Dawno, dawno temu w odległej Ameryce człowiek znany światu jako Craig Mcmahon postanowił stworzyć horror. Ale nie miał to być horror byle jaki, to musiało być coś, co każdemu widzowi na długo
Dawno, dawno temu w odległej Ameryce człowiek znany światu jako Craig Mcmahon postanowił stworzyć horror. Ale nie miał to być horror byle jaki, to musiało być coś, co każdemu widzowi na długo zapadnie w pamięć. Pan McMahon zdawał sobie sprawę, że tylko dwa rodzaje filmów grozy zostają w głowach widzów na dłużej. Te, które potrafią naprawdę przestraszyć, oraz te, które sprawiają, że człowiek tarza się ze śmiechu po ziemi. Przez ułamek sekundy przeszło mi przez myśl, że "Krypta" ma szansę trafić do tej pierwszej grupy. Byłem bardzo naiwny. Historia przedstawiona w "Krypcie" jest bardzo prosta: grupa młodych ludzi postanawia włamać się do ukrytych grobowców znajdujących się na pobliskim cmentarzu, aby zrabować ukryte tam skarby. Kiedy już się tam znajdują, coś odcina im drogę powrotną i nasi bohaterowie, jeden po drugim, zaczynają być mordowani przez duchy. Czy brzmi to mało oryginalnie? Czy czujecie, że oglądaliście już wiele takich filmów? Mimo to jestem pewien, że "Krypta" niejednym was zaskoczy. Katakumby przedstawione w filmie są naprawdę niesamowite. Przypominają trochę te z gier komputerowych, czyli opierają się na zasadzie „nigdy nie wiesz, na co trafisz za rogiem”. I nie chodzi mi tutaj o duchy, a ciekawe pod względem architektonicznym korytarze. No bo po co zrobić normalny tunel, skoro można bohaterom utrudnić życie i postawić na ich drodze dziurę, przez którą ledwie się zmieszczą? I dlaczego krypta ma kilka podziemnych poziomów? Niestety, na te i wiele innych pytań odpowiedzi nie otrzymujemy. Przyjrzyjmy się jednak największym walorom filmu. Są nimi niewątpliwie bohaterowie "Krypty" oraz ich zachowanie: szukanie zasięgu w telefonie komórkowym głęboko pod ziemią, zastanawianie się w pomieszczeniu, w którym znajduje się tylko grób, gdzie może być skarb, używanie mapy narysowanej w Paincie, składającej się z kilku prostokątów, aktor grający ducha, który dusi się pod wodą - to tylko niektóre smaczki tego filmu. Takich nielogiczności jest o wiele więcej. Pod względem technicznym film leży na całej linii. Scenariusz, reżyseria, zdjęcia są autorstwa pana McMahona. Niestety, w żadnej z tych kwestii nie może się on poszczycić sukcesami. Ponadto w filmie mamy przerwy – raz na jakiś czas ekran robi się zupełnie czarny i kolejna scena dzieje się jakieś 5 minut później. Sprzyja to tylko pogłębianiu wszechobecnego chaosu w całej produkcji. Aktorstwo mizerne, ale to chyba rzecz, która najmniej drażni widza. Na plus zasługuje muzyka. Szkoda tylko, że kompletnie nie pasuje do rozgrywającej się akcji. Pomimo tego że każdy element "Krypty" nadaje się do wymiany, to i tak zachęcam do obejrzenia tego filmu. To doskonały przykład horroru z gatunku "miało być strasznie, wyszło bardzo śmiesznie". Ja pokazuję go wszystkim moim znajomym – bo jestem pewien, że czegoś takiego jeszcze nie oglądali.