Recenzja filmu

Zatrzyj ślady (2018)
Debra Granik
Ben Foster
Thomasin McKenzie

Uciec, ale dokąd?

Granik klęka przed majestatem przyrody, jednak nie odpływa w zadumę nad każdą nasturcją. Kamerę przysuwa swoim bohaterom pod nos, lecz jej film nie jest artystycznym studium tików nerwowych i
Podobno każdy nosi w sobie jedną wspaniałą opowieść, ale tylko prawdziwi artyści noszą przynajmniej dwie. Od czasu "Do szpiku kości", wybitnego dramatu Debry Granik, który wywindował na aktorski szczyt Jennifer Lawrence, minęło osiem lat. W międzyczasie reżyserka nie próżnowała – kręciła dokumenty, pomagała młodym filmowcom i pracowała dla telewizji, lecz dopiero jej powrót na wielki ekran uświadamia, że mieliśmy za kim tęsknić. W swoim nowym filmie Granik zaciera granice pomiędzy społecznie zaangażowanym pamfletem a kinem inicjacyjnym w najczystszej postaci: to opowieść o charakterze wykutym w ogniu desperackiej, rodzicielskiej rebelii. 

Nastoletnia Tom (Thomasin McKenzie) żyje wraz ze swoim ojcem Willem (Ben Foster) w leśnych ostępach Oregonu. Dzień wypełnia im gromadzenie zapasów, oporządzanie prowizorycznego obozowiska, relaks przy partii szachów, a od wielkiego święta – podróż do zaginionego królestwa, wyprawa do supermarketu. Coś tutaj od początku nie gra: chociaż nieopodal trwa wyrąb lasu, a po kniejach ganiają miłośnicy porannego joggingu, Will widzi w nich śmiertelne zagrożenie; córkę trenuje w sztuce kamuflażu oraz bezszelestnej nawigacji. Pierwsze partie filmu, rozegrane w atmosferze kontemplacyjnej impresji, sugerują, że właśnie o katedrę natury tu chodzi; że wszystkie te listki, żuczki i promyki słońca będą już wkrótce utraconym rajem. To pierwszy i nie ostatni raz, gdy autorka podsuwa nam fałszywy trop. 

Osią poprzedniego filmu Granik były poszukiwania zaginionego ojca przez młodą dziewczynę. Tutaj odwrotnie: to ojciec włazi z buciorami w życie dojrzewającej córki. Ich odyseja, rozpostarta na kilka stanów i parę ładnych lat, to opowieść o podwójnej traumie: tej klinicznej, która staje się udziałem weteranów wojennych, oraz tej młodzieńczej, przekazywanej nieodciętą pępowiną. Granik jest oczywiście zbyt świadomą reżyserką, by ugrząźć na tych mieliznach i zrezygnować z uniwersalnego wymiaru całej historii. Will nie jest w jej filmie aspołecznym despotą, który nie daje córce oddychać, z kolei Tom nie zmienia się w twardą babkę jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Niesamowicie jest natomiast obserwować, jak ledwie zauważalne gesty, banalne czynności i emocje przekazywane między słowami układają się w obraz tak "kompletnej" relacji – wiarygodnej psychologicznie, umocowanej w konkretnej sytuacji społeczno-ekonomicznej oraz rewelacyjnie zagranej przez duet Foster-McKenzie

Nakręcone jest to wszystko bez jednej fałszywej nuty. Granik klęka przed majestatem przyrody, jednak nie odpływa w zadumę nad każdą nasturcją. Kamerę przysuwa swoim bohaterom pod nos, lecz jej film nie jest artystycznym studium tików nerwowych i zmarszczek mimicznych. Choć leśna przygoda zamienia się momentami w festiwal odmrożeń, rozpadu tkanek i degradacji umysłu, reżyserka nie czerpie sadystycznej frajdy z cierpienia bohaterów, nie zamienia ich gehenny w fotogeniczną atrakcję. To popis formalnej elegancji, narracja podporządkowana w stu procentach rytmowi wędrówki oraz psychologicznej ewolucji Willa i Tom. 

Sam scenariusz był zresztą polem minowym z wielu innych powodów. Choćby scena pierwszego buntu dziewczyny, która zwiastuje stopniową degradacje rodzicielsko-dziecięcej miłości. Albo pojawienie się skromnego chłopaka z prowincji – fabularny wytrych, którym zazwyczaj otwiera się bramę do krainy melodramatu. Kolejna rzecz: wątek systemowy i próby "ucywilizowania" bohaterów, ergo – potencjalna reklamówka amerykańskiego sytemu opieki społecznej. Motyw pasywno-agresywnej katolickiej wspólnoty, "ciasnego, ale własnego" azylu wśród społecznych wyrzutków, bitnikowskiej podróży za jeden uśmiech – adaptując powieść Petera Rocka "Moje porzucenie", Granik mogła się o te wszystkie kłody potknąć. A jednak, jakimś cudem, nie straciła z oczu tego, co najważniejsze: ojca, córki oraz ich podróży w stronę pierwszego rozwidlenia. 
1 10
Moja ocena:
9
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Leave no trace" to trzeci ważny i może najlepszy film Debry Granik. "Down to the bone" (2005)... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones