstwa Malwiny Grochowskiej nie zawiera spojlerów.) Strona formalna obrazu jest za to bez zarzutu (może poza muzyką, która jak dla mnie zupełnie nie pasowała do tej opowieści). Film jest bardzo dobrze nakręcony i świetnie zagrany - tylko ta fabuła...

Co mogę napisać, żeby niczego nie zdradzić? Film jest thrillerem psychologicznym z elementami SF i zupełnie nie mam problemu z gatunkowym szkieletem historii jako takiej ani z jej elementami fantastycznymi. Jak dla mnie film leży natomiast na całej linii pod względem psychologii postaci. Almodóvar bawi się z widzem, każąc od pewnego momentu zgadywać czy bohaterowie - pod wpływem pewnych tragicznych wydarzeń - zmienią się czy też pozostaną sobą. I niestety tego - kluczowego elementu - nijak nie udało się reżyserowi ukazać na ekranie. Mamy mu uwierzyć na słowo, że bohater A zrobił B, bo spotkało go C i D, a nie dlatego, że aktor przeczytał w scenariuszu, że teraz ma zacząć zachowywać się inaczej albo właśnie - tak samo jak przedtem, pomimo że spotkało go C i D. Działania bohaterów stają się więc niewiarygodne i widz zostaje wytrącony z immersji w świecie przedstawionym. Almodóvar tak bardzo stara się zaskoczyć widza, że odwleka ukazanie pewnych istotnych wydarzeń niemal do samego końca, kompresując je następnie w kilkuminutowy "pokaz slajdów", który wybrzmiewa bardzo fałszywą nutą.

Szkoda mi tego filmu, bo wydaje mi się, że w rekach innego reżysera - mniej skupionego na własnych obsesjach, a bardziej na sztuce opowiadania spójnych historii - to mógłby być znakomity thriller, porównywalny z najlepszymi dziełami Alfreda Hitchcocka czy Davida Finchera. A zamiast tego otrzymaliśmy fantazję Pedro Almodóvara o tym, że fajnie byłoby być piękną kobietą.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Almodóvar dał nam już się poznać jako twórca mocnych dramatów; nakręcił "Volver", "Przerwane objęcia" i... czytaj więcej
Antonio Banderas – to hiszpańsko brzmiące nazwisko zna chyba każdy fan kina na świecie. Ciekawe, że... czytaj więcej
U Almodovara sam wątek miłosny potrafi być dramatem. Nie inaczej jest w "La Piel que habito ", który z... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones