Recenzja gry Xbox Series X

Hitman III (2021)
Mattias Engström
David Bateson

Siekiera, motyka, piłka, gwóźdź

Kto zabija, nie błądzi, nadal zdaje się usilnie przekonywać agent 47. Panaceum na wszystkie jego problemy ciągle jest kilogram ołowiu i wystająca z kieszeni garota, lecz cóż innego zrobić, skoro
"Hitman III" - recenzja
Kto zabija, nie błądzi, nadal zdaje się usilnie przekonywać agent 47. Panaceum na wszystkie jego problemy ciągle jest kilogram ołowiu i wystająca z kieszeni garota, lecz cóż zrobić, skoro brutalny świat nie zna innego języka. Zresztą słuszność jest i tak po naszej stronie, bo to mityczni oni, kryjący się za fasadą trzęsącej wszystkim korporacji, stoją po stronie ciemności, a nie jedyny sprawiedliwy z uwalanymi krwią łapami. Finałowy odcinek fantazji o szlachetnym zabójcy nareszcie domyka rozmytą do bólu fabułę i gdy wystrzelimy ostatnią kulę i odeślemy 47 na zasłużony wypoczynek, wydamy z siebie oddech ulgi. Chyba gościliśmy tego faceta zbyt długo.



Trzecia odsłona odświeżonego "Hitmana" ma niezaprzeczalne walory, które określiłbym mianem serialowych, bo jak tylko człowiek odpali konsolę, od razu czuje się, jakby zaczynał kolejny sezon lubianego serialu, który, zamiast skakać przez rekina, bezpiecznie kroczy wydeptanymi uprzednio ścieżkami. Na dobre i na złe, bo komu podobały się poprzednie części, ten wejdzie gładko jak nóż pod żebro, lecz kto poprzednio kręcił nosem, ten nie ma tu czego szukać. Nowości jest bowiem niewiele i żadna nie ma zbytniego znaczenia strategicznego. Ot, czasem przyjdzie nam coś zeskanować aparacikiem, żeby otworzyć szyb wentylacyjny (szybciej idzie śrubokrętem). Gra umożliwia też odblokowanie nowych ścieżek, abyśmy przy powtórnym przechodzeniu danego poziomu mieli do dyspozycji skróty umożliwiające nam sprawniejszą realizację scenariusza.



Poza tym nie zmieniło się praktycznie nic, dalej agent 47 jest sztywny jak kij od miotły, otwiera drzwi mocą swojego umysłu, nie dotykając ich rękoma, nie potrafi skakać, a potencjalna ofiara zapomina jego twarz zaraz po tym, jak ten zmieni marynarkę. Wypadałoby jednak trochę tu namieszać, nieco bardziej przykręcić śrubę i za trzecim razem wyeliminować nonsensy, które tolerowało się za pierwszym, lecz już za drugim przyjmowało z kwaśnym grymasem. Gra nie wyjaśnia, czemu, jako – dajmy na to – kelner nie możemy biegać po domu, gdzie odbywa się wystawne przyjęcie, z nożem, ale już z przerdzewiałą gazrurką, nożycami ogrodowymi albo łomem – jak najbardziej. Zgoda, jest to niejakie czepialstwo i owa umowność jest integralnym elementem niepisanej umowy między graczem a twórcami, lecz należy nadmienić, że nic się w tej materii nie zmieniło. To, po prostu, przedłużenie drugiej części, istne pełnowymiarowe DLC.



Ba, nawet menu jest identyczne, konstrukcja i struktura gry również, mechaniki także. Lecz mimo lekkiej goryczy, którą przemyciłem powyżej, kupuję to, wychodząc z całkiem bezpiecznego założenia, że każdy "Hitman" jest tak dobry, jak dobre są jego miejscówki. Seria ta to miniaturowe biuro podróży, tyle że włóczymy się po świecie nie po to, żeby odsapnąć, ale do roboty. Rzecz rozpoczyna się niczym któraś z przygód Ethana Hunta albo Jamesa Bonda, na szczycie dubajskiego drapacza chmur, a kończy na dachach pociągu pędzącego przez karpackie góry.

Klamry te spinają cztery inne misje, których odkrywanie pozostawię oczywiście szanownym czytającym, wymieniając jedynie moją ulubioną, czyli zagadkę kryminalną rodem z brytyjskiego kryminału salonowego, kiedy to, podszywając się pod prywatnego detektywa, rozwiązujemy sprawę morderstwa, do którego doszło na terenie prowincjonalnej posiadłości. Zupełnie jak poprzednio, każdy cel możemy zdjąć na różne sposoby i prócz tradycyjnej strzelaniny (nie polecam), gra oferuje fabularyzowane "okazje". Przeważnie są to przebieranki za kluczowe osoby mające dostęp do dania głównego albo mozolne, acz niezmiennie ciekawe, wypracowanie sposobu na dość spektakularną eliminację delikwenta, czy to przez staromodne zatrucie mu drinka, czy też skołowanie snajpera na tyle, żeby sam odstrzelił ochranianą przez siebie osobę.



I to owa ciekawość, co przygotowano dalej, każe brnąć naprzód, mimo marnej fabuły i niedoskonałości gameplayu; chęć przekonania się, jak jeszcze można kogoś załatwić. I to ona pozwala przymknąć oko na rozwiązania wołające o pomstę. Za mało? Cóż, więcej tutaj nie ma.
1 10
Moja ocena:
7
Krytyk filmowy i tłumacz literatury. Publikuje regularnie tu i tam, w mediach polskich i zagranicznych, a nieregularnie wszędzie indziej. Czyta komiksy, lubi kino akcji i horrory, tłumaczy rzeczy... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones