Już drugi raz zagłębiam się w tę sprawę i nie mogę pojąć, jak taki proceder mógł trwać tyle lat? Było w to zamieszanych tyle osób, bezpośrednio, ale i pośrednio. Nie rozumiem jak do tego doszło, dlaczego nikt tego nie powstrzymał, obracając się w tych kręgach, przecież na pewno miało się jakieś informacje? Czy inni sanitariusze, lekarze, rodziny, pracownicy zakładu, Ktokolwiek? Czy ludzie naprawdę są aż tak bezduszni, źli? Nie umiem tego pojąć i znowu tak bardzo mnie to bulwersuje.
Wcześniej oglądałam odcinek poświęcony tej sprawie na kanale ZbrodniaIkara, później czytałam komentarze pod filmem i były tam historie zwykłych ludzi, którzy mieli z tym styczność. Że rodzice zanosili swoje dzieci na rękach do szpitala, bo bali się dzwonić po karetkę. Że ktoś w karetce się rozmyślił, bo był "świeży" i nie zrobił zastrzyku.
Nie wiem, wszystko mi opada jak o tym myślę...
Została mi jeszcze książka do przeczytania, ale czy dam radę ją przeczytać? Chyba się nie pozbieram później psychicznie, więc może lepiej nie...