Nad grobem

Inspirowane twórczością Yasujiro Ozu "Zatrzymane życie" jest skromne (by nie rzec ascetyczne) zarówno pod względem formy i treści. Kadry są zazwyczaj nieruchome, wyprane z glamouru i kolorów.
Londyński urzędnik John May to detektyw i Charon w jednym. Jego praca polega na przygotowaniu do ostatniej drogi mieszkańców gminy, na których pogrzebie najprawdopodobniej nie stawi się nikt. Bohater odwiedza mieszkania zmarłych, szukając w nich śladów krewnych lub przyjaciół. Jeśli ma farta, próbuje skontaktować się z tymi ludźmi i namówić ich do uczestniczenia w uroczystości. Jeśli nie (a tak bywa najczęściej), May bierze sprawy we własne ręce. Organizuje pochówek, pisze mowę pożegnalną, a nawet kompiluje pogrzebowy soundtrack. Oczywiście zgodny z gustem muzycznym denata.

44-letni mężczyzna tak dużo czasu poświęca pracy, że na życie prywatne nie starczy mu go w ogóle. Po powrocie do pustego mieszkania May co wieczór spożywa wytworną kolację złożoną z tuńczyka z puszki oraz tosta, a potem przegląda klaser ze zdjęciami swoich dotychczasowych "klientów". Zapięty pod samą szyję, powściągliwy, pedantyczny odludek równie dobrze nadawałby się na psychopatę z thrillera co bohatera komediodramatu – poczciwego dziwaka, który niespodziewanie dostaje od losu szansę na zmianę swojej ponurej egzystencji. Choć reżyser Uberto Pasolini przez większość seansu sugeruje nam drugi wariant, jego film nie jest klasycznym "feel good movie". Przypomina raczej napój tonik: na przemian słodkawy i gorzki, pozostawiający na końcu posmak goryczy.

Inspirowane twórczością Yasujiro Ozu "Zatrzymane życie" jest skromne (by nie rzec ascetyczne) zarówno pod względem formy i treści. Kadry są zazwyczaj nieruchome, wyprane z glamouru i kolorów. Kamera skupia się przede wszystkim na zmęczonych, nieefektownych twarzach bohaterów. Czasem na detalach scenografii, które niespodziewanie nabierają mocy symboli. Każde słowo i gest także mają tu odpowiednią wagę. We wspomnieniach i spojrzeniach spotykanych przez Maya ludzi kryją się niespełnienie, małe i wielkie dramaty, a wreszcie alienacja. Reżyser zdaje się mówić, że to właśnie samotność jest sprawcą największych nieszczęść w naszym życiu. Skazujemy się na nią sami – poprzez błędne decyzje, niepotrzebne słowa, głupotę, emocjonalny bezwład. W pewnym momencie od reszty świata zaczyna nas oddzielać zbyt gruba ściana.  Nie ma już takiego młota, którym zdołalibyśmy ją przebić.

Film Pasoliniego niesie odtwórca głównej roli Eddie Marsan. Uznanie przyniósł mu  występ w "Happy Go Lucky" Mike'a Leigh, gdzie wcielił się w agresywnego instruktora. Od tego czasu stał się bywalcem drugiego planu (również w Hollywood) specjalizującym się w rolach charakterystycznych. W "Zatrzymanym życiu" Marsan mówi niewiele i nierzadko ma minę Sfinksa, a mimo to udało mu się stworzyć przejmującą, zniuansowaną rolę. Jako May jest przeciętny aż do bólu, a zarazem zagadkowy, tragiczny, ale niepozbawiony pierwiastka komizmu. Tak ludzki, jak tylko się da. 
1 10
Moja ocena:
7
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones