Niepozorny hit z kiosku

Gry z gatunku "hidden object" (lub po polsku "ukryte obiekty") to raczej specyficzna gałąź rynku gier. Wielu graczy albo w ogóle nie zdaje sobie sprawy z istnienia tego typu gier, albo patrzy na
Gry z gatunku "hidden object" (lub po polsku "ukryte obiekty") to raczej specyficzna gałąź rynku gier. Wielu graczy albo w ogóle nie zdaje sobie sprawy z istnienia tego typu gier, albo patrzy na niego raczej z przymrużeniem oka. Rzadko też słyszy się, by jakaś gra z tego gatunku doczekała się większego rozgłosu w poświęconym grom mediach. Tymczasem okazuje się, że wśród tytułów "hidden object" można znaleźć prawdziwe perełki, o czym ostatnio przekonałem się za sprawą m.in. "Nightmares from the Deep: Wyspa Czaszki" oraz opisywanej właśnie "Znikającej autostopowiczki".

Produkcja ta stworzona została przez rosyjskie Artogon Games, w Polsce została wydana przez raczej źle kojarzone Play-publishing, które zwykło raczyć graczy bardzo słabymi grami pokroju: "Czarnobyl: Terrorist Attack", lub "Maluch Racer". Na szczęście "Opowieści z dreszczykiem: Znikająca autostopowiczka" bije te tytuły o lata świetne pod względem jakości, więc logo dystrybutora na opakowaniu nie powinno odstraszać gracza.

W grze wcielamy się w bezimiennego kierowcę, który podczas nocnej podróży podwozi tytułową autostopowiczkę- małą dziewczynkę imieniem Christy. Po tym, jak wysiada ona z auta bohatera, zauważa on zostawionego na tylnym siedzeniu misia. Postanawiając oddać zgubę, trafia do upiornego miasteczka Gordon Creek. Fabuła raczej nie należy do nazbyt rozbudowanych, choć trzeba przyznać, że chęć poznania historii miasteczka, oraz samej autostopowiczki skutecznie przyciąga do ekranu. Warto przy tym dodać, że w grze w przeciwieństwie do większości przygodówek, nawet tych z gatunku "hidden object", nie prowadzimy praktycznie w ogóle rozmów, jedyną postacią, z jaką przyjdzie nam zamienić słowo jest pewna staruszka na samym początku. Gra dzięki temu wrażeniu osamotnienia tworzy niesamowity klimat, który jest największą zaletą tego tytułu. Odpowiednią atmosferę zapewniają też lokacje, takie jak opuszczony dom, oraz sugestywne udźwiękowienie. Graficznie gra też trzyma poziom, ręcznie rysowana oprawa jest naprawdę miła dla oka i również pełni rolę w tworzeniu atmosfery. Warto też wspomnieć, że gra może wystraszyć, choć oczywiście nie tak jak chociażby "Amnesia: Mroczny Obłęd", to jednak jest ona w stanie w niektórych momentach przyprawić o ciarki i szybsze bicie serca.

Od strony rozgrywki "Opowieści z dreszczykiem: Znikająca autostopowiczka" to typowy przedstawiciel swojego gatunku, zagadki bliskie tradycyjnym grom przygodowym mieszają się tutaj z planszami, na których szukamy przedmiotów, oraz mini-gierkami, takimi jak układanie pociętego zdjęcia rentgenowskiego. Poziom trudności ogólnie rzecz mówiąc nie jest zbyt wygórowany, dostosowany jest raczej do "niedzielnego" gracza, czyli typowego odbiorcy tego typu gier. Czasem jednak można się zaciąć szukając przedmiotu, który wyjątkowo mocno zlał się z tłem, można wtedy posłużyć się przyciskiem pomocy, który wskaże miejsce, gdzie leży przedmiot.

Niestety, gra jest strasznie krótka, choć to zdaje się być normalną cechą w tym gatunku. Ukończenie gry trwa średnio 4 godziny przy nieśpiesznym graniu, choć przynajmniej gra posiada cenę odpowiednią do długości- zależnie, czy będzie to egzemplarz w pudełku DVD, lub w kopercie z tekturką (charakterystyczne pakowanie gier Play-publishing) jest to 20, lub 10 złotych. Prawdę powiedziawszy, długość to jedyna wada, jaką udało mi się znaleźć.

Podsumowując,"Opowieści z dreszczykiem: Znikająca autostopowiczka" to wzorowy przedstawiciel gatunku gier "hidden object" i powinna ona przypaść do gustu nie tylko fanom takich produkcji, lecz każdemu miłośnikowi przygodówek lub po prostu tym, którzy szukają dobrego horroru na dwa wieczory. Zdecydowanie jest to tytuł godny polecenia, więc jeśli uda się wam znaleźć jakiś egzemplarz w kiosku, sklepie lub salonie prasowym, kupujcie. Nie będziecie żałować.

 
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?