Recenzja filmu

Wiking (2022)
Robert Eggers
Alexander Skarsgård
Nicole Kidman

Gdy gniew prowadzi do Valhalli

Gdy bogowie patrzą z Valhalli, a Odyn ocenia czyny śmiertelników, rodzi się opowieść, która pachnie dymem, smakuje krwią i brzmi w uszach jak bitewny róg. "Wiking" nie jest filmem dla słabych
Gdy bogowie patrzą z Valhalli, a Odyn ocenia czyny śmiertelników, rodzi się opowieść, która pachnie dymem, smakuje krwią i brzmi w uszach jak bitewny róg. "Wiking" nie jest filmem dla słabych serc. To surowa saga, w której los wykuwa ludzi tak, jak kowal hartuje stal. To historia księcia Amletha, który poprzysięga zemstę, ale czy krew, którą przeleje, naprawdę ugasi ogień w jego duszy?

Kiedy Fjölnir zabija króla Aurvandila, Amleth jest jeszcze dzieckiem, lecz już wtedy poznaje pierwszą lekcję wikingów – krew żąda krwi. W ucieczce przed śmiercią składa przysięgę: "Pomścij ojca, ocal matkę, zabij Fjölnira". Przez lata ostrzy swój gniew jak miecz, stając się berserkerem, wilkiem Północy, gotowym, by powrócić i dokończyć to, co los mu przeznaczył.

Lecz świat nie jest prosty. Wracając do ziem Fjölnira, Amleth odkrywa, że matka, którą chciał ocalić, nie była bezbronną ofiarą, lecz kobietą, która pragnęła śmierci jego ojca. Jej słowa są jak zatruty grot wbity w serce: "Nigdy cię nie kochałam. Nigdy nie chciałam cię mieć." Czy jego życie było kłamstwem? Czy przysięga, którą składał, była tylko złudzeniem?


Eggers nie opowiada bajek. "Wiking" to świat, w którym życie jest twarde jak stal miecza, a śmierć przychodzi szybciej niż północny wiatr. Bitwy są surowe, okrutne i realistyczne. Ostrza przecinają ciała, krew tryska na zmarzniętą ziemię, a krzyki rannych mieszają się z rykiem zwycięzców. Tu nie ma miejsca na litość – tylko na walkę i chwałę.

Zdjęcia przypominają runiczne malowidła wykute w krwi i błocie. Krajobrazy Islandii nie są tylko tłem – one są częścią tej opowieści, szepczą o losie, który nie zna odmiany.

Gdy Amleth odnajduje Fjölnira, mógłby odejść. Mógłby odpłynąć z Olgą, kobietą, która dała mu nadzieję na nowe życie. W jej łonie rosła przyszłość, wolna od przekleństw przeszłości. Lecz los wojownika nie zna odwrotu. Wulkan zionął ogniem, gdy Amleth i Fjölnir stanęli naprzeciw siebie. Dwa wilki, dwie dusze tej samej przeszłości. Żaden nie mógł ustąpić. Miecze uderzały, krew lała się na gorącą ziemię, aż w końcu obaj padli. Amleth zabił swojego wroga – ale czy zwyciężył? Jego ostatnią myślą nie była chwała, lecz przyszłość jego dzieci. To jedyna wygrana, której mógł się uchwycić.


"Wiking" to film, który nie daje łatwych odpowiedzi. Opowiada o honorze, który prowadzi na skraj zguby, o przeszłości, która nie chce puścić, i o zemście, która pożera nie tylko tych, przeciw którym jest wymierzona, ale i tych, którzy ją niosą. To nie tylko opowieść o walce – to ostrzeżenie. Bo czasem największym zwycięstwem nie jest wygrana bitwa, ale umiejętność odłożenia miecza. Lecz Amleth nie potrafił go odłożyć. A więc odszedł w ogniu, tak jak żył – jako syn króla, jako berserker, jako człowiek, który wybrał przeznaczenie, które go zgubiło.

"Wiking" nie jest filmem dla tych, którzy szukają prostych, bohaterskich opowieści o zwycięstwie. To kino, które zostawia ślad, jak blizna po bitwie – bolesne, surowe, ale prawdziwe. 
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Wiking
Krew, pot, szaleństwo, omamy, dziwy, rytuały, brutalność, flaki – jakże kocha te elementy nasza nader... czytaj więcej