Recenzja wyd. DVD filmu

Rosario to Vampire (2008)
Hiroshi Ikehata
Hiroshi Iwai
Daisuke Kishio

Miłostki + Wampir

Bardzo lubię historie o wampirach, dlatego tym razem sięgnęłam po polecone mi anime z gatunku, którego raczej fanką nie jestem: haremówka z elementami ecchi. Nieco uprzedzona włączyłam pierwszy
Bardzo lubię historie o wampirach, dlatego tym razem sięgnęłam po polecone mi anime z gatunku, którego raczej fanką nie jestem: haremówka z elementami ecchi. Nieco uprzedzona włączyłam pierwszy odcinek, ale szybko przekonałam się, że "Rosario + Vampire" to naprawdę sympatyczny serial.

Główny bohater, Tsukune Aono, to typowa do bólu, nastoletnia, mangowa ciapa: nie za bardzo lubiany, niespecjalne urodziwy i względnie inteligentny (źle zdane egzaminy nie pozwoliły mu pójść do dobrej szkoły), jednym słowem: przeciętniak. Przez dziwny zbieg okoliczności trafia do niezwykłej placówki edukacyjnej: Akademii Youkai. Niezwykłej, bo jej uczniowie to istoty znane z japońskich, ale także europejskich legend i mitów: demony oni, wampiry, wilkołaki, syreny itd. itp. ukrywające się pod ludzką postacią. Tsukune szybko orientuje się, że to miejsce nie dla niego, ale przed opuszczeniem murów "potwornej" szkoły skutecznie powstrzymuje go nowo poznana koleżanka: piękna Moka Akashiya, która okazuje się tytułowym krwiopijcą. Ślicznotka ma swój mroczny sekret: kiedy usunie się krzyż z jej naszyjnika (albo różańca, jak kto woli), do głosu dochodzi jej drugie "ja": bezwzględna, ale bardzo potężna wampirzyca. Tsukune mówi dziewczynie, że tak naprawdę jest człowiekiem, ale fakt ten postanawiają zataić przed resztą szkoły, w tym przed grupką przedstawicielek płci pięknej, które szybko zaczynają się Panem Ciamajdą interesować (jak to zwykle w takich produkcjach bywa)...

"Rosario + Vampire" to bardzo kolorowe, optymistyczne anime, które da się lubić. Bohaterowie są naprawdę sympatyczni, zwłaszcza cud-miód różowowłosa Moka (ale jej białowłose alter ego już mniej). Wianuszek dziewczątek wokół Tsukune powstał według przepisu znanego m.in. z "Love Hiny": do garnka wrzucić bezpruderyjną seksbomb(k)ę, niewinną dziewuszkę o wyglądzie uczennicy podstawówki, tajemniczą i cichą pannicę, inteligentną, ale upartą babeczkę oraz chodzący ideał, zamieszać i postawić na wolnym ogniu. Doprawić dwuznacznymi, ale zabawnymi gagami, nierównym humorem, szczyptą delikatnego erotyzmu i sporą porcją ujęć bielizny różnych fasonów i kolorów. Podawać w sosie z piersiastych postaci drugoplanowych, przyjemnej dla oka animacji i wpadającej w ucho muzyki.

Za minus serii uważam to, co dla miłośników fanservisu będzie niewątpliwym plusem tego anime: majtki i więcej majtek, ewentualnie staniki (głównie na bohaterkach) i jeszcze więcej staników. Pod każdym możliwym kątem, we wszystkich kolorach tęczy, na krągłościach wszelakiego kształtu i wielkości. A wracając do bohaterek, projekty postaci (zwłaszcza żeńskich) są całkiem, całkiem, charakterki też panienki mają niezłe. Osobiście nie za bardzo podobało mi się, jak do historii wprowadzono Mizore Shirayuki aka Królową Śniegu. Zabrakło scenarzystom pomysłów?... Więcej uwag nie mam.

Fabuła serii specjalnie na kolana nie rzuca: ot, szkolne życie w liceum dla demonów: czasem coś tam się niewyjaśnionego dzieje, uczniom zdarza się znikać w tajemniczych okolicznościach, od czasu do czasu trzeba komuś nakopać (w tym Moka jest bardzo dobra, a słodki, pokemonowaty nietoperz za każdym razem informuje nas, ile dana walka trwała, dorzucając zabawne komentarze). Muzyka jest sympatyczna: zarówno opening - "COSMIC LOVE" Nany Mizuki, jak i ending "Dancing in the velvet moon" w wykonaniu tej samej pani o przyjemnym głosiku, wpadają w ucho.

"Rosario + Vampire" to zabawna komedia romantyczna z przymrużeniem oka, gdzie wampiry i cała reszta plus ludzie dogadują się czasem lepiej, czasem gorzej, ale ich przygody ogląda się bezboleśnie. Haremówka jak się patrzy - w tym względzie zero niespodzianek: widziałeś/łaś jedną, widziałeś/łaś wszystkie. Dlatego też drugi sezon ("Rosario to Vampire Capu2") zostawię sobie na później. Albo jeszcze później. Lubisz mangowe, wielkookie (dosłownie i w przenośni) panienki, które to i owo odsłaniają pod różnymi pretekstami? Śmiało oglądaj. Nie lubisz miłostek, słodkości i różnych śliczności? Żaden problem: jest tyle innych serii, a ta to tylko jedna z wielu. Twoja decyzja.
1 10
Moja ocena serialu:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?